OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Nie pospieszałam samca, czekałam, aż rozstanie się na chwilę z Energią, a przynajmniej na chwilę ją oddali. Gdy twór zamigotał i zniknął, uśmiechnęłam się nieznacznie pod nosem i spojrzałam na niego, dostrzegając, że i on mi się przygląda. Jego płomienne ślepia błyszczały, napełnione odnalezioną energią. Gdy uniósł skrzydło, odetchnęłam głębiej, dopiero teraz czując, jak mocno uciskał mnie do ziemi. Poruszyłam się lekko i w końcu uniosłam się na łapach, otrząsając się lekko, by zmierzwione futro nieco się ułagodziło.Skinęłam mu głową, słysząc jego podziękowania.
– Proszę. Korzystaj z tej mocy mądrze, Deszczowy Kolcu – odpowiedziałam cichym głosem, a nastepnie spojrzałam przed siebie. Śnieżyca przybrała na sile, targana przez mroźne porywy wiatru. Ale musiałam już wracać. Zbyt długo byłam z dala od swego Stada. Chociaż jakoś nie wracałam do niego z euforią.
– Nie, nie każdy. Ale życzę ci, abyś trafiał tylko na takich – dodałam i zerknęłam na niego kątem ślepia. – Muszę już iść. Żegnaj, Deszczowy Kolcu – mruknęłam i wyszłam na śnieżycę, unosząc się lekko na zadnich łąpach, rozprostowując rozłożyste, potężne skrzydła, którymi machnęłam lekko. Granatowe lotki naznaczone srebrnymi okręgami zamigotały lekko, a ja w następnej chwili wzbiłam się w powietrze, mknąc ku góze, jakbym chciała połączyć się z przodkami, a nastepnie zawróciłam płynnie ku terenom swego stada.