Najspokojniejsze miejsce w całej krainie. Młode drzewka dają schronienie przed słońcem, ale tez przed deszczem. Gdzieniegdzie niewielkie polany, na których można posiedzieć i porozmawiać. W Szklistym Zagajniku można poczuć się jak w domu...
Careth przydreptał do pierwszego lepszego wolnego od smoków miejsca. Nie miał pojęcia czemu przyszedł akurat tu. Dostrzegł jakąś charakterystyczniejszą brzozę i po prostu usiadł przy niej, rozglądając się wokoło. Całkiem ładna miejscówka, nie ma co. Nagle zgiął się wpół, dostając niespodziewanego ataku kaszlu. Rety, wypadałoby się tym zająć, pomyślał ze zgrozą. A co, jeśli ta chrypka zmieni się w coś znacznie, znacznie gorszego?
Wyobraził sobie Feerię Ciszy, pamiętając, jak piastun Ziemi poprosił go, aby sobie o nim pomyślał – wtedy to pomogło. Może i tym razem jak mocno się skupi, to jakoś wezwie do siebie Feerię? Mógł mieć tylko nadzieję, że albo jakoś go wyczuje, usłyszy, albo zwyczajnie przypadkiem na niego wpadnie.
Magiczny radar? Możliwe. Skoro szkolący się Klerycy tak łatwo ją znajdywali, to czemu ona nie mogła znajdować rannych i chorych smoków? A może po prostu metoda zastosowana przez Caretha naprawdę była skuteczna?
A może przypadek?
Tak, czy siak, kierowana przeczuciem, brązowołuska skierowała się ku Starej Brzozie. Cienisty miał szczęście, bowiem była akurat w okolicach Zagajnika... I zdążyła dotrzeć na miejsce akurat wtedy, gdy pisklę sobie zakaszlało. No proszę, czyli ten instynkt nie ciągnął ją tutaj bez powodu...
Brązowołuska posłała pisklęciu pytające spojrzenie, jednocześnie wzywając Kerrigana. Kruk sfrunął szybko spomiędzy koron drzew i wylądował na prawym rogu swojej kompanki. – Może pomóc, pisklę?
Potem po prostu zabrała się za robotę. Nie było sensu zwlekać. Choroby to nic przydatnego...
Feeria przywołała do siebie jedną kamienną miseczkę oraz trochę lubczyku. Skropliła powietrze ponad naczyniem i wrzuciwszy do niej zioła, z pomocą swe energii zaczęła ją podgrzewać. Przez chwilę pozwoliła na to, by całość się poprawnie uwarzyła. W końcu jednak, całość była gotowa i brązowołuska podsunęła naczynie bliżej Caretha. Kruk odezwał się, dalej dumnie siedząc na swoim miejscu; – To jest chwast. Pomaga na infekcje. Masz się nim inhalować. – Powaga z jaką wypowiedział te słowa mogła podchodzić pod niepokojącą... Tak to już bywa z tym ptaszyskiem.
Uzdrowicielka czekała kilak dłuższych wdechów. W końcu jednak, przyłożyła swoją łapę do piersi Cienistego w taki sposób, by nie przeszkadzać mu w inhalacji i zebrała swoją maddarę. Czas na coś o wiele bardziej skomplikowanego.
Zaczęła od usunięcia wszystkich ognisk zakażenia, jakie tylko się znalazły w ciele chorego. Upewniwszy się, że ani brud, ani żadne drobnoustroje chorobotwórcze nie zanieczyszczają już gardła leczonego, Elesair przeszła dalej.
Złagodziła ból oraz opuchliznę, która utrudniała przełykanie śliny. Pozbyła się krwi, która znalazła się w ślinie, co nie było rzeczą naturalną. Na koniec, upewniła się, że jej energia wypełniła każde polecenie i odsunęła od Caretha. Jak tym razem poszło jej leczenie?
Cicha przyszła na umówione miejsce spotkania, z pewną łowczynią z ziemi. Próbowała się dobić do łowcy z wody, ale nie odpowiadał od dłuższego czasu, a sama nie mogła dłużej czekać na odpowiedź. Z tego względu, wysłała wiadomość do łowczyni z ziemi, z prośbą o przybycie z pożywieniem, a dokładniej z 4/4, tudzież 3/4, jeżeli nie ma wystarczającej ilości.
