A: S: 1 | W: 1 | Z: 1 | I: 1 | P: 2 | A: 4
U: B, S, L, P, Skr, Śl, Kż, A, O, MA, MO, M: 1| MP: 3
Atuty: Atrakcyjny;
Znajdując trochę wolnego od towarzystwa brata, Ujmujący postanowił coś poćwiczyć. Tak, dokładnie, trening samodzielny. W jego wypadku było to co najmniej niespotykane działanie, ale jeśli się na coś uprze, to to zrobi. Szczególnie, że nauka była z dziedziny, którą północny w miarę rozumiał i lubił. Magia. Przychodząc w to odosobnione, puste miejsce, gdzie dodatkowo nic nie powinno go rozpraszać, znalazł sobie miejsce pośród drzew i trawy. Spojrzał na wielkie drzewo, siadając niedaleko niego. Ciekawe, czy pomoże mu się skupić… Tak więc usiadł wygodnie, tak, aby żadna niepożądana gałązka czy kamień nie przeszkadzały mu, a ogon położył sobie u łap. Skrzydła lekko rozłożył, rozluźnił się. Przymknął ślepia, ustabilizował oddech, na którym się skupił. Nie sapał. W jego przypadku trudno było się skupić, musiał się lepiej przygotować do używania maddary. Klatka piersiowa smoka podnosiła się i opadała, jego myślom towarzyszył spokój. Starał się nie zwracać uwagi na szmer wiatru, trzaskanie gałązek, które pękały pod naciskiem ciała leśnych stworzeń, na zapachy drażniące jego nozdrza. Pozwolił, by to wszystko się od niego oddaliło. Skupił się na maddarze, którą czuł pod futrem i skórą, krążącą w jego ciele. Z każdym kolejnym wdechem był bardziej świadomy obecności magii w jego ciele, bardziej pewny, że już zaraz będzie mógł ją wydobyć na zewnątrz i nią manipulować. Ta myśl go cieszyła, bo lubił posługiwać się maddarą, ale nadal nie pozwalał na to, by jego spokój został zmącony.
W końcu, niemalże samoistnie, skupił się na wyobrażeniu sobie jakiegoś tworu. Matka uczyła go sztuki posługiwania się maddary przekonując do stworzenia kuli światła. I dzisiaj Ujmujący postanowił posłużyć się tym kształtem. W jego umyśle zaczął powstawać obraz kuli. Twór miał mieć średnicę dwóch szponów, nie był więc zbyt mały. Był przezroczysty, tak jak woda. Bo to tym żywiołem chciał się posłużyć Ujmujący. Ogólnie wyglądem twór przypominać miał właśnie kulę wody, jedyne, czego mogło brakować to kropelek wody kapiących powoli na ziemię. To podsunęło Ujmującemu pomysł, by jednak o to zadbać. Wzbogacił swoje wyobrażenie o właśnie kapanie, kropelki wody powodowi zbierały się u dołu kuli, by leniwie opaść po chwili na ziemię. A tam, stykając się ze śniegiem, robiłyby niewielkie wgłębienia, i tak za każdym razem. A na fakt, że faktycznie była to woda, wskazywała tekstura, refleksy odbijanego światła Złotej Twarzy, „mokrość” , którą maddara Ujmującego imitowała. Woda zamknięta w kształcie kuli nie stała, cały czas przelewała się, co było widać w jej ruchach. Temperatura wodnej kuli miała być letnia, twój był odporny na mróz panujący wokoło, nie zamarzał. Zapach… woda nie miała zapachu, Ujmujący nie miał zamiaru udziwniać swojego wyobrażenia. To chyba wszystko, jeśli chodziło o wygląd i istotę tworu. Czas na położenie w przestrzeni. Ujmujący uzupełnił swoje wyobrażenie kuli o dodatkowe cechy miejsca, w którym się znajdował. Chciał mieć pewność, że twór w ogóle się pojawi, a także w dobrym miejscu. W jego umyśle, kula znajdowała się czwartą część ogona od niego samego, na wysokości ślepi smoka. Twór nie zmieniał swoich cech, zachowywał je wszystkie. Północny uszczypnął swojej maddary, posyłając ją, aby ta wykonała swoje zadanie. Przeniosła wyobrażenie do rzeczywistości. Wciąż oddychając miarowo, nie tracąc skupienia, Kolec rozwarł powieki. Na wprost od jego ślepi ukazał się obraz wodnej kuli. Ucieszył się, że mu się nie udało, jednocześnie się nie rozpraszając. Podtrzymywał swój twór. Na podobnym etapie zakończył kiedyś naukę z matką, teraz jednak chciał spróbować zmusić swój twór do ruchu. A powrót zamknął ślepia. Wyobrażenie kuli a także przestrzeni, w której się znajdowała nadal było w jego głowie, co ułatwiało sprawę. Teraz jedynie wprawił ją w ruch. Kula zaczęła się poruszać wokół Ujmującego, okrążając go. Ruch był płynny, nie chaotyczny, jednocześnie twór nie leciał zbyt szybko. Cały czas utrzymywała się na tej samej wysokości, również nie zmieniając odległości od jego ciała w punkcie wyjścia, to znaczy jedną czwartą ogona od pyska adepta. Nie kręciła się w trakcie tego wokół własnej osi, jedynie okrążając smoka. Ale nie traciła również żadnych swoich cech, ani wyglądu, ani temperatury, niczego. Jeśli chodziło o kapanie, to Ujmujący o nim nie zapomniał. Kropelki zbierały się u spodu tworu, a gdy spadały popychane również opływem powietrza lądowały w określonych miejscach na śniegu, żłobiąc swojego rodzaju trasę tworu na ziemi.
Kula nadal podtrzymywana była przez maddarę Ujmującego, wystarczyło tylko dodać jej jeszcze trochę, aby mogła wtrącić twór w ruch. Tak też smok uczynił, jeszcze raz wydobywając trochę magii spod skóry. Czyniąc to, co potrzebne by przełożyć swoje wyobrażenia do rzeczywistości, samiec otworzył ślepia. Zauważył, jak kula przesuwa się leniwie po wyznaczonej, niewidzialnej osi, ruchem płynnym i spokojnym. Nie traciła nic na swojej teksturze czy rozmiarze, niczego nie ubyło. Może jedynie statyczności, którą posiadała przed dodaniem do wyobrażenia ruchu.
Ujmujący był zadowolony. Udało mu się skupić, a także stworzyć coś ładnego, w dodatku bez większych problemów czy błędów. Patrząc tak jeszcze na kulę, wodząc za nią wzrokiem, przerwał w końcu działanie maddary, wyobrażenie zniknęło zarówno z umysłu smoka, jak i z rzeczywistości. Północny odetchnął, podniosł się ociężale ze śniegu, po czym odszedł w swoją stronę, zadowolony.
Licznik słów: 817