OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Dość szybko opadłem w spokojną ciemność, wędrując po świecie własnych wspomnień, przyozdobionych szeroką paletą wyobraźni. Sny były krótkie, niewyraźne, ale wesołe. Całkiem miło mi się odpoczywało, nawet jeśli nie trwało to zbyt długo – jak dla mnie. Nie wierciłem się, nie chrapałem – na zewnątrz jedynie spokojnie leżałem, rytmicznie unosząc się przy wdechach. Miałem w zwyczaju wykręcać się w nienaturalnych pozycjach i przeplatać między gałęziami drzew, przez co moje pobudki nigdy nie były nudne, ale nie należały również do wygodniejszych. Przy tej drzemce udało mi się wypocząć niemal jak przy normalnym śnie, a wszystko dzięki wykończeniu fizycznemu, wygodnemu posłaniu z miękkiej trawy i ciepłego słońca, okrywającego moje łuski. Zdążyłem przyzwyczaić się do ciepłych promieni, muskających rozluźniające się powoli mięśnie skrzydeł. Czasem też na twarz wypływał mi drobny uśmiech, gdy w głowie zagościło jakieś krótkie, ciepłe wspomnienie.Lecz nagle owiało mnie chłodem, a pod łuskami utworzyła mi się gęsia skórka. Zjeżyłem się i skuliłem odruchowo, próbując poprzez sen przywrócić ciepło, lecz nic z tego – jedynie się nasilało. Umysł powoli zaczynał się przebudzać, co znacznie przyśpieszył nieoczekiwany okrzyk. Zmarszczyłem w niezadowoleniu nos i zakryłem łapą okrzyczane ucho, dalej półświadomie próbując odciąć się od źródła dyskomfortu. Niespodziewanie moje ciało pokryły tysiące ostrych igiełek zimna, przenikającego wgłąb skóry. Ostra, chłodna błyskawica wstrząsnęła moim umysłem i całkowicie się przebudziłem, podskakując z przenikliwym piskiem. Zimne strużki, nieprzyjemnie toczące szlaczki pod moimi łuskami nagle zniknęły, jednak kłujące uczucie mrozu dalej przeszywało mnie na wskroś. Rozejrzałem się z przerażeniem, a w oczy rzuciło mi się znajome futro. Przez ułamek sekundy z zazdrością gapiłem się na grubą warstwę miękkiej sierści, pod której posiadaczce musiało być bardzo ciepło. Wtem dotarło do mnie, że przecież to ona jest przyczyną mojego niezbyt przyjemnego wyrwania z wypoczynku i skierowałem zezłoszczone spojrzenie na jej zapewne zadowolony pysk. Jednakże i wtedy moja mimika szybko uległa zmianie, bowiem zrozumiałem z ogromnym zaskoczeniem, że smoczyca przy mnie została. No, być może sobie poszła, a potem postanowiła wrócić, ale i tak zupełnie nie spodziewałbym się po niej takiego gestu. Przypomniałem sobie, jak chwilę przed odpłynięciem widziałem ponownie odlatującą fioletową sylwetkę, coraz to mniejszą, zanikającą pośród bieli obłoków. Lecz może był to tylko sen lub wybryk wyobraźni? Na pysku malowało mi się zdziwienie, ale w oczach wyczytać dało się również niejaką ulgę i radość. Wypierałem się tych uczuć jedynie przez chwilę, ale szybko uznałem, że nie ma to sensu. Przyznałem po prostu, że ogromnie cieszyła mnie myśl o tym, iż północna księżniczka o mnie nie zapomniała, nie porzuciła. Choć nie potrafiło rozgrzać oziębłego ciała, moją duszę wypełniło niejakie ciepło, a na pysku pojawił się uśmiech. Wpatrywałem się jeszcze chwilę w dwukolorowe oczy Neiry z głupim uśmiechem, ale w końcu postanowiłem przestać nadużywać cierpliwości fioletowofutrej. Przysiadłem i owinąłem łapy ogonem.
– Cóż zatrzymało cię przed odejściem, Neiro? Nie twierdzę, iż nie cieszy mnie twój widok, gdyż cieszy i to bardzo! Jednakże spodziewałem się, że opuścisz miejsce naszego spotkania, gdy tylko przestanę opierać się chęci zapadnięcia w sen. – wzruszyłem lekko ramionami, próbując zrobić wrażenie niezbyt przejętego, jednakże w głębi duszy miałem nadzieję, że to właśