A: S: 1| W: 3| Z: 2| M: 5| P: 3| A: 4
U: W,B,L,Prs,A,O,MP,Śl,Kż: 1| MO,Skr: 2| MA: 3
Atuty: Ostry słuch; Szczęściarz; Mistyk; Przezorny; Otoczony
Nim przybyła Ha'ara ze swoim tatą – zjawiła się Wodna gromada. Choć Pasja wiedziała, że dając Falom możliwość zaproszenia innych smoków przyjdzie ich na pewno o wiele więcej, tak... niewiele brakowało do tego, by jednak większa część samej Wody się zjawiła. Nie było jednak w tym nic złego. Zacznijmy jednak od początku...
Najpierw zjawiła się Rucze, co Pasja... niejako przewidziała. Sama Stawała się coraz to bardziej głodna, a że ostatnio jadły razem – to musiała być już wygłodniała! Szczególnie, że była nieco większa od drzewnej samiczki. Pasja spoglądała na nią, jak nadlatuje na oczyszczone wzgórze. Uśmiechała się szeroko i, gdy została tyknięta w bark łuskowatym nosem, przysunęła łeb bliżej jej ciała. Choć Paqui nie miała zbyt długiej szyi, sięgnęła nią szyi Gawędy, wtulając w nią pokryty drobnymi wypustkami policzek. W sumie i tak musiała się dłużej zastanowić, nim w ogóle zrozumiała, co piastunka do niej powiedziała.
– Paqu chciała baldzo zeblać wszystkie Fale, któle tylko mogły przyjść. Ma mały plan, ale... chce, byście miały niespodziankę. – odpowiedziała jej miło. – Cieszę się, że przyszłaś. – dodała, choć zrobiła to w sposób... inny niż zazwyczaj. Nawet jej piskliwym głosem brzmiało to normalniej od tego, jak zazwyczaj się wypowiada. Nawet to zaproszenie, jakie wszystkim wysłała – było nieco inne.
Kolejna na miejscu była Szyszka, a tuż obok niej Fen. Podobnie jak Paqui, ta dwójka wyglądała na iście zadowolonych z życia. Uśmiechali się i, co Pasja zauważała już wyraźniej, odnosili się do siebie czule. Organizatorka wyszczerzyła miło ząbki widząc, jak dreptają w jej stronę. O ile sama, przygotowana przez Pasję oprawa, a przynajmniej ta widoczna na początek, nie była niczym wartym utajania... Tak pewnie i sam Przywódca nie do końca znał plany łowczyni. To, co miało się wydarzyć później... o tym nie wiedział nikt. A o części tego "przedstawienia" nie wiedziała nawet ona sama.
Gdy starsza, puchata siostra zbliżyła się do niej, nie odmówiła czułego przywitania się, wtulając łepek w jej miękkie futro na chociaż dwa uderzenia serca. Przed Fenem lekko opuściła głowę i barki, jakby w delikatnym ukłonie.
– Paqu ma nadzieję, że wszystkim się spodoba i walto było się naplacować. Paqu ma mały plan, ale... wszystko okaże się, jak leszta przyjdzie. I... Nie. Paqu nie zaplosiła całej Wody, a wszystkie Fale. – stwierdziła miło, odpowiadając przy okazji na ich pytania. Czy to znaczyło, że uważała Przesilenie za jednego (jedną?) z nich? – I... Baldzo się cieszę, że przyszliście. – dodała ciepło, szczerze, ale podobnie jak z podziękowaniem dla Rucze... Bez trzecioosobowej formy brzmiało to niby tak zwyczajnie... ale i niezwykle, jak na Pasję.
Zajęta przez moment siostrą i jej partnerem, prawie by przegapiła przybycie błyszczącego pisklaka. Mama Jelitko jednak za mocno wyłaniała się z krajobrazu wysokich traw, by po prostu pozostać niezauważoną.
