A: S: 1| W: 3| Z: 5| M: 1| P: 4| A: 1
U: B,P,O,W,MA,MO,MP,L,Śl,M: 1| Skr,Kż: 2 | A: 3
Atuty: Wierny druh; Pamięć przodka; Poszukiwacz; Znawca terenów
Sroga słuchała dość uważnie (nie mówiąc już o obserwowaniu), przygotowując się do, w teorii, niemożliwego. Bo przecież unieść samemu takie cielsko jakim się jest, w dodatku się poruszyć i szybować nad tymi wszystkimi, którzy nie byli na tyle zdolni by nadążyć... wydawało się poza jej możliwościami. W przeciwieństwie do tego, co jej wmawiano, ona to osiągnie. Po to ma skrzydła. Po to jej ich nie odcieli. Sami się prosili. To była ich głupota, a zresztą i głupota Ognistej: pozwolić jej dotknąć nieba. Niby umiejętność podstawowa u smoków... lecz w ich wierzeniach mogli to robić tylko wybrani. I tak będzie o sobie myśleć gdy tylko ziemia stanie się zapomnianym ogniwem świata.
Tak też mięśnie powlokły ją samą – idea, wydawało się, zostawała tuż za nią, służąc za niepokaźny cień, jedwabistą firanę. Był tylko obraz roztańczonej, wyszalałej młódki w tumanach śniegu, a ten skrzypił, co chwila brzmiąc w uszach na miarę trzaskających o ściany biczy. Uciekała, na oko zlana strachem, który ociekał z niej ostetancyjną szarfą – ale w sercu coraz lżej, jak gdyby wypuszczona z więzów, za pstryknięciem palców wolna. A ziemi pod opuszkami palców coraz mniej, ta istnie rozpływała się pod ogromnymi lotkami wątłych, pierzastych skrzydeł.
Raptem wyskoczyła, z wszelkich sił w młodym ciele, niewyrośniętym od tylu cykli; zaś skrzydła zgięły się w konwulsji śmiechu Srogiej, jaki niósł się słabo po opuszczonym gruncie. Zimne powietrze rzuciło nią w tył, targało chwilę na swej własnej tafli, przypominając strażnika na tyle złowrogiego, że plującego w ślepia i szarpiącego śmiałków. Rebhfrua w ojcowskim geście wyrzucił ramiona do przodu, wielce zlękniony – jednak na próżno szukać istoty o bardziej wyidealizowanych ambicjach niż Viggrod. Bo w powietrzu poczuła, że te miano może wreszcie nosić bez trudu w piersi. Rozłożyła pióra, skuliła włochate łapki pod klatą aż wreszcie poczuła, że znajduje się na równomiernej linii świata, już nie w pionie, acz w poziomie, sunąc z furkotem własnych lotek. Głuche uderzenie skrzydeł niosło ją w przód, gdy lodowy zew smagał jej futrem, a drugie, już bardziej swobodne, sunęło nią po ziąbie. I gdy zgięła lekko lewe skrzydło, przechyliła tułów ku niebu, a kręgosłup wygięła, skręt udał się bez większych przeszkód, wlokąc ją w lewo. Lądowanie będzie zanadto proste – powtórka z rozrywki z momentów, w których próbowała utożsamić się z warstwą powietrza, ustawić się w poziomie niżej, pozwalając ogonowi na wtórne wibracje podekscytowania. Jednak prostowanie, rytmiczne uderzanie oraz trzymanie prosto skrzydeł było męczące, jeżeli nie używało się ich przez dwadzieścia księżyców – tak też Sroga pozwoliła sobie beztrosko szybować aby nie nagiąć swego limitu, a łeb odchyliła w tył:
– REBHFRUA! – szorstki ryk przedarł na wskroś niemałą odległość dzielącą ją z nierozłącznym kompanem, lecz ponowiła go, gdy wiatr zaszumił głośniej, strzępiąc jej pióra. Ptaszydło wybałuszyło oczy w drapieżnym odruchu, źrenice zwęziły się za małą sylwetką właścicielki, a ogon niecierpliwie zatrzeszczał gdy harpia bezproblemowo ukazała go dumnie. Skinął głową w stronę Ognistej, po czym z wyskoku rozłożył się w niebiosach jak skórzany latawiec, brzęcząc pasem na nieme pożegnanie.
I tyle po nich było, ponieważ to północna miała od początku zamiar ulotnienia się stamtąd. Wreszcie mogła. Jako coś więcej niż na początku.
// zt //
Licznik słów: 517

_________________
Viggrod Selva
smoczyca
Rebhfrua Khvalen
samiec harpii
_________________
• ᛝ pamięć przodka ᛝ •
-2 ST do ataków oraz obron podczas walki z drapieżnikami
• ᛝ poszukiwacz ᛝ •
raz na tydzień + 1 sukces na percepcję
• ᛝ znawca terenów ᛝ •
raz na dwa tygodnie zdobycz dająca (4/4) pożywienia / kamień szlachetny / dorodne zioło
• ᛝ piękna peleryna ᛝ •
dodatkowa kostka do aparycji
_________________
