Lista uczestników:
~ Eurith
~ Fen
~ Griko
~ Ilun
~ Istra
~ Lorelei
~ Mahvran
~ Nanshe
~ Scorpia
~ Sio
~ Obłędny Kolec
~ Opalizująca Łuska
~ Owadzia Łuska
~ Płomienny Kolec
~ Skrwawiona Łuska
~ Słona Łuska
~ Tradycyjna Łuska
~ Wieczorna Łuska (Słodycz Życia)
~ Wspomniana Łuska
~ Zatracony Kolec
~ Zwierzchni Kolec
Zasady Kolejki!
~ W środę o 22:00 kończy się czas na napisanie posta – post pojawi się najpóźniej w Czwartek!
~ Proszę nie przekroczyć 800 słów na post
~ Proszę o jeden post w kolejce
Tipy!
~ Jeżeli wchodzisz w interakcję z innym smokiem – zaznacz jego imię kontrastującym kolorem (red, blue)
~ Jeżeli piszesz coś istotnego ze względu na toczoną fabułę – oznacz akapit łagodnym kolorem lub użyj size by opisać akapit jako znaczący
~ Jeżeli coś jest dla ciebie niezrozumiałe, lub chcesz zrobić coś śmiałego – napisz PW :D

Plaga, czy może się skończyć? Ból czający się z tyłu czaszki Mahvran zdecydowanie nie był przyjemny. Nie pozwalał się skupić. Ale może to właśnie sprawiło, że jej słowa były nieco cichsze niżby chciała – wszystko, jak z resztą każdy, było dla niej szczególnie słyszalne. A jednak sprawiła, że oliwkowa driada pociemniała na twarzy. Nie musiała jednak mówić, że spalenie głównego żerowiska smoków... nie było najlepszym pomysłem.
–
Masz rację, młody smoku. Czas odebrał nam szansę zemsty. Ale nie po to jesteśmy, żeby szukać cudzej śmierci. – Odrzekła najstarsza do Iluna, podczas, gdy jasna driada głaskała koleżankę po ramieniu. Wciąż i wciąż. Najwyraźniej trudno jej było kontrolować swoje uczucia w samotności. –
Dziękuję za te słowa. Ale to nasionko jest zbyt słabe. Umiera. I nie możemy nic zrobić. Możemy tylko wymienić jej życie na inne. – Powiedziała brzozowa driada, odetchnąwszy ciężko.
–
Maddarą? Co to maddara? – Zapytała z nadzieją najmłodsza z rozpaczliwą nadzieją w głosie, ledwo pozwalając Wspomnianej dokończyć swoje słowa. A potem rozpłakała się nagle na słowa Słonej Łuski.
–
Tak. Cierpiała. Czarownica rozszarpała jej ciało, a gdy upadła, zaczęła orać pazurami jej ciało jak glebę, żeby nie posadzić, a wyrwać jej bijące serce! – Wrzasnęła, pełna zawiści, poczuwszy jednak jak palce młódki wbijają się w jej ramię, sama zamilkła. Przepraszająco spojrzała na jasnoskórą i sama uścisnęła dłoń widniejącą na jej ramieniu.
–
Nie grzeszysz inteligencją, smoczyco, zupełnie jak twoja siostra. – Wycedziła zamiast podnoszenia głosu. Ale.. cóż. Mimo że Rakta ani w łusce nie przypominała Mahvran, zostały uznane za siostry. –
Bez lasów zostaniecie zmuszeni do polowania na pustyni, równinach i wodzie. A my jesteśmy zaledwie cząstką tych lasów. Przedstawicielem. W przeciwieństwie do was, my się jednoczymy. – Warknęła. A jednak krzyk spanikowanej wcześniej różowogrzywej coś w niej przełamał. Korzeń, który rósł obok jej ogona zaczął zapadać się w stronę ziemi...
–
To nie dlatego tu jesteśmy, bo została zabita przez smoka. – Powiedziała młoda zielonka, pociągając nosem. –
Ona nie została zabita dla mięsa, tylko dla krwawego trofeum, które zabiło jej drzewo... – Szepnęła, nie będąc w stanie zmusić się do głośnego wyrażenia tych słów. –
Bardzo nieliczne rasy potrafią być tak... tak...
–
Ohydne. – Podsumowała jej towarzyszka gdy pierwszej załamał się głos. Na szczęście dzięki Wieczornej Łusce, nie zdążyła powiedzieć nic więcej.
