A: S: 1| W: 3| Z: 2| M: 5| P: 3| A: 4
U: W,B,L,Prs,A,O,MP,Śl,Kż: 1| MO,Skr: 2| MA: 3
Atuty: Ostry słuch; Szczęściarz; Mistyk; Przezorny; Otoczony
Niecały księżyc wcześniej
~ Nie wiem, gdzie jesteś, nie wiem, co robisz. Gdybyś jednak chciała się spotkać raz jeszcze... Będę za księżyc czekać na terenach wspólnych, niedaleko granicy i źródła Tyralu. ~ spróbowała wysłać mentalną wiadomość do konkretnej smoczycy. Będzie wiedziała, kto woła. Gdyby tylko wiadomość dotarła. Stojąc przy granicy z Plagą – nie mogła być tego pewna. Jednak miała nadzieję. Po skończonym patrolu wolnym krokiem wracała do obozu, myśląc. Zastanawiała się mocno nad sobą, nad tym uczuciem, które ostatnio uderzyło jej do głowy. Nie wiedziała, czego chce, czego oczekuje, ani co zrobi, gdy znów spotka Ha'arę. Dlaczego właściwie tak bardzo by chciała się z nią zobaczyć ponownie? Nie do końca rozumiała. Pamiętała ostatnie spotkanie, miękkie futerko, słodki zapach i bardzo przyjemny dla ucha głosik. Ale to nie było przecież wszystko. Liczy się wnętrze! Ale nie mięsko i podroby, a to, kim się jest. Coś jak maddarowe źródło, ale ciut mniej schowane, widoczne przez to, jacy jesteśmy. Co Paqui wiedziała o tej samiczce? Szczerze, to bardzo niewiele. Ale czy to problem? Może właśnie tego chciała od tego spotkania – lepszego poznania uzdrowicielki. Chciała by dowiedzieć się, co lubi, jak żyje, czego pragnie od swojej przyszłości. Ale czy sama Paqui znała odpowiedzi na te wszystkie pytania w stosunku do siebie?
Droga do obozu była bardzo długa, szczególnie, gdy szło się aż tak wolno. Drzewna jednak nigdzie się nie spieszyła. Chciała dokładnie przemyśleć to, co chce robić dalej, a także – może w końcu odpowiedzieć na pytania. Co lubi Paqui? Dopiero zaczęła, a to już było bardzo trudne. Lubiła grotę, zawsze pełną jej rodziny, którą to kochała z wzajemnością. Nawet często niechętna do innych Kwiat była dla niej bardzo miła w swoim milczeniu. Lubiła zabawy i harce. Nie było zbyt wielu skorych do igraszek piskląt, gdy się wykluła. Byli co prawda kompani, ale uciekająca w powietrzu sowa nie była na pewno idealnym partnerem do zabaw. Choć miała już parę księżyców – była pełna dziecięcego wigoru, energii, nawet jeśli wydawała się aż nazbyt spokojna. Gaj już dobrze wiedział, jak bardzo potrafi dać w kość, gdy chce coś osiągnąć. Lubiła patrzeć na wodę... Te wszystkie rybeńki i drobne stworzoka – od dawna ją ciekawiły. Co innego substancja, w której żyły, ta od zawsze była najzacieklejszym wrogiem młodej łowczyni. Mokre łuski były niemal sennym koszmarem, budzącym ją nagle w czasie nocnego deszczu. Gdy była kiedyś z Pyzatym w morzu. Nie było tak źle, gdy się już przyzwyczaiła, ale potem to topienie... Wolała nie moczyć się znowu. Co jeszcze lubi? Emocje na polowaniach, to było oczywiste! Choć smoka nie chciała by skrzywdzić – miała w sobie coś po mamci Jelitko. Uwielbiała ciepłą krew, rozrywane mięso, skóry. Lubiła, gdy widziała, jak życie jej przyszłych prób kulinarnych ucieka nacięciami, jakie pozostawiła przez swoje szpony. Lubiła motyle, kolorowe kwiaty i wszystko to, co prezentowało sobą różnorodne barwy. Jej ulubionym zjawiskiem była tęcza. Nie była co prawda bardzo częsta, ale gdy się już pojawiała – Paqui zawsze patrzyła w niebo, zastanawiając się, gdzie sięgają jej końce. I czy w ogóle gdzieś się kończy.
Jak żyje? To wydawało się o wiele prostsze. Jest łowcą, więc niemal każdy dzień spędza na kolejnych poszukiwaniach tropów, owoców i wszystkiego, co mogło by zapewnić sytość rodzinie. A w grocie? Obecnie głównie sypia i uczy się przygotowywać coraz to lepsze posiłki ze zdobytego mięsa. Chciała by mieć więcej czasu, by spędzić go z rodziną... Może po kolejnym polowaniu, gdy zapasy będą wystarczające, powinna zrobić kilka dni przerwy i zwołać wszystkich na jakieś wspólne gry i zabawy? To było by piękne! Może Ha'ara by znała jakieś popularne w jej stronach rozrywki, które mogły by zainteresować całe stado Wody? Paqui szczerze liczyła, że uda im się spotkać w umówionym miejscu – więc ma już przynajmniej jedną rzecz, od jakiej może zacząć dyskusję! Sukces!
