A: S: 1| W: 1| Z: 2| M: 3| P: 2| A: 1
U: W,B,Pł,Skr,M,A,O,MP,MA,MO,Śl: 1
Atuty: Pełny brzuch; Szczęściarz; Twardy jak diament;
Ciepły uśmiech pojawił się na pyszczku samiczki, kiedy Godny się uroczo zaśmiał. Chciała usłyszeć, jak ten śmieje się częściej i oczywiście szczęśliwej, tak fajnie radośnie! Jednak to Chmurka była najlepsza w rozbawianiu innych, Nivis była w tym niestety słaba. Wystarczyło, że Zachmurzona była sobą i już uśmiech cisnął się na pyszczek. Już chciała zacząć robić jakieś głupie miny, aby go rozbawić, kiedy zauważyła pokaleczoną łapę nowego znajomego. Spoważniała zmartwiona. To było przykre, że został tak poraniony. Miała nadzieje, że ten nie robił oraz nie robi tych samych głupot co Mułek i nie okalecza się sam.
– Bardzo boli? Co się stało w twoją łapkę? – Zapytała, patrząc na niego zmartwionymi ślepiami. Nawet jeśli to były blizny, to mogła wysłuchać, jeśli oczywiście by chciał o tym opowiedzieć.
Kiedy zaczął mówić o plusach i minusach zmiany sierści, zerknęła na swoją rudawo-szarą sierść. Znowu przeniosła wzrok na Godnego i się uśmiechnęła słabo.
– Tak, zauważyłam już, że moi przodkowie niezbyt mi ułatwili życie. – Zaśmiała się mimo wszystko. – Twoje umaszczenie też nie jest dobre na polowaniach? Hmmm może jak się okryjemy liśćmi, to nie będzie nas widać? Musimy kiedyś spróbować! – Nie uważała tego za dobre rozwiązanie, choć im dłużej nad tym myślała, to plan wydawał jej się coraz lepszy, gdyby oczywiście starannie wszystko wykonać. Jednak nie wiedziała jeszcze za dużo o polowaniach samych w sobie.
– Ale wiesz, jeśli rude futerko grzeje tak samo dobrze, jak szare i jeśli ci to nie przeszkadza, to mogę Cie ogrzać swoim! – Zapewniła, kładąc się zaraz bliziutko obok niego ze szczerym uśmiechem, o ile jej na to pozwolił. Nie wiedziała czy jego też ogrzeje futerko, tak bardzo jak ogrzewa ją, ale warto spróbować. Niestety całego Godnego nie ogrzeje, ale chociaż trochę.
– Zdarza się i tak, że imię, które sobie wybierasz, nie pasuje. Naprawdę tak się zdarza! – Zapewniła, śmiejąc się z tematu imion. Chyba nie poznała jeszcze smoka, który miałby nie pasujące imię. Może tylko ona była słaba w nazywaniu siebie? Nie przejmowała się tym jednak, zresztą teraz to i tak nie może z tym nic zrobić, co najwyżej zapytać innych o pomoc i mieć już gotowe na następną ceremonię, w której zostanie prawdziwą czarodziejką. – Po prostu nie zastanawiałam się nad tym zbyt długo. Nie spodziewałam się też, że tak nagle zostanę adeptem! To było takie nagłe, niespodziewane. No i wyszła z tej całej presji Filigranowa Łuska. – Parsknęła śmiechem podczas głębszego tłumaczenia incydentu z imieniem. Zapewne niepotrzebnie.
Przyglądała się na nowo Godnemu. Jemu pasowało jego imię. Uśmiechnęła się pod noskiem obserwując w skupieniu, co kombinuje nieco starszy smok. Pokaże jej od razu, czym zieje? Już nie mogła się doczekać! Usiadła więc sobie wygodnie i jak się okazało, nie musiała długo czekać, bo zaraz chłodny podmuch sprawił, że okolica, w której się znajdowali, pokryła się białym szronem, jakby znaleźli się w zupełnie innym miejscu. Było pięknie, czysto. Zapewne widok byłby o wiele piękniejszy, gdyby się nie ściemniało. Patrzyła na niego zafascynowana i słuchała. Zupełnie jakby ją też zamroził, choć w środku było jej cieplutko. Spojrzała na kwiat, który bardzo delikatnie wzięła do łapki. Czy to prezent?
– To było... Takie genialne! Jesteś super! Też się tak nauczę i Ci pokażę, okej? Dlatego musimy się jeszcze kiedyś spotkać! – Nie darowałaby sobie, gdyby Godnego spotkała pierwszy i ostatni raz, jak większość smoków poznanych na terenach wspólnych.
Licznik słów: 553