OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
– A dlaczego by cię zatłukła? – Dopytała wpatrując się w niego intensywnie. Z jednej strony fajnie, że w końcu jakoś przekonał się do maddary, przynajmniej do tego stopnia by być zdolnym jej używać i jak widać nawet nie źle. A z drugiej strony, trochę dziwne, że przekonał się przez inwencję swojej matki. Hm...Rozluźniła się pozwalają mchowi przylgnąć i grzać jej łuski. Przytaknęła pyskiem z małym uśmiechem na nim.
– Racja. Jest cieplej... – posiedziała chwilę ciszej. – A jaka jest twoja mama? – zapytała swobodnie i ciekawa odpowiedzi zaczekała na nią spokojnie.
Acz spokój później niezbyt jej wyszedł. Patrzyła na brata niezrozumiałym spojrzeniem. Czemu się śmiał? I to tak... niepokojąco. Coraz bardziej. I bardziej... Znów poczuła się bezradnie. Ma coś zrobić? Nawet nie wie co by mogła zrobić.
Ucichł. No prawie... Jednak znów przeszedł dalej, na dalszy temat. Jakby znów uznał to za nieważne... Hmm...
Westchnęła tylko odpuszczając już dociekanie się. Ono jest chyba bezcelowe. Za to zdziwiła się lekko na zapytanie o ojca.
– No, z ojcem też się nie widziałam od masy księżyców. Mówił, że za wkroczenie na terytorium Ognia i próbę twojego ratunku musi spłacić narzuconą ilość kamieni. – powiedziała ze spokojem. Minęło trochę czasu, przyzwyczaiła się już...
Uśmiechnęła się.
– Heh. Za to w Ziemi zmienił się przywódca. Teraz jest nim Zefir, nazwał się Korona. I myślę, że jemu ufam teraz mniej niż Honi... Myśli nad przeniesieniem obozu. Dziadek go od tego odciąga. A ogólnie to uspokoiło się, chociaż możliwe, że nie na długo patrząc na gromadę młodych. –
















