OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Zaraz i ona nadleciała, na umówione miejsce spotkania. Była trochę zaskoczona, bo raczej rzadko smoki z innych stad potrzebują usług obcego uzdrowiciela, ale jak była potrzeba to nie odmawiała pomocy. Wylądowała przy nich i jeszcze trochę podeszła –Witajcie -przywitała się oraz kiwnęła delikatnie głową. Obejrzała jednego i drugiego, kojarząc ich jedynie odrobinę. Musiała ich widzieć kiedyś... choć, to nie szkodzi. W żadnym razie. –Rozumiem że to o niego chodzi? -jej głowa skierowała się w kierunku morskiego smoka -Dostałam sygnał że potrzebujesz pomocy, więc odezwałam się i przybyłam tu najszybciej jak potrafię. Nazywam się Przebłysk Wspomnień i jestem z Ognia -mówiła łagodnym i spokojnym głosem, żeby smok przypadkiem nie zdenerwował się mocniej. Faktycznie, smok wyglądał na dość nerwowego. Wyciągnęła z swojej torby miseczkę i kiwnęła palcem, żeby Błysk podał jej korzenie kaliny o których dała mu znać wcześniej. Kiedy je dostała do łapy, oczyściła je i ukroiła je ostrym pazurem na większe plastry. Wylądowały w naczyniu, a maddarą zgarnęła wilgoć z powietrza i zaczęła powoli skraplać ją. Kiedy wody było wystarczająco dużo, złapała ją w łapy i zaczęła nagrzewać, aż stworzył się w miarę gęsty wywar. Podała mu to do łap –Proszę, napij się. Po tym poczujesz się zdecydowanie lepiej -powiedziała do niego, mając szeroki uśmiech na swoim pyszczku. Musiała poczekać aż samiec zrobi to o co prosi. Bez pośpiechu. Kiedy skończył wypijać, smoczyca przybliżyła się do Krwawego, wyciągając do niego dłoń –Teraz będę leczyć magicznie -rzekła, kładąc ostrożnie łapę na jego barku.I wtem, wpuściła swoją maddarę do jego ciała. Początkowo dotarła do jego głowy i tam też zabrała się za łagodzenie jego skołatanych nerwów, które pewnie zostały naruszone przez tą całą sytuację, przez którą przechodzi. Starała się go wyciszyć i uspokoić na miarę swoich możliwości, tak, żeby też przypadkiem nie zasnął. Nie chciała go przecież otumanić. Chciała też rozluźnić jego mięśnie żeby poczuł ulgę, poprawić krążenie krwi w jego ciele, jak i rozprowadzić też leczniczą moc korzenia. Miała nadzieję, że to co robi uspokoi samca, żeby z czystą głową i myślami mógł powrócić do siebie, i załatwić swoje sprawy. Kiedy skończyła, wyszła maddarą i odsunęła się, dając samcowi przestrzeni.




















