OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Żółte oczy Iskry rozszerzyły się ze zdumienia, gdy usłyszała słowa Szabli. Z wrażenia na moment zapomniała nawet o swoim boju o proroctwo. Nie odnawiać bariery? Ale... bariera była przecież zawsze. Spojrzała niepewnie na swoją przywódczynię, jakby chciała zapytać czy pomarańczowołuska jest pewna swojego pomysłu. Z jeszcze większym zdumieniem przysłuchiwała się słowom pozostałych przywódczyń i Khurana.– Podziwiam waszą odwagę i pewność siebie, przewodnicy. – powiedziała, przesuwając wzrokiem po zgromadzonych. Miała zafrasowany wyraz pyska, a w jej głosie pobrzmiewała ostrożna rezerwa. – Być może bariera chroniła nas przed większą ilością zagrożeń niż podejrzewamy, a pojawianie się podejrzanych abominacji akurat teraz, gdy zaczyna się ona chwiać w posadach świadczy o tym, że wciąż jest potrzebna. – potrząsnęła lekko łbem. – Ale skoro co do tego jesteście zgodni, niech i tak będzie. Miejmy nadzieję, że stada nie zapłacą krwią za waszą ambicję. – nie miała wątpliwości, że każde stado będzie chciało wykorzystać upadek bariery do własnych celów. Przecież po za nią czekały całe połacie wolnych terenów, a bariera zawsze była czymś...w rodzaju granicy, nawet jeśli tylko psychicznej. Bezpieczne tereny, niebezpieczne ziemie pozabarierowe. Martwiła ją jednak niefrasobliwość Szabli, która przecież sama opowiadała im o śnie, którego doświadczył Khuran. Obóz Ziemi, a nad nim ptaki przyciągane przez trupy. Zaranna brała tak realistyczne wizje na poważnie, nawet jeśli miały okazać się jedynie zwykłym snem. Ona najpierw naprawiłaby barierę, żeby w spokoju móc badać sprawę zniknięcia bogów, ale najwyraźniej młodzieniaszki lubiły wyzwania. Stąpali po cienkiej skale, powinni być bardziej ostrożni.
– Zaś co do kwestii zniknięcia bogów i mojego proroctwa, pozwól Tchnienie że wyjaśnię to inaczej. – powiedziała. – Jeśli masz lub będziesz mieć pisklęta, nie będziesz stać im nad głową i prowadzić za łapę gdy staną się już dorosłe. Kiedy jednak będą w potrzebie i wezwą cię na pomoc uznasz to za akt słabości? Za przejaw braku wolnej woli? Wybacz...– przez moment szukała właściwego słowa. – Macierzyńsko-religijną gadkę, ale tak po prostu jest. Jesteśmy ich pisklętami, chociaż często się nie rozumiemy są oni częścią nas, niezależnie od tego czy ktoś drepta do świątyni co ranek czy nigdy nie postawił w niej łapy. To przez ich brak dzieje się to wszystko. – zatoczyła zieloną łapą krąg, podsumowując wydarzenia dwóch ostatnich pór. Nie wiedziała czy trafi tym do ognistej smoczycy. Na pewno nie, jeśli była jedną z tych "potrzebuję-innych-żeby-pokazać-im-jak-bardzo-ich-nie-potrzebuję" smoków. – I dlaczego mieliby zaakceptować nasz wybór? Bo został dokonany zgodnie przez wszystkie cztery stada, co zdarza się raz na pokolenie i jest wyrazem naszej wolnej woli? – dodała za przekąsem. Nie odpowiedziała na zarzut próby przedłużenia sobie życia. Nie czuła potrzeby udowadniania zastępczyni, a o swoje intencja wyjaśniła wcześniej. Potem spojrzała na Kaskadę. – Skoro jednak pozostajemy w impasie, zostawmy tę kwestię, bo nie dojdziemy do niczego. Nie sądziłam, że to kiedykolwiek powiem, ale zgadzam się z Kaskadą, choć bez wątpienia będzie to ryzykowne rozwiązanie. Nauczyciel jest chamem i gburem nie bez powodu – zerknęła w stronę Khurana. – Też byś taki był, gdybyś był potężnym magicznym bytem, którego pozbawiono mocy, zamknięto w śmiertelnym ciele i skazano na wieczność nauczania kolejnych pokoleń smoków. Tego samego w kółko. Jednak pokusa odzyskania chociaż cześć mocy i wolności może być na tyle duża, że zgodzi się nam pomóc. Dlatego pozwólcie że z nim porozmawiam i spróbuję się czegoś od niego dowiedzieć, a może nawet uzyskać tę pomoc oczywiście z odpowiednią gwarancją, że nie wyjdzie nam ona bokiem. Czarnołuski nie jest idiotą, wie że nie mamy powodów by mu specjalnie ufać. Cena może być jednak wysoka, dlatego pytam: czy jesteśmy gotowi by poradzić sobie bez Nauczyciela? – zapytała, ponownie patrząc po przywódcach. Nie chcą proroka? Dobrze, ale dopóki dychała nie zamierzała siedzieć na tyłku i czekać aż decyzja o porzuceniu bariery ugryzie ich wszystkich w tyłek. Chociaż umrzeć daliby jej w spokojnym otoczeniu.

