+2 ST do wszystkich akcji! Nawet kiedy pada, to gwiazdy wcale nie znikają ze świata. Nadal lśnią za deszczowymi chmurami. Dlatego… zwieję wszystkie chmury, które pokrywają twoje niebo.~ Mayushii, Steins;Gate 0
Kruszyna
Smok uzyskuje status sytość po zjedzeniu o 1/4 jednostek pożywienia mniej niż zazwyczaj potrzebują przedstawiciele jego gatunku. Szczęściarz
Odwrócenie porażki akcji na 1 sukces raz na walkę/polowanie/raz na dwa tygodnie w wyprawie/misji/polowaniu łowcy/pierwszym etapie leczenia. Następne użycie: Gotowy Konsyliarz
Smok lecząc z pomocą co najmniej minimalnej ilości ziół ma -1 ST przy etapie magicznym leczenia ran. Wybraniec Bogów
+1 sukces do akcji raz na walkę/polowanie/raz na tydzień w leczeniu/raz na dwa tygodnie w polowaniu łowcy/misji. Następne użycie: Gotowy Opiekun
-2 ST dla kompana.
Wylatując z groty, Aura w przednich łapach trzymała pełną porcje mięsa dla kolejnego smoka, który ją wezwał. Nie określił ile jedzenia potrzebuje, dlatego ta po prostu zdecydowała się przynieść standardową ilość. Najwyżej adeptka weźmie sobie nadwyżkę na później lub odda łowczyni. W obu przypadkach Wieczorna nie miałaby z tym problemu. Frunąc ku miejscu spotkania, uważnie rozglądała się za smoczycą, którą miała nakarmić. Zwykle swoje usługi oferowała smokom z Ziemi albo Cienia, lecz od czasu do czasu mogła pomóc też komuś z Ognia. W końcu jakby nie patrzeć to nadal jej praca. Wreszcie dotarła nad Szklisty Zagajnik, gdzie przy Starej Brzozie dostrzegła młodszą samiczkę. Wylądowała, więc niedaleko niej, a przyniesione pożywienie położyła przed jej łapami. -Witaj, jestem Wieczorna Aura i dotarło do mnie twoje wezwanie. Mam nadzieje, że nie czekałaś i życzę smacznego- powiedziała swój zwykły tekst przy takich sytuacjach, po czym jak zawsze odsunęła się parę kroków, aby ta mogła zjeść. Poczekała trochę, dając adeptce możliwość odpowiedzi, aby później zawrócić skąd przybyła i ponownie wzbić się w powietrze.
~Life and death and love and birth, And peace and war on the planet Earth. Is there anything that's worth more Than peace and love on the planet Earth~ Atuty: Kruszyna -1/4 mięsa wymaganego do sytości. Pamięć Przodka -2 ST do walki z drapieżnikami na polowaniu/misji/wyprawie. Tropiciel– Następne użycie: 16.10
+1 sukces do Śl raz na tydzień. Znawca terenów– Następne użycie: 6.01.19
znalezienie zdobyczy dającej 4/4 pożywienia/kamienia szlachetnego/dorodnego zioła raz na dwa tygodnie w polowaniu/wyprawie. Opiekun -2 ST dla kompana.
Kiwnęła głową i oderwała kawałek mięsa , zostawiając sobie na później, po czym zaczęła jeść resztę . Dobrze, że musi to robić tak rzadko. Zazwyczaj czuje się tak... niezręcznie biorąc czyjeś mięso. Ale teraz może się to zmienić, bo niedawno poznała tajniki leczenia, więc nie będzie robić nadaremno i nie będzie obciążać stada.
+2 ST do wszystkich akcji! Nawet kiedy pada, to gwiazdy wcale nie znikają ze świata. Nadal lśnią za deszczowymi chmurami. Dlatego… zwieję wszystkie chmury, które pokrywają twoje niebo.~ Mayushii, Steins;Gate 0
Kruszyna
Smok uzyskuje status sytość po zjedzeniu o 1/4 jednostek pożywienia mniej niż zazwyczaj potrzebują przedstawiciele jego gatunku. Szczęściarz
Odwrócenie porażki akcji na 1 sukces raz na walkę/polowanie/raz na dwa tygodnie w wyprawie/misji/polowaniu łowcy/pierwszym etapie leczenia. Następne użycie: Gotowy Konsyliarz
Smok lecząc z pomocą co najmniej minimalnej ilości ziół ma -1 ST przy etapie magicznym leczenia ran. Wybraniec Bogów
+1 sukces do akcji raz na walkę/polowanie/raz na tydzień w leczeniu/raz na dwa tygodnie w polowaniu łowcy/misji. Następne użycie: Gotowy Opiekun
-2 ST dla kompana.