A czego oczekuje od dalszego życia? Tego, czego nigdy nie brakowało jej do tej pory. Szczęścia, radości, pogody ducha, mnóstwa miłych smoków dookoła i odrobiny spokoju, gdy zapada zmrok. Ale to takie proste... Tylko po co coś więcej? Od jakiegoś czasu czuła lekki niedosyt, jakby coś się w niej zmieniło. Wyrosła, nieco wydoroślała – lecz nadal pozostawała tym samym, radosnym pisklakiem, który wyluł się na jednej z ceremonii w czasie pory Białych Ziem. Nauczyła się już wiele, wiele rzeczy poznała, ale nigdy niczego jej nie brakowało. A teraz... Chciała mieć się do kogo przytulić bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej. I nie do mamy, czy siostry. One też były bardzo kochane i milutkie. Jednak podobnie jak Szyszka miała Fena, tak i ona – chciała by mieć kogoś swojego.
Zatopiona w przemyśleniach aż po czubki uszu nawet nie zauważyła, kiedy znalazła się w obozie. Nadal jednak nie wiedziała, co teraz. Miała w sumie cały księżyc, aby się przygotować.
___________________
Gdy magiczny gołąb wyruszył w poszukiwaniu drzewnej smoczycy, ta wraz z Gajem byli we Wspólnej Grocie. Mantikora odpoczywała pod niższą częścią sklepienia, wylegując się na miękkich futrach poległych niedawno żubrów. Duży "kotek" był nieco zmęczony po ostatnim polowaniu, a szczególnie – tym ciągłym, bezowocnym poszukiwaniem kamieni szlachetnych. Gdyby tylko wiedziała, jak nauczyć go śledzenia zwierzyny – mógłby być taki przydatny! Nadal był, ale... Nudził się. Aż nazbyt często, gdy znalazł czyjś trop, ale nie mógł sam za nim podążyć. Może ktoś jej kiedyś pomoże z nauką?
Tymczasem sama Pasja była bardzo zajęta. Termin wezwania, który sama ustaliła, zbliżał się nieubłaganie, a to, co przygotowywała nadal nie było idealne! Neira była bardzo pomocna, gdy Paqui ją o to prosiła. Kawałki świeżego mięsa nie były równo posiekane, daleko im było do kostek, które chciała uzyskać. Zgarnięte z magazynu owoce nie były obrane idealnie. Albo ścinała zbyt wiele, albo zostawały fragmenty skórki, albo powierzchnia kolejnych kawałków nie była równa. Nawet z orzeszkami miała problem, nie potrafiąc jeszcze do końca zdrapywać tej brązowej, często gorzkiej osłonki. Bardzo się starała, ale nawet pomoc maddary nie wystarczyła. Powinna więcej ćwiczyć, powinna bardziej się starać... Ale wychodziło, jak zawsze. Czy to przez to, że zaczynała już się stresować, jak to będzie i czy w ogóle przyjdzie? Najwyżej spróbuje zawołać raz jeszcze i poczeka na granicy, może tym razem by się jej udało wysłać odpowiednio wiadomość. Na szczęście już najważniejsze rzeczy były gotowe. I tylko czekały na odpowiedni dzień.
Magiczny biały gołąb ostatecznie zatrzepotał skrzydełkami nad Grotą wspólną, zauważając pogrążoną w pracy Pasję. Nadal próbowała równo odbierać słodkie, soczyste gruszki tak, by za te kilka wschodów umiała już wszystko, co trzeba. Wzdrygnęła się wręcz, gdy ptak znalazł się w polu jej widzenia. Aż upuściła w połowie obraną gruszkę na ziemię. Ta poturlała się aż pod łapy mantikory. Gaj, jako mięsożerne zwierzę, nawet się nią nie przejął.
Pasja zauważyła znajomy kosmyk różowego futra w szponach gołębia. Zamrugała w zdziwieniu i wyciągnęła ku niemu prawą łapę wtedy też otrzymała od niego wiadomość. Ten głos...
– Maaaamooo! Gdzie są Bliźniacze Skały?! – zerwała się błyskawicznie z miejsca, ściskając w łapie miękkie futerko. Wydarła się na całą Grotę, ale i najbliższe okolice. Nigdy wcześniej nie była taka głośna.