– Mamusiu, jak jesteś głodna, to wślód potlaw powinna Paqu mieć kilka sulowych lybek. – poinformowała, znając już nieco jej preferencję żywieniowe. Zanim jednak przybył Pełnia – została zaczepiona przez młodszego braciszka.
– Oh, hej Yecc, Paqu plawie cię nie zauważyła. – przyznała się szczerze, przykucając, by móc z nim rozmawiać z podobnej wysokości, jak jego pyszczek. – No więc... Paqu najpielw poluje na zwierzaczki. Zdejmuje z nich fulelka i skóly, a potem odcina mięsko od kości. To, co w ślodeczku, co nie jest zbitym mięskiem, a na przykład mózgiem czy selduszkiem często chowa na później dla mamy Jelitki. Ona takie lubi. Paqu zajmuje się potem samym mięskiem. Myje je w wodzie i odpowiednio przygotowuje. Zna kilka loślinek, któle dobrze smakują z mięskiem, więc często je dodaje. Czasem są to świeże listki, czasem smakowity ploszek. Mięsko, zależy jak Paqu wymyśliła, przygotowuje nad ogniem na lóżne sposoby. Czasem wrzuca do wody i gotuje, czasem piecze w miskach, rzadziej smaży z większym dodatkiem odciętego spod skól tłuszczyku. Czy Yeccaqui też chciałby umieć przygotowywać takie potlawy? – wyjaśniła, choć była gotowa na kolejne pytania od niego. – Większość smoków baldzo chwali jedzonko, jakie lobi Paqu, więc myśli, że baldziej im smakuje od takiego sulowego. Paqu też woli przygotowane. – dodała, nie chcąc się zgubić w swoich wypowiedziach.
– Baldzo się cieczę, że przyszliście! – krzyknęła, chcąc swoim głosem objąć Jaccaqui, Jelitko i Pełnię. Nie chciała nikogo pominąć w swoich słowach, więc musiała zachować czujność, gdy kolejne smoki przybywały. Na komplement Pełni uśmiechnęła się szeroko, choć... nie dumnie. Po prostu było jej miło, że tak uważa.
Obecność Takhary natomiast w pierwszym momencie nieco ją zaskoczyła. Popatrzyła badawczo na to, jak jej smukłe ciało dostojnie przemierza miękkie trawy, zbliżając się w stronę zgromadzonych Fal. Po chwili jednak jedynie znów na jej pysk wstąpił pogodny uśmiech, skierowany w stronę nieco przerażającej uzdrowicielki. Nie chciała do niej krzyczeć, nie chciała być głośno. Zamiast tego, sięgnęła do źródła po odrobinę maddary. Gdy wychudzone ciałko spoczęło obok Szyszki, maddara Pasji zawibrowała delikatnie w ich okolicy. Nie miała jednak cielesnej postaci, a jedynie miała wydać dźwięk. Ciche ~ Dziękuję za przybycie. ~, które miała usłyszeć Takhara swoim lewym uchem. Miało być spokojne, delikatne, miłe... ciepłe.
Wychodziło więc na to, że jej uczta zebrała wszystkich Wodnych uzdrowicieli, bo i Aderyn zjawiła się niedługo. Wyglądała na zajętą, więc nie chciała jej mimo wszystko bardzo przeszkadzać. Pokiwała do niej łepkiem i, dość podobnie, jak w przypadku Takhary, ale tym razem używając zwykłej, mentalnej wiadomości, przesłała jej tą samą frazę, co wszystkim poprzednim smokom. Podziękowania. Od siebie. Z wnętrza ciepłego serduszka.
– Jeszcze nie wszyscy przyszli, ale śmiało można się częstować. Na co tylko macie ochotę. – rzekła spokojnie, ale tak, by była słyszana. By ci, co się jeszcze nie zdecydowali na posiłek, mogli się niczym nie przejmować i spokojnie sięgnąć do przygotowanych mis.