–
Nie jesteśmy w stanie uratować tego nasionka. Jego matka umierała, gdy ostatni kwiat zakwitł. Teraz schnie, a jego energia ucieka od niego. – Powiedziała ze smutkiem starsza. Sio... Sio sprawił, że mimika brzozowej na chwilę straciła swój spokój, a przebił się smutek. Młódka upadła z płaczem na kolanach, a oliwkowoskóra klęknęła, by przytulić ją do piersi. Korzenie oplatające kończyny Griko i Scorpi zaczęły się rozluźniać, jakby więdły zamiast pokrywać się twardą korą. Jakby cofały swój rozwój.
–
Jej ciało już dawno zabrała ziemia, ale... – Pokrzyk również wtrąciła kilka słów. Brzozowa położyła dłoń na wiosennie wyglądającej driadzie, a ta podała nasionko do jej dłoni. W ten czas i Griko się odezwał, brzozowa driada wyprostowała się. –
Nigdy nie miałyśmy w planach odebrać drapieżnikom ich natury, młody smoku. Polowania, zbieractwo, dzieci szybko zapominają swej młodości, lecz widzę, że smoki dojrzewają dużo wcześniej niż ptaki i kuny. Kanz. – Mruknęła w stronę klęczącej. Ta podniosła głowę i... przetarła oczy. Korzenie, które tworzyły siany klatek, zaczęły degradować, zapadając się łuska po łusce w stronę ziemi. Wraz z nimi, nawet ból głowy smoków zaczął ustępować, choć nie musiało być to powiązane. Echo krzyku dopiero zaś zaczęło znikać z ich podświadomości, a wyraźne słowo zaczęło być... zapominane na rzecz nieprzyjemnego dźwięku.
–
Kurhan? Kamień? – Powtórzyła za Tradycyjną. –
A możecie napisać jej imię na kurhanie? – Zapytała, starając się przestać połykać łzy. Scorpia z kolei, gdy wykopała już porządny na szpon dół, zauważyła, że nie ma już pod co się podkopywać. Tylko malutki, zielony pęd jakby wsiąkł w ziemię tuż przed jej patrzajkami.
A potem... wszystkie draidy zamarły. Zielonołuski podszedł do oliwkowej driady, tej pomiędzy innymi, ale stojącej nieco przed, wcześniej agresywnie wskazując pisklęta, którym groziła. Zanim wpadła na to, co smok chce zrobić, zasłoniła ręką młodszą driadę i wyglądała jakby chciała smoka roznieść, ale... nie zrobiła tego. Wręcz... och. Zatracony przewrócił ją swoim ciężarem i przez chwilę przytulał ją, przyciskając do ziemi. Mógł poczuć zapach sosny i soli smutku. W ogóle nie usłyszała go, jęcząc coś w stylu "zejdź ze mnie, nie mogę oddychać", a przynajmniej pierwszych z jego słów, zanim nie zdążył się z niej zebrać. Słuchała go w osłupieniu, podczas gdy młodsza driada przestała płakać i... I gdy Zatracony skończył mówić, mała dłoń leżała na jego policzku, tarmosząc jego łuski.
–
Wspomnieliście o maddarze... To sposób waszych uzdrowicieli? Ty... – Wskazała na Wspomnianą Łuskę. –
Ty o tym powiedziałaś. Czy ta maddara może uratować to nasionko? Czy możesz mu ją oddać? Brakuje mu siły, której nie da mu woda ani gleba, siły, która jest w jego środku jak w każdym innym życiu. Jeżeli władacie taką siłą... możecie mu ją dać? – Zapytała brzozowa driada, postępując kilka kroków na przód, wdzięcznie upadając na kolana, z oczami wpatrzonymi we Wspomnianą, z nasionkiem leżącym w jej dłoniach, wyprostowanych i otwartych, skierowanych w stronę kleryczki. Czy mogła ona zainicjować... najlepszy możliwy koniec tego dnia? A może zrobi to Fen, po raz kolejny proponując pomoc? Tylko Mahvran i Rakta poczuły w swoich głowach... coś. Przeczucie, że lepiej będzie nie zbliżać się do nasionka.
–
Nie bój się, kochanie. – Szepnęła Milknący Szept, lecz nie swoim głosem i nie głosem driad. –
Jak tylko młodzi sobie poradzą, oddam ci mamę. Jest cała i bezpieczna. – Powiedziała, a złoty pył nad ciałem Szeptu zadrżał, jakby pełen wzruszenia.
//Ból głowy ustępuje! Każdy może spróbować oddać trochę maddary nasionku, niezależnie od znajomości magii precyzyjnej i leczenia