A: S: 1| W: 3| Z: 4| M: 5| P: 3| A: 1
U: Śl,Skr,Kż,B,Pł,MO,Prs,A,O,MP: 1 | Pł,W: 2 | MA: 3
Atuty: Okaz Zdrowia, Szczęściarz, Mistyk, Wszechstronna, Przezorna
"Ulecz Kruka" rozbrzmiało polecenie, więc Honi kiwnęła dziarsko głową i nie kontynuowała rozmów pod kątem jedzenia – nie, ona tu nie jest od tego. Usiadła przy rannym zwierzęciu, zaczęła coś mówić do niego spokojnym i przyjaznym głosem, jak zawsze, może dla uspokojenia, może żeby jak najszybciej się zaznajomić, a że nigdy nie oczekiwała na odpowiedzi pacjentów, to i koń-rozmówca-niemowa w niczym jej nie przeszkadzał.
Rana nie wyglądała na najświeższą. Robaki powoli wyżerające mięsko wewnątrz także nie wróżyły dobrze. Wyczarowała dwa pazury o płaskim, ale chropowatym spodzie, doskonale nadające się do chwytania larw i zanim przystąpiła do okładów z ziół, po przecież takowe nie przedarły by się do rany, tylko nawilżyły co najwyżej tłuste, obłe ciałka pasożytów, jeden po drugim wyciągnęła je z rany. Wszystkie trafiły na dno wyciągniętej przez nią miseczki i gdy tylko widziała już nie ich ruchliwy splot na kończynie, a ranę, najżywszy ogień, choć drobny, wybuchł w naczynku; i każde żywe stworzenie w jego obrębie, to jest, robaczki, pochłonęła nicość. Proch się wysypie w śnieg, miskę odkazi.
Najważniejsze, że miała wreszcie dostęp do rany. Wyciągnęła z torby niewielką, drewnianą nieckę i dokładnie starła na nią ususzony korzonek żywokostu, a następnie mieszając sprawnie, dodawała wody po dużej kropli, aż wyszła jej odpowiedniej konsystencji maź. Zgarnęła całość na palce i jednym ruchem przeniosła na odkryte mięso, rozsmarowała dokładnie starając się przy tym zachować tyle delikatności, ile tylko się dało. Wyczyściła prędko umoczoną w żywokoście łapę i sięgnęła po liść nawłoci, który rozgniotła w palcach aż blaszka zmiękła i puściła soki i ułożyła ją tam, gdzie poprzednia maść nie sięgnęła, a gdzie wciąż przydałaby się pomoc. Mając to za sobą, sięgnęła w źródło.
Położyła łapę na boku Kruka i wniknęła w niego maddarą. Impuls posłała ku złamanej kończynie – wniknęła w kość, obie jej części, zbierając do kupy większe fragmenty pęknięcia, z których wciąż można było coś ułożyć i nastawiła je do siebie odpowiednio, po czym pobudziła do zrośnięcia się – szczelina stracić się miała pod nowiutkimi komórkami kostnymi, tworzącymi twardą skorupę na zewnątrz i kontynuującymi mnogość filarków wewnątrz. Wyczyściła okolicę z odłamków mniejszych, po czym mogła spokojnie zregenerować błonę tulącą kość która zapewne także została nadszarpnięta przy złamaniu i przeszła w naczynia – zatamowała krwawienie, regenerując uszkodzone ścianki i odtwarzając je tam, gdzie wgniotły się bądź nadszarpnęły całkowicie, a gdy sieć była już z głowy, wzięła się za usuwanie skrzepów zalegającej poza żyłami krwi, a następnie reszty zamieszania – tkanek nadgnitych przez ząb czasu, które prościej było odtworzyć niż odratować, uszkodzeń spowodowanych larwinmi ząbkami, a także ogólnego brudu jakimi były ich odchody czy drobnożyjątka prosperujące w takim środowisku. Gdy pęcina lśniła już czystością a infekcja została wytępiona, zostało jej już tylko wypełnić ubytek w mięsku i skórze – tak też i zaczęła robić. Pobudziła zdrowe pęczki włókien mięśniowych, aby na ich wzór już zaraz obok kontynuowały się w miejscu po wygryzieniach, po czym zaczęła powlekać całość skórą – podejrzawszy najpierw wzór typowej, końskiej w tym miejscu. Pracowała od najgłębszej warstwy do tej położonej już przy samym świecie dziennym, którą porastała sierść. Jeśli nie umiejętności, to niech szczęście dopomoże... Wycofała się z Kruka czując, że zrobiła, co mogła.
– Powinien już wkrótce znów biegać jak jednorożec. I nawet go nie skubnęłam. – powiedziała pogodnie, trochę żartobliwie-zaczepnie i mrugnęła wesoło do Flanny, w jakiej tylko dogodnej przerwie co nastała w jej rozmowie z Mętnym i Wodną. Obawiała się cokolwiek robić więcej bez pozwolenia – czy gnomka ucieszy się z uszanowania przestrzeni i leczenie tylko, kiedy prosi, czy właśnie zdenerwuje ją brak pośpiechu? Miodowej nie sposób było wiedzieć, ale taką drogę zdecydowała obrać, więc co ma jej Flanna powiedzieć, niech powie, różne obelgi już poznała, zawsze można poznać więcej. – To samo tyczy się ciebie. Jeśli mogę... – i już przysunęła magią bliżej naczynko na zioła.
Mokradło stanął jak wryty na otrzymany... prezent? Zerknął niepewnie na Dziewannę, co ma robić, czy mordować, czy uciekać, czy może po prostu... oddać się socjalizacji z innymi ptakami jak to się miały sprawy za dawnych czasów. Ale bagienna nie odpowiadała, zaabsorbowana rannymi. Kogut napuszył niepewnie pierś i widać było, że jest zawstydzony swoim niezdecydowaniem, po chwili uszedł o krok w tył, runął głową w dół, dziobnął ziemię raz; drugi; rozgrzebał coś pazurami. I już po chwili oczom maskonura ukazać się mogła zamrożona, chuderlawa dżdżownica. Ach, to nie sezon! Ale może się spodoba? Kuropatwa krótkim, ale szczerym gestem łba zaproponowała przekąskę za ten gustowny patyczek.
Licznik słów: 728

→ Okaz zdrowia: odporność na choroby, brak +2 ST po 100 księżycu;
→ Szczęściarz: 1 sukces zamiast niepowodzenia raz na 2 tygodnie;
zużyty: 13.12
→ Mistyk: raz na walkę +1 sukces do ataku magicznego;
→ Wszechstronna: -1 ST do testów umiejętności opierających się na Percepcji i Sile;
→ Przezorna: +2 ST do kontrataków przeciwników;
→ Błysk przyszłości
zużyty: 13.10
Kalectwa:
Brak skrzydeł, niemożność Lotu;
Niedowład lewej przedniej łapy (+1 ST do akcji fizycznych);
Wzdęcia i bóle brzucha (+1 ST do wytrzymałości).
| |