Kiedyś w końcu musiało mnie tu przywiać, prawda? Prawo ziem wspólnych polegało na tym, że były one... No, wspólne. Jeśli chciałem poznać woń innych Stad – jak i smoki z nich pochodzące – nie było lepszego miejsca do tego niż te tereny.
Powoli przemierzałem szklisty zagajnik, licząc na to, że na jakąś gadzinę natrafię. Ciekawe, którego Stada owieczkę uda mi się spotkać? A może nikogo? Póki co, jedyne smoki, które widziałem, były w oddali i zajęte swoimi sprawami. Tak bardzo, jak chciałem znaleźć sobie jakieś interesujące towarzystwo, przeszkadzanie w nauce, zalotach, czy innych takich nie było moją pasją.
Zasiadłem pod starą brzozą i ziewnąłem leniwie. Może jednak drzemka? Nie, po prostu posiedzę, poczekam... Prędzej czy później, ktoś musi tędy przejść. Nie żebym miał cokolwiek do roboty i tak.
Granatowłuska kręciła się już chwilę po Szklistym Zagajniku, wcześniej zahaczając o Szumiącą Polanę. Ale ponieważ rozpoznanie w terenach które przyjdzie jej okupować przez oby jak najwięcej księżyców samo się nie zrobi, ruszyła na zwiady dalej. Tak znalazła się w okolicach Starej Brzozy, która szybko przyciągnęła spojrzenie lodowych ślepi. Wiatr nie sprzyjał jej zbytnio – raz, że ledwo przedzierał się przez drzewa i dwa, że leniwie płynął w bok. Wprawdzie nie niósł jej zapachu w kierunku w którym się udawała, ale też nie zdradzał jej kogo mogłaby napotkać.
Dlatego też zorientowała się, że nie jest jedynym smokiem w okolicy dopiero gdy jej uwagę przyciągnęły beżowe łuski samca siedzącego pod ogromną brzozą. Choć zachowywała się, jak zawsze, cicho i ostrożnie, nie miała pewności jak dobrymi zmysłami szczycił się napotkany przez nią właśnie smok. Czy zdążyła się już zdradzić? A co ważniejsze, czy jak wszyscy napotkani do tej pory mieszkańcy Wolnych Stad zamierzał przytłaczać ją przyjacielskim nastawieniem, czy może w końcu będzie miał w sobie choć odrobinę instynktu samozachowawczego?
Poruszyłem nozdrzami, gdy usłyszałem szelest łap. Brak zapachu? Ach tak, wiatr. Powoli odwróciłem łeb w kierunku, z którego dotarł mnie ów dźwięk. Kolejny smok morski? Czyżby ta rasa była aż tak popularna na ziemiach Wolnych Stad?
Poczekałem na powiew wiatru, by poznać woń samicy i westchnąłem teatralnie. – Znów Wodna? A liczyłem na jakąś piękną samicę z innego Stada~
Powiedziałem głośno tonem smoka, który jest aż do przesady zawiedziony. Tak naprawdę nie interesowało mnie, z jakiego Stada była ta smoczyca. Ważne, że jej nie znałem. – Samotne spacery? Czyżby samotność i nuda doskwierała w kloszu Bariery?
Nie powinienem z niej drwić, ale taka była prawda. Wolni nic nie robili. Zupełnie nic. Polowanie, nauki, sen. Powtarzaj w kółko co dwa księżyce.
Jak można tak żyć? Nie mówiąc już o tym, że minęły trzy księżyce od mojego spotkania z Przywódcą i nadal nie byłem oficjalnie Adeptem.
To jakaś kpina. I tak nie będę się przedstawiać moim Pisklęcym imieniem jako smok w wieku ponad dwudziestu księżyców. Mam jakieś resztki honoru.
Ku nieszczęściu ( a może i radości jeśli miał specyficzne upodobania) Zawierzonego kolejny smok który zawitał do tej leniwej sceny również był morski ale o zupełnie odmiennym temperamencie niż ostrożna samica. Z fajerwerkami w tle i konfetti w powietrzu, przedstawiam stąpającego po czerwonym dywanie, ukochanego przez wszystkich Ziemnych, Śliskiego!
