OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
A więc spotkali się – dwa smoki z różnych stad, o różnej rasie, różnym wyglądzie i różnych charakterach. Jedyną cechą wiążącą było to, iż oboje zdecydowanie nie dysponowali talentem do konwersowania. Każde słowo wypowiadane przez nich zdawało się być rzucone już w rezygnacji, po przeanalizowaniu możliwych ścieżek i zdaniu sobie sprawy z tego, że nic lepszego nie przychodzi im do głowy. Zadawanie dennych pytań, na które otrzymuje się równie denne odpowiedzi – ot, tak w skrócie można to było opisać. Rozmowy Mahvran z jej Braćmi i Siostrami potrafiły mieć więcej werwy, raz na kilka księżyców pozwalała sobie nawet na dłuższą rozmowę, wypluwając z siebie zdanie po zdaniu. Ale to było rzadkie. I zaszczyt dotyczył raczej wyłącznie Plagi. Przy reszcie stad uważała na każde słowo, by nie powiedzieć zbyt wiele. A miała wrażenie, że każdy jej oddech ujawniał skrawek tajnej historii.Kolejnym dowodem na ich nieprzystosowanie do rozmów było pytanie Mętnego. Tak, jak w przypadku Infamii mogło mieć jeszcze sens – bo z racji zapachu, upodobań środowiskowych i wyglądu, jakaś jej część nakazywała przypisywać go raczej do Wody, niż do Ziemi – tak w jej wypadku sprawa była raczej oczywista. Przez jej osobistą woń wanilii, cynamonu i nut krwi przelewał się charakterystyczny zapach Cienia i Plagi – swego rodzaju stęchlizny, wilgoci, która towarzyszy im w obozie, umiejscowionym wśród gór i skalnych labiryntów. Pytanie więc skwitowała krótkim, kąśliwym uśmiechem, który pojawił się jednak na mniej niż jedno uderzenie serca i łatwo byłoby go przeoczyć, uznać za złudzenie, a winowajcą uczynić płatający figle mrok bezgwiezdnej nocy.
Ona widziała go doskonale, przystosowana do tych warunków. Wątpiła, by samiec cechował się podobną percepcją, jaką posiadali żyjący w mroku Siewcy Plagi, więc w ciszy rozkoszowała się tą nutą przewagi, jaką nad nim miała.
– Mmmhhhmmm. – Przeciągłe, znudzone mruknięcie było twierdzącą odpowiedzią. A więc tę część mieli za sobą. On Ziemny, ona Plagijka. Obecnie dwie strony barykady. Zerwane sojuszu z Ziemnymi cieszyło ją. Nie żywioła do nich ciepłych uczuć, byli zainteresowani wyłącznie zyskiem, wyszarpując Pladze trzy czwarte skarbca w ramach "miłosierdzia".
Nie, żeby Plaga, w jej mniemaniu, w tej sytuacji postąpiła inaczej. Chociaż według Mahvran do zabrania skarbca doszłoby poderżnięcie gardeł, aby zysk zmaksymalizować.
– Nie masz za bardzo w czym. – Odparła, nadal czując pragnienie i chcąc zatopić wargi w życiodajnej cieszy jeziora, zniechęcona jednak tym, iż obecnie woda w jej pobliżu była skażona aurą Ziemnego. Nie, żeby z tych wód nie korzystały obce smoki każdego dnia. Wiedziała o tym, a jednak... Odeszła jej chęć na rozkoszowanie się zimną wodą. Jej suche gardło będzie musiało jeszcze trochę zaczekać.
– Nie boisz się podróżować sam, poza terenami swojego stada, w samym środku nocy? – Zapytała w końcu, pchając rozmowę do przodu. Poczuła się nagle zbyt rozochocona do pogróżek-nie-będących-jeszcze-pogróżkami, a raczej bardziej niepokojącymi pytaniami. I tak brzmiało to lepiej, niż ciągniecie konwersacji tokiem "ile masz księżyców?" "a co tam u mamy i taty?".
