Pasja spojrzała znów w niebo, wypatrując postaci nadciągających ze strony terenów Plagi... a być może nawet od strony Bliźniaczych Skał. Choć, gdyby była tam, pewnie już dawno by się zjawiła... Zamiast tego usłyszała trzepot skrzydeł nadciągający z nieco innej strony. Szmaragdowe skrzydła przysłoniły jej część nieba, gdy z pojawiającą się w kąciku oka łezką wpatrywała się w bardzo znajomy kształt. A jednak tak utęskniony. Kształt wylądował u podnóża wzgórza, dając Pasji moment na otarcie łezki, co też zrobiła. Jest dorosłą smoczycą, nie powinna płakać jak pisklę z byle powodu. Na wiele się to jednak nie zdało.
Pasja mimowolnie otworzyła pyszczek w szerokim uśmiechu, widząc zbliżającą się mamę. Skupiła na niej fioletowe ślepka, prawie przy tym nie mrugając, a przynajmniej do momentu czułego liźnięcia. Nie zważając na mokry łepek, szybko przesunęła go do przodu, wtulając pysk w bok szyi starszej łowczyni. Naciskała mocno, stęskniona za tym zapachem, dotykiem. Mogła by tak trwać dużo dłużej, niż te kilka uderzeń serca, ale wyglądało na to, że Lianka miała coś dla niej. Śliczny łańcuszek! Paqui zatrzepotała mocniej zakolczykowanym uchem wprawiając piórko w ruch. Uniosła prawą łapę, jakby chcąc sięgnąć po łańcuszek, ale zamiast tego – chwyciła go i przycisnęła otwartą łapką do szyi Lianki.
– Nie potrzebuję błyskotki by wiedzieć, że Matki były przy mnie. Ważniejsze jest, że ty znalazłaś czas, by tu przyjść. – odpowiedziała jej dość poważnie, jednak prawie przy tym się rozklejając. – Paqu jednak może przyjąć wisiorek, jak mama obieca, że jak przyjdzie czas, to też przyjmie coś od niej. – dodała, znów wtulając łepek w mamine futro, mocząc je delikatnie świeżą łzą.
Pojawienie się półprzezroczystego smoka, który wyglądał tak, jak z opowieści mamy był najbardziej niespodziewaną częścią uczty, a przynajmniej dla Paqui. Lianka kiedyś opowiadała jej o Belce, ale sama nigdy jej nie widziała. Ani żadnego innego, prawdziwego sucha. Skupiła na jej obrazie fioletowe ślepia, zamierając w bezruchu. Nie bardzo wiedziała, co ma zrobić, jak się zachować... więc po prostu patrzyła, ciekawa tego, co się stanie. Jeśli duch okaże się tym, za kogo go uważała, zapewne nie będzie miała oporów, by się przywitać. Mimo tego, że się nie znają.
Licznik słów: 1271
Uczucia są jak dzikie zwierzęta – nie doceniamy ich gwałtownej natury, dopóki nie otworzymy klatek.
Richard Paul Evans, Słonecznik
Atuty:
→ ostry słuch– dodatkowa kość do testu Percepcji opartego na słuchu .
→ szczęściarz– odwrócenie porażki akcji na 1 sukces raz na walkę/polowanie/raz na dwa tygodnie w wyprawie/misji/polowaniu łowcy/1 etapie leczenia.
Następne użycie: 15.11.2020
→ mistyk– raz na walkę +1 sukces do ataku magicznego
→ otoczony– możliwość walki z dodatkowym przeciwnikiem/zwierzyną za cenę +1 ST
→ przezorny– +2 ST do kontrataków przeciwników.
Gaj – Mantikora
S: 3 W: 2 Z: 1 M: 1 P: 2 A: 1
B: 1 A: 1 O: 1 Skr: 1 Śl: 1 Kż: 1
Gaj by Lepka Ziemia
Gadzinka – Salamandra
S: 1 W: 1 Z: 1 M: 1 P: 1 A: 1
B: 1 Pł: 1 A: 1 O: 1 Skr: 1