Tereny Wspólne... Czy wiadomość jednak dotarła? Pasja była przekonana, że nie minął jeszcze cały księżyc i zostało jeszcze kilka wschodów. Jednak – wzywała już teraz. Co robić?! Spokojnie, kilka głębszych wdechów. Paqui jest w końcu łowcą – może chce tylko coś zjeść? Zabrała przygotowaną wcześniej, już niemal pełną torbę z legowiska. Miała tam swoje małe "robótki łapne", przygotowane wcześniej. One także nie były całkiem idealne, ale – to musiało wystarczyć. Włożyła do środka to, co udało jej się przygotować wcześniej i było wystarczająco dobre – obrane orzechy i owoce, ale i trochę mięsa, gdyby rzeczywiście – to głód wołał łowczynię. Chociaż, skoro wołała "słodziutka"... Może jednak na prawdę miała ochotę na jakieś owoce. Jakie to było trudne! Nigdy wcześniej się aż tak nie przejmowała, a tym razem – nawet nie do końca wiedziała, dlaczego tak jest. Może powinna poprosić Szyszkę o radę? Jest starsza, na pewno musiała kiedyś radzić sobie z podobnymi odczuciami. Ale nie miała już czasu na to. Może dzięki przesyłaniu maddarą tego, co będzie się działo w czasie tej małej przygody do całej jej rodziny... Ktoś pomoże jej podjąć decyzję, co powinna zrobić, gdy stres sprawi, że zmieni się w posąg.
Zabrała torbę i przewiesiła ją sobie przez ramię. Chciała być tam jak najszybciej, więc ruszyła, najpierw moment biegiem, by po chwili rozłożyć skrzydełka i wbić się w powietrze. Machała żwawo, starając się nabrać prędkości. Łapki podwinęła i trzymała blisko siebie. Uniesiony ogon poruszał się na wietrze, pomagając utrzymać równowagę. Praktycznie cała długość terenów Wody, nie licząc morskiej części – tak długą drogę musiała przelecieć. Starała się oddychać spokojnie, ale mimo to – serduszko próbowało wyskoczyć jej z piersi. Uderzało mocno, szybciej niż zwykle. Krew buzowała w żyłach, a mięśnie spinały się nadmiernie. Już blisko, jeszcze chwilę...
To już tutaj. Bliźniacze skały. Tajemnicze miejsce, w dużej części porośnięte lasem. Paqui zaczęła zataczać koła nad tym miejscem, trzepocząc skrzydłami, powoli obliżając lot. Wypatrzyła lekkie przerzedzenie w jednym miejscu gęstwiny. Celowała właśnie w tamto miejsce, próbując unikać bliskiego kontaktu z drzewami. Lubiła swoje łaciate błony, nie chciała więc ich potargać. A potencjalne otarcia łusek... Wyliże się. Uważając bardzo na swoje ruchy, coraz to bardziej obniżała lot, by ostatecznie dość twardo wylądować między drzewami. Czuła jak dreszcz przeszedł przez jej ciało. Była blisko, choć nie wiedziała jeszcze, gdzie teraz powinna się udać. Miała wciąż jednak... Ten kawałek różowego futerka, który jeszcze przed wyruszeniem przyczepiła do torby. Chwyciła go pomiędzy swoje długie, łuskowate palce i zbliżyła do nosa. Wciągnęła kilka razy powietrze, chcąc jak najlepiej zapamiętać ten słodki zapach. Następnie zaczęła węszyć w okolicy. Czuła ten sam zapach! Było niczym na polowaniu, tylko tym razem jej "ofiarą" nie miała być zwierzyna, a urocza Plagijka. Ugięła łapki, złożyła skrzydełka, uniosła ogonek.. Przyjęła pozę idealną do śledzenia, po czym ruszyła dalej, podążając za zapachem, błądząc pomiędzy drzewami.
Czy to tu? Czy to już? Gdy las nieco ustąpił, lecz nadal zacieniał okolicę – jej oczom ukazał się bladoszkarłatny materiał, przykrywający... Coś. Część skały, a być może nawet wejście do jakiejś groty? Węsząc uważnie, zapach prowadził ją właśnie w tamtą stronę.
Licznik słów: 1653
Uczucia są jak dzikie zwierzęta – nie doceniamy ich gwałtownej natury, dopóki nie otworzymy klatek.
Richard Paul Evans, Słonecznik
Atuty:
→ ostry słuch– dodatkowa kość do testu Percepcji opartego na słuchu .
→ szczęściarz– odwrócenie porażki akcji na 1 sukces raz na walkę/polowanie/raz na dwa tygodnie w wyprawie/misji/polowaniu łowcy/1 etapie leczenia.
Następne użycie: 15.11.2020
→ mistyk– raz na walkę +1 sukces do ataku magicznego
→ otoczony– możliwość walki z dodatkowym przeciwnikiem/zwierzyną za cenę +1 ST
→ przezorny– +2 ST do kontrataków przeciwników.
Gaj – Mantikora
S: 3 W: 2 Z: 1 M: 1 P: 2 A: 1
B: 1 A: 1 O: 1 Skr: 1 Śl: 1 Kż: 1
Gaj by Lepka Ziemia
Gadzinka – Salamandra
S: 1 W: 1 Z: 1 M: 1 P: 1 A: 1
B: 1 Pł: 1 A: 1 O: 1 Skr: 1