OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Smok nie usłyszał gdy Kolec podszedł do niego. Dopiero gdy się odezwał wybudził się z letargu. Spojrzał na niego. W jego oczach mignęła iskierka... zainteresowania?Zupełnie jakby próbował wybudzić się z tago swojego dziwnego stanu... pół trupa.Aiden starał się przypomnieć sobie jak się mówi. Tak dawno tego nie robił... Księżyc? Pięć? A może dziesięć? Od jakiego czasu nie nawiązał z nikim kontaktu? Nie wiedział. Dokładnie nie potrafił orzec.
Cały jego umysł spróbował skupić się na czymś co kiedyś całkiem nieźle mu wychodziło, na kłamstwie. Teraz męczyło go jak wszystko inne. Ale nadal nie można było poznać po nim niczego.
To jedyne się nie zmieniło. Nie wiadomo kiedy kłamie a kiedy mówi prawdę. Zaśmiał się cierpko.
– Kolcu... Czyżbym nie był martwy gdyby dopadł mnie inny seryjny morderca? – zapytał uśmiechając się. Nie był to wesoły uśmiech... przynajmniej oczy nadal były nieobecne. pamiętał jak mu się przedstawił. Zawsze pamiętał. Nawet w tym fatalnym stanie. W tej apatii. Spojrzał znowu przed siebie. Zwiesił łeb nisko, ze zmęczenia. Wyglądał jak bardzo stary zmęczony życiem smok.
– Co cie do mnie sprowadza Naznaczony? Czemu podszedłeś? Czyżbyś znowu miał ochotę wygrać walkę?– zapytał bez zainteresowania, monotonnie. Bez życia.