A: S: 1| W: 2| Z: 1| M: 5| P: 1| A: 1
U: W,Skr,Śl,Kż,M,B,O,A,Pł: 1| MO,MA,MP: 2
Atuty: chytry przeciwnik, mistyk, wybraniec bogów
Wygiął tylko lekko łuk brwiowy na podsumowanie Dzikiej Gwiazdy – ze starszymi nigdy się nie kłócił, wolał skinąć głową i zostawić ich w swoim własnym przekonaniu. Choć sam wolał, żeby nikt nie posiadał wobec niego takowego podejścia w przyszłości, na chwilę obecną nakładanie odpowiednich masek i trzymanie jęzora za zębami było nader przydatne. Zupełnie tak, jak mówiła Mielaa, tak też skromnym, tym skromnym skinieniem, którym obdarował zieloną samicę, przyznał w duchu rację kochance. Istna sielanka, cytując jej słowa; istna sielanka, cytując nachalne myśli Kuhu.
A gdy tylko yapian buchnęło z jego nozdrzy, uśmiechnął się w odpowiedzi na wątpiące spojrzenie złotookiej. Też by wątpił, będąc osobą trzecią, żyjącą pod nielogicznym dachem Guardo hao Paulen. Kultura tu, a w jego domu, różniła się bardziej niż kultura wschodnia a zachodnia. A bardzo się różniła, gdyż na Wschodzie podstawą diety były owoce, zaś na Zachodzie – żywe robaki zamaczane w soku z kaktusa. Trudno było stwierdzić, która dziwniejsza, biorąc pod uwagę fakt, że Dzikiej Gwieździe teraz nie przeszkadza zdemolowany zagajnik – ale mu to pasowało. Nawet bardzo. Stąd ten nieprzemijający, nonszalancki uśmiech, wyglądem graniczący z pisklęcym cwaniactwem, ba, nawet dumą. I równie dumnie ruszył w ślad przedstawicielki górskiej rasy, bezszelestnie krocząc tuż za nią.
Stanęli na jednej z większych polan, szumiących od życia niewidocznego gołym okiem. Tam także czekali w ciszy po tym, jak mag odczuł wibracje maddary w powietrzu. Minęło wystarczająco czasu by wypalił ponad połowę zawartości fajki, zanim zjawił się on na horyzoncie. Opiekun Ziemi przełamujący powietrze mocarnymi skrzydłami, kierujący się leniwie w dół, by bezpiecznie wylądować. Latanie w jego stadzie było czymś, na co mogli pozwolić sobie tylko imigranci, abominacje przynoszone na ofiary czy pożywienie... toteż częstotliwość tego widoku łamała coś w Kuhu, że aż z zadumy pstryknął palcami, uciszając wypełzający dym z komina. Schowawszy przyrząd delikatnie do torby, wstał bez ociągania i ustał prosto, jakby na baczność. Jego krok na tyle przypominał mu ruch Toro Moi, że musiał zachować się wobec niego jak wobec lidera batalionu, niezależnie czy nim jest, czy nie. Kiedy tylko skończył mówić, wężowy odpowiedział po nieznacznej chwili ciszy swym zmulonym, acz na siłę pobudzonym, głosem:
– David, czarodziej ze Wschodu, wysłużony. Opuściłem jednostkę oraz miejsce zamieszkania, niekwalifikowany do swej roboty – niewystarczająca masa mięśni na długość mojego ciała. W młodym wieku brałem udział w wojnie na zachodnio-południowej stronie terenów Avalar, odpychając atak koczowniczego stada. Żyłem w ścisłych regułach i monarchii dziedzicznej, szanuję oba, a więc i rozumiem twoje wymagania. Chętnie zapracuję za posiadanie schronienia.
Licznik słów: 408
KARTA KOMPANA
GINFU.GIF
xx
xx
________________________
xx✧ CHYTRY PRZECIWNIK
xxxx
xx✧ MISTYK
xxxx
xx✧ WYBRANIEC BOGÓW
xxxx