Wyłonił się z krzaków wygłaszając monolog dramatycznym głosem, – ohhh Moja dusza tragiczna, upadło, cóżem ja ci zawinił ażeby tak nękać mnie po nocach. Mnie niewinne stworzenie, oh cóż to moje ślepia widzą. Czy to jutrzenka? Zbawienie moje? Piękne niewiasty i ...niewiastniki, nie bądźcie obojętni na los tego wędrowca i pomóżcie mi okrzyknąć mój ród najwspanialszym na świecie co bogów samych zachwyca swoim lękliwym istnieniem! – głosem pełnym westchnięć i sztucznej melancholii, nawet delikatnie samiczym. Równie dramatyczniej jak się zjawił tak też zachwiał się na łapach a kostny grzebień położył się na siebie z wyraźnym pojedynczym klap. W spowolnionym tempie upadł jak diwa z jedwabną chustką w ręku.
Napotkany smok dosyć szybko zareagował na jej osobę, choć nie dokładnie w taki sposób jaki mogłaby się tego spodziewać. Nie znaczyło to jednak, że zaskoczona była negatywnie.
W odpowiedzi na pierwsze słowa beżowołuskiego złośliwy uśmiech wygiął pysk Ishtar. Wodna – a więc zdążyła już dobrze przesiąknąć zapachem jednego z Wolnych Stad, pomimo że od ośmiu księżyców nie należała oficjalnie do żadnego. Komentarz o pięknych samicach zbyła jedynie kpiącym błyskiem w oku i nieznacznym przekrzywieniem głowy. Zupełnie jeszcze nie zainteresowana płcią przeciwną, być może ze względu na brak ciekawych kandydatów, podchodziła do podobnych zaczepek z dużą dozą pobłażliwości. – Być może poziom mojego znudzenia nie sprawił jeszcze, że spędzam dnie siedząc na środku lasu. – Zdradliwie uprzejmym tonem piła do sytuacji, w jakiej zastała samca.
Poza tym, czy samotność oznaczała znudzenie? I czy znudzenie było koniecznie złą rzeczą? Być może tego właśnie pragnęła po zdecydowanie zbyt burzliwych początkach swego żywota. Choć prawdopodobnie nie będzie jej to dane. – Jakże przykro słyszeć, że strach przed nieznanym zmusza do nazywania zwykłego progu kloszem. – Długi język powoli obrysował rząd górnych kłów, pokazując je przy tym światu. – Dla tych którzy tego pragną nie stanowi ona przeszkody. W żadną ze stron.
Chyba, że jest się wrogo nastawionym równinnym oczywiście.
Smoczyca zdawała się już otwierać pysk, by powiedzieć coś jeszcze – a sądząc po dziwnym błysku w oku nie miało być to nic przesłodzonego – gdy towarzystwo powiększyło się o jeszcze jednego smoka.
Smoka na którego widok Ishtar zaczęła poważnie zastanawiać się nad ostatnim źródłem z którego piła wodę. Szczególnie, że nie był to pierwszy morski o dziwnych nawykach. Miała jednak wrażenie, że w porównaniu z Ziemnym Syreni Śpiew wypadał bardzo naturalnie.
Lodowe ślepia patrzyły z powątpiewaniem na odgrywającego scenę dramatu Śliskiego Kolca, a sama smoczyca cofnęła się taktycznie kilka kroków. Miała na oku obu samców, ale niewątpliwie to Ziemny skradł teraz uwagę pary Wodnych. – Jeśli to zaraźliwe, zabijcie mnie – burknięcie przez wpół zamknięty pysk opuściło gardło smoczycy, ledwo albo nawet i nie słyszalnie.
Oh? A więc ta morska również pochodziła zza bariery? W sumie łatwo było się tego domyślić po jej osobowości. Aż przyjemnie było spotkać kogoś z instynktem samozachowawczym. – No, no... Spodziewałem się owieczki, a to wilk mi się ukazał. Jak miło. Jeszcze kilka takich i będzie można stworzyć watahę.
Parsknąłem, poprawiając skrzydła. Przyjęcie pozycji do ataku nie miało najmniejszego sensu skoro byłem raczej tym, który walczy magicznie. Zamiast tego nadal siedziałem nieruchomo, moje czerwone ślepia skupione na niej. Mag? Wojownik? Na pewno nie Uzdrowiciel. Łowca... może? – Posiadasz już imię, czy też tkwisz zawieszona w próżni żałosnego braku jakiejkolwiek organizacji, przesiąkając wonią Stada, które nie jest ci domem?
