A: S: 4| W: 2| Z: 5| I: 1| P: 1| A: 1
U: B,Pł,MA,L,S,M,W,Kz,Skr,MO,MP: 1| A,O,Śl: 2
Atuty: Szczęściarz, Oporny magik, Twardy jak diament
Słoneczko wiedziała, że zawiodła, czuła to całą sobą. Była Łowczynią od sześciu księżyców, ale od tego czasu na nie wiele się nie zdała, polowania nie szły jej wcale dobrze, chociaż tak marzyła, aby być wielką Łowczynią, godną swego stanowiska, zdolną do wykarmienia stada...
Ale gdyby nie pomoc ojca, nigdy by jej się to nie powiodło, a więc nie były to jej zasługi, a jego właśnie. Czuła się niczym oszustka. Zrezygnowawszy tego popołudnia z dalszego polowania, które nie przynosiło owoców, postanowiła pierwszy raz, z własnej woli, wybrać się ku terenom wspólnym, jak zwały je smoki. Nigdy nie zapuszczała się tam dla celów towarzyskich, nigdy nie spotykała się z nikim, była zbyt bojaźliwa, zbyt nieśmiała, aby takie przedsięwzięcie miało jakikolwiek cel w jej przypadku. Z upływem księżyców, miast wydorośleć, nadal zachowywała się niczym pisklę, niewinne i niezwykle nieśmiałe, chociaż jej ciało było słusznego wzrostu, nabierała powabnych, smukłych, długich kształtów. Tułów wydłużył się, łapy wysmuklały... pysk nabrał tego charakterystyczego delikatnego rysu dorosłości, ale duże, jaskrawe zielone ślepia nadal były po pisklęcu delikatne, płochliwe, chociaż zarówno niezwykle rozumne i przenikliwe, jakby w jej ciele mieszkały dwie skrajne istoty, ta młoda i niedoświadczona, jak i wiekowa.
Wędrując lekkim, acz niezwykle ostrożnym krokiem poprzez Zimne Jezioro, rozglądała się czujnie, z przestrachem dookoła, unosząc krótkie spiczaste uszka, gdy wtem w oddali, na jednej z ośnieżonych skał, dostrzegła kolczastą szarą sylwetkę, jeszcze nie czuła zapachu samiczki, jak się domyślała, jednak nie ruszyła ku niej, a zaszyła się pomiędzy rachitycznymi krzewami, zerkając z ciekawością na ów personę.
Licznik słów: 248