OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Paqui już tego nie pamiętała, jednak gdy była mała, bawiła się z mamą na wyspie. Był z nimi żywiołak dorosłej smoczycy, wodny tygrys, Tecuani. Był dość zaczepnym stworzeniem i w pewnym momencie spryskał ich wodą. Lianka chciała się na nim zemścić niejako, rzucając w niego piaskiem. Pasja tymczasem, zamiast do niej dołączyć, stanęła pomiędzy nimi, unosząc przednie łapki i rozkładając skrzydła. Chciała bronić małego "zdrajcę", widząc w nim bardziej głupiutkiego braciszka, niż wredne zwierzę. Sama zresztą miała wtedy tylko kilka księżyców. Można by powiedzieć, że historia jak każda inna, ale... Pokazuje dobrze nawet obecne podejście Pasji. Szkoda, że sama nigdy już jej nie opowie.Grzbiet Paqui pokryty był dość twardymi łuskami, a szczególnie w miejscu przebiegającej po nim, wyraźnej, zielonej pręgi. Te były najgrubsze, najtwardsze i najbardziej odstające, chroniąc skryty pod spodem kręgosłup smoczycy. Ta zdawała sobie sprawę, że nie ma dość siły, by przez dłuższy czas nosić na sobie partnerkę, dlatego niestety, nie mogła sobie do końca pozwolić na pochwalenie się łowami, szukając choćby najbliższych smoków. Gdy złapała w pysk obie, pozostawione przez smoczyce torby, udała się w kierunku groty. Na odpowiedź na swoje pytanie uśmiechnęła się szeroko. Ich miłosne gniazdko było bardzo blisko, a zbliżający się zmierzch zapowiadał się bardzo... Bardzo ciepło.

