Nie wyglądała na dużo starszą ode mnie, więc pytanie zdało mi się być na miejscu. Gdyby dołączyła jako pisklę, zowczałaby wśród tej bandy leni.
Nagle usłyszałem trzask gałązek i szelest trawy jakby smok olbrzymi starał się skradać po polu zeschłych jeżyn. Co za idiota robi aż tak dużo hałasu?
Wolny. Oczywiście.
Spojrzałem na kolorową mieszankę genów będącą powodem wiecznej hańby przodków i poruszyłem łbem powoli. Co na Tarrama...
A potem to coś przemówiło.
Nie. Tego już było za wiele. Zdecydowanie podzielałem zdanie drugiej Wodnej. Na szczęście woń Cosia była inna niż moja czy Wilczej. – Co. Do. Demonów.
Zmarszczyłem pysk i zawahałem się. Może szybkie zabójstwo pomogłoby oczyścić imię przodków tej nędznej imitacji smoka? – Nie martw się, myślę że wszyscy Wolni są już tym zarażeni. Jestem tu trzy księżyce i jeszcze nie ogłupiałem, więc jest nadzieja.
Postawił uszy i zerknął jednym złotym ślepiem na napotkaną dwójkę. Z trudem podniósł przednią część ciała pozostawiając resztę tułowia rozpłaszczoną na ziemi
– Zaraźliwe? ooo tak tak to zaraźliwe bo wi.. widzi kaszlkaszl widzicie to wystarczy że ekgh eghh razgh raz dotkniecie – wykrzywił pysk w bolesnym grymasie po czym znów przywarł do ziemi równocześnie chwytając się za serce. Zakasłał gwałtownie we własną łapę. Korzystając z krótkiej chwili w której skrył łeb przed wzrokiem obcych, zbeształ się w myślach za dobranie nieodpowiedniej postaci. Przy tej dwójce powinien przybrać grę nowoprzybyłego pod barierę bezszkrzydłego ale było już za późno i musiał pracować z tym co miał. Nie mógł się winić długo za nieprzygotowanie bo dość szybko sobie przypomniał że nawet nie umie ukryć swojej obecności, co tylko wpędziło go w większe niezadowolenie. Powoli wstał i westchnął
– Jeeghślirazdotkhgnniecieyghkoghośtakiegojaghja.....jużprzeznieskończoność eonów prawić będziecie w sposób mistrzów i bogów jak najwspanialsze dzieło życia malowane kolorami owoców najpiękniejszych natury, albowiem jeśli zboczycie z trasy przodków posągowych doznacie po stokroć gorszego nieszczęścia niźli najgorsza choroba trawiąca skorumpowanych przywódców! –
Ogłuszający dźwięk sprawił, że zebrane tu smoki mogłyby podskoczyć z zaskoczenia. Gdyby w życiu nie doświadczyły większych niespodzianek. Niemniej ta należała do tych bardziej niespodziewanych niż inne, z uwagi na jasne niebo na nieboskłonie – skąd więc w środku dnia grzmoty i to bez błyskawicy przecinającej powietrze?
Sprawa, niestety, zaraz się wyjaśniła.
Dźwięk dobiegał z południa, więc jak tylko zebrani tak skierowali swoje oczy, zobaczyli coś, czego na pewno w życiu jeszcze nie widzieli. Przystańmy na moment, odetchnijmy głęboko, i wyobraźmy sobie coś. Skała, szara i porośnięta porostami tak wielkimi, że zwisały z niej w wielkich płatach niczym okazała, kołysząca się na wietrze broda. Istota tak wielka, że na pierwszy rzut oka przewyższała góry. Błyszczące się złem czerwone ślepia, niczym dwa rubiny podświetlone od środka łba, patrzące chciwie gdzieś przed siebie, gdzieś ponad obecne tu smoki. Humanoidalna budowa ciała, z tak zabawnym szczegółem, jak młoda brzoza wyrastająca z lewego ramienia.
Łoskot.
Okazało się, że ów dźwięk pochodził z momentu, w którym owa istota opuszczała jedną ze swoich kończyn na ziemię. Taka prozaiczna czynność, a tak zwracała uwagę.
Istota, nie zważając na smoki obecne pod Starą Brzozą, szła wytrwale na północ. Nie, na północny-wschód. Nawet nie spojrzała na Granatową, Zawierzonego ani Śliskiego, chociaż mogli oni poczuć na grzbietach dreszcz grozy. W końcu jak można by takie monstrum zatrzymać?
Monstrum szło w stronę wyspy proroków. Więc może zatrzymać je by wypadało. Jakoś. Może trzeba wezwać pomoc? Dużo pomocy. Najlepiej całą pomoc dostępną...
Jeżeli potrzebujesz pomocy, rady lub zauważyłeś jakieś
nieprawidłowości – sprawdź do kogo najlepiej się zwrócić!
Czasami lawina uzależniona jest od pojedynczego płatka śniegu.
Czasami kamyk zyskuje szansę odkrycia, co mogłoby się stać, gdyby tylko odbił się w innym kierunku.
Atuty: Silna; Chytra Przeciwniczka, Twarda jak diament
Teivara nie...nie było. Nie reagował na jej mentalne wiadomości, ona nie mogła go wyczuć...Spodziewała się najgroszego. Nie wiedziała gdzie się zaszył, nie było go w grocie matki. Czy w ogóle żyje?? Opuścił Barierę? Ojca...z ojcem też brak kontaktu. Została więc tylko siostra, która już kilka razy pomogła jej z ranami czy chorobą. Chciała się więc spotkać z nią, może akurat będzie miała czas.
Tajemnica usiadła pod starą brzozą i odetchnęła spokojnie, wyciszyła się i wysłała mentalny impuls do siostry ~ Spotkamy się pod starą brzozą? Mam okropną ranę i ...może porozmawiamy?
Wracała właśnie z niemiłego spotkania z chochlikiem-magiem. Bardzo irytujące stworzenie.
Biel spała w swoim leżu- nie dziwota- kiedy nagle dostała wiadomość od... Tajemnicy? Jakaś rana i... rozmowa? Ale o czym? Mniejsz,a dowie się na miejscu, rana ważniejsza. Musi wyruszyć natychmiast, ale gdzie...? Po chwili dotarło do niej miejsce docelowe. Stara brzoza... stara brzoza... coś kojarzyła, ale jeszcze ledwo kontaktowała po wybudze... no tak! Tam nakarmiła ją matka Rek! Rek... ścisnęła odruchowo perłę. No nic, pora wstawać. Wyszła z groty, po czym wzbiła się w powietrze.
Wylądowała po niedługim czasie z torbą z ziołami. Natychmiast podeszła do Tajemnicy. Z daleka czuła, że jest to rana magiczna. Z daleka widziała też, jakiego rodzaju. Złamanie... Złamanie złamanie złamanie! Które to już?! Któreś z kolei na pewno. Jeszcze trochę, a zostanie specjalistką do spraw złamań. Te smoki... czy to ją tam użarło, nie znają innego rodzaju ataków, niż tylko łamanie kości wroga? Miło byłoby ujrzeć jakąś różnorodność... Ehhh... trudno. Przynajmniej wiedziała co robić.
Od razu, niemal machinalnym ruchem, ze znużeniem na pysku, sięgnęła po kwiaty dziurawca. Od razu, równie machinalnie, równie znużona, zaczęła robić typowy wywar. Jak zawsze przerwała w odpowiednim momencie. Można się domyślać dalszej części, ale i tak wymaga ona opisu. Podała do wypicia.
–Pij, ale małymi dawkami. Nie martw się, Fio będzie pilnować i poinformuje, kiedy zaczniesz łykać zbyt wiele.– Powiedziała nieco rozproszona, szukając odpowiedniego zioła w torbie.
O, jest! Liście Ślazu Dzikiego! Mają tego sporo, pora więc pozbyć się ich co nieco. Zaczęła tworzyć z nich maź poprzez pocieranie. Co prawda należało to utrzeć z nawłocią, ale... była przekonana, że te dwa zioła starczą. No, wracając. Kiedy tylko je utarła na maź, zaczęła rozprowadzać po ranie pyska.
Zaraz potem ją dotknęła i... Maddara zajmie się resztą. Wpłynęła płynnie do rany. Wpierw zajmie się kością... znowu. Jak to zazwyczaj Maddara zwykła czynić w takich sytuacjach, pogoniła organizm do działania. Wpierw miał zespolić złamaną kość. Tkanki winny zrosnąć się i być takie, jak poprzednio. Zaraz przed tym sama jeszcze wyrównała złamanie, jeżeli było to wymagane. Zaraz potem ciało zająć się miało krwawieniem- załatać je dorabiając nowe komórki w miejscu przerwania. Zaraz potem organizm miał odbudować zmiażdżone gdzieniegdzie tkanki różnego rodzaju, może mięśnie. Rzecz jasna sama magia nie zapomniała wypłukać obcej, nieproszonej i szkodliwej magii z organizmu. Na sam koniec z pomocą Maddary, miał dopiąć dwie części skóry, rozdzielone pechowym, magicznym szarpnięciem. Rzecz jasna narzucono też na to płaszcz łusek, żeby się jakoś prezentować wśród innych.
Odsunęła się nieco od niej rzucając jej ciekawskie spojrzenie. Po co ją tu jeszcze wezwano? Oby szybko dostała wyjaśnienia... Fio również smacznie sobie spał w gnieździe, które zrobił w jednym nadającym się do tego krysztale. Jego zmysły wyszły z letargu wraz z tymi Domine. Uh... ta więź miała jednak parę minusów... Lecz mimo niechęci, od razu się poderwał. Wybudził się szybciej od swojej Domine, lustrując pomieszczenie. Dopóki nie odzyska pełnej sprawności, będzie czuwał. Nawet podczas snu był w miarę wyczulony, lecz jak widać, czasami zawodził... musi nad tym popracować.
Jak tylko ona ruszyła, on ruszył za nią. Na miejscu wylądował na jej prawym skrzydle, dokładnie tam gdzie zawsze. Kierowali się w stronę siostry Aurum. Jej również nie oszczędził pełnego nieufności spojrzenia i oceniania. Sprawiał też wrażenie wiecznie gotowego do ataku, chociaż w jej wypadku było to udawane. Po co miałaby atakować swoją siostrę? Lecz mimo to wolał zachować pozory- po co robić wyjątki wobec innych smoków? Wszystkie ma traktować jako równe zagrożenie, albo przynajmniej tak ma się innym wydawać. Niech wiedzą, że Aurum ma ochronę. Najlepszą ochronę, bo jego.
//Nie mam siły edytować też post o Fio, ale widać, co by robił.
+2 ST do wszystkich akcji! Nawet kiedy pada, to gwiazdy wcale nie znikają ze świata. Nadal lśnią za deszczowymi chmurami. Dlatego… zwieję wszystkie chmury, które pokrywają twoje niebo.~ Mayushii, Steins;Gate 0
Kruszyna
Smok uzyskuje status sytość po zjedzeniu o 1/4 jednostek pożywienia mniej niż zazwyczaj potrzebują przedstawiciele jego gatunku. Szczęściarz
Odwrócenie porażki akcji na 1 sukces raz na walkę/polowanie/raz na dwa tygodnie w wyprawie/misji/polowaniu łowcy/pierwszym etapie leczenia. Następne użycie: Gotowy Konsyliarz
Smok lecząc z pomocą co najmniej minimalnej ilości ziół ma -1 ST przy etapie magicznym leczenia ran. Wybraniec Bogów
+1 sukces do akcji raz na walkę/polowanie/raz na tydzień w leczeniu/raz na dwa tygodnie w polowaniu łowcy/misji. Następne użycie: Gotowy Opiekun
-2 ST dla kompana.
Atuty: Silna; Chytra Przeciwniczka, Twarda jak diament
Tajemnica przymknęła oczy i pozwoliła siostrze działać, wykonała jej polecenie odnośnie picia wywaru i ani drgnęła kiedy ta posłała leczniczą magię w jej ciało. Kiedy skończyła, na pewno było lepiej chociaż miejsce po brzydkiej ranie trochę bolało przy ruchu. Znośnie lub mniej, jednak nie było źle ale chyba na jakiś czas odpuści sobie walki i polowania. Spojrzała na siostrę i zatrzymała ją, łapiąc jej prawy bark swoją łapą – Zaczekaj... Nie przeszkadza ci ta twoja samotnia? Mam też...złe wieści
Kolejne złe wieści, tak jakby nie mogło być normalnie. Dlaczego...Jej młodszy brat. Ukochany braciszek, którego znała od skorupki, po prostu znikł. Starała się aby jej oczy nie wypuściły łzy, te były jednak wilgotne. Przetarła je i powiedziała – Teivar gdzieś znikł. Boję się, że...że nie żyje. Albo zwiał do matki i tyle go widzieli