A: S: 3| W: 4| Z: 2| M: 5| P: 2| A: 1
U: B,L,W,O,MP,MA,Kż,Skr,Śl,Prs: 1| A,MO: 3
Atuty: Regeneracja, Wytrzymały, Szczęściarz, Twardy jak diament, Utalentowany, Przezorny
Jak to do cholery mogła nie wspomnieć o jajach? Brak zaufania to jedno, ale zatajanie informacji na temat jego genów panoszących się po Ogniu, byłoby zamordowaniem wszelkiej przyzwoitości. Miał ochotę wytknąć jej, że w ogóle to zasugerowała, ale się powstrzymał, dziękując w duchu za, bądź co bądź łaskawe przybliżenie mu tej nowiny. Nie powiedziałby, że wspaniałej, bo miał tyle pewności w ponowne ojcostwo, co lubił samego siebie, a to nie zwiastowało nic pozytywnego. Wiedział oczywiście jakie błędy popełnił, ale nie do końca miał pewność, czy jest w stanie zrobić absolutnie wszystko aby ich nie powtórzyć.
– W porządku– odparł na wspomnienie o kompance. Może nie do końca lubił myśleć, że obserwowała i oceniała go jakaś niższa forma życia, ale nie zamierzał włazić z łapami w tożsamość Perły, którą to ptactwo w końcu zbudowało. Od pierwszego dnia pod barierą, aż do teraz jego poglądy na temat niewolenia mniej inteligentnych istot nieco zelżały, choć prędzej wchodząc w strefę możliwych do zignorowania, niż akceptacji. Nim zdołał niepotrzebnie utonąć w dalszych rozważaniach, Perła wspomniała mu o alternatywie wychowawczej, na co podejrzliwie zmrużył ślepia. Aank? Dziwny zbieg okoliczności, bo wiele księżyców temu spotkał duszka o takim samym, bądź bardzo podobnym imieniu, ale jedynie raz, po czym słuch o nim zaginął. Jak na proroka takie tematy szybko zaczynały go drażnić, więc prędzej czy później sprowadził się na ziemię i pokiwał łbem w potwierdzeniu. Był całkiem cichy jak na siebie, ale obecność jaj go stresowała, jakby obawiał się, że pękną tu i teraz, zanim zdoła w ogóle kiwnąć palcem w stronę psychicznego oswojenia się z ich istnienie-
No do jasnej cholery...
Odwrócił łeb w stronę zasłyszanego dźwięku i z wewnętrznym zatrwożeniem odnotował rysę na gładkiej powierzchni jaja. Okropne, miał ochotę złapać skorupkę w obie łapy i ścisnąć ją, żeby nie pozwolić dziecku na przedwczesne wydostanie się na powierzchnię. Cóż sobie wyobrażało wychodząc właśnie teraz, jakby je ktoś zapraszał? Metaforycznie ugryzł się w jęzor, gdy szczelina zaczęła się powiększać, a do wnętrza skorupy wślizgiwać światło, które potencjalnie mogłoby odsłonić schowany wewnątrz grzbiet malca. Ujęty nagłym przypływem ciekawości, Strażnik nachylił się nad niewielkim rozstępem i sztywno przekrzywił łeb, żeby z wysoka zajrzeć do środka. Pisklę zamieszkujące ten jelitowo ściśnięty obiekt (chyba? nie znał się na samiczej anatomii) wyczołgało się na zewnątrz znacznie szybciej niż pierwszego dnia uczynił to Zefir i choć skojarzenie to było bezwartościowe i tak wywołało w Strażniku zirytowanie, bowiem nie miał ochoty na ckliwie sentymentalne rozmyślania. Ten stworek był zresztą inny, niemal w zupełności złoty, jakby natura zapomniała o szlachetnej krwi Quaza i postanowiła stłamsić ją do absolutnego minimum
– Jakie małe– szepnął do samego siebie, choć nie wiedzieć czemu, spojrzał przy tym także na Perłę, jakby oczekiwał od niej jakiegoś potwierdzenia. Nie pierwszy raz widział pisklę, ale obserwując wyklucie akurat teraz, w towarzystwie matki i z nowego rodzaju świadomością na temat wychodwania doświadczał czegoś... intensywniejszego. Stłumił to jak zwykle, ale dopiero po dłuższej chwili.
Mimo niefortunnego koloru stworzonko było poprawnie zbudowane i niemal od razu wykazało się energią, której zazwyczaj brakowało rozespanym smoczętom. Nic dziwnego, w końcu wiele czasu spędzały w ciemności, a świat zewnętrzny nie witał ich zbyt ciepło. Skupione na wnętrzu swojego domku pisklę nie dostrzegło nawet towarzystwa kremowej końcówki ogona, którą Strażnik owinął tak samo wokół niego, jak samego obiektu jego zainteresowania, niczym barierę. Dziecko upaćkane śluzem, nie należało do najurodziwszych, ale choć była to pierwsza myśl drzewnego, zdołał zreflektować się na tyle, żeby zauważyć możliwe ryzyko płynące z bycia nim oblepionym, podczas tak niskiej temperatury. Chcąc odgrodzić młode od lodowatego wiatru, rozłożył jedno skrzydło, które jasnoniebieską błoną, zastąpiło mu szare, mdłe niebo. Nim był w stanie cokolwiek dodać, z wewnątrz jaja wystrzeliło kolejne dziecko, psując całą magię swoją nietypowością. Jak to dwa pisklęta w jednej skorupce? Czy to znaczy, że były upośledzone? Gorsze anatomicznie? Nic z zewnątrz na to nie wskazywało, ale wypełnił go taki lęk, że na chwilę niemal przestał oddychać. Czyżby to przez to, że Perła była już starsza i jej organizm nie był w stanie poprawnie rozdysponować składników? Nie sądził, że to z nim było coś nie tak, bo był prawdopodobnie pierwszą abominacją ze swojego stada, która zaczęła krzyżować swoją krew z innymi. W każdym razie jego rodzice zadbali o nieskazitelną czystość, więc to absolutnie niemożliwe aby komplikacje wyszły od niego. Ile jedzenia mogły mieć w tym zasikanym jajku, jeśli musiały się nim dzielić? Czy to znaczy, że ich mięśnie były rozwinięte niepoprawnie albo ich anatomię trafi szlak, kiedy zaczną dorastać? Cholera, cholera, cholera, co za okropny dzień.
Z ledwością utrzymał rozwinięte skrzydło, z powodzeniem jednak utrzymując zewnętrzny spokój, choć nie trudno było dostrzec, że z wykluciem kolejnego młodego, wstąpiła w niego większa sztywność. Mógł maskować to co czuł, ale nigdy nie udawał satysfakcji. Dzięki osłonie ze skrzydła, młode nie miały wyboru, jak zmierzyć się z widzianymi przed sobą rodzicami, przy czym Strażnikiem odrobinę bliżej, choć nie zagradzał im drogi do matki.
– I oba są złote– zauważył beznamiętnie, spoglądając na nie z wysoka, z prezentacyjnie zgiętej szyi.
Licznik słów: 820
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
♣ szczęściarz ♣
odwrócenie porażki akcji na 1 sukces
raz na walkę/polowanie/raz na 2 tygodnie w misji
♣ twardy jak diament ♣
stałe -1 ST do testów na Wytrzymałość
♣ przezorny ♣
+2ST do kontrataków przeciwników
[color=#585858] ♦ [color=#755252] ♦ [color=#B69278] ♦ [color=#C63C3C] ♦ [color=#B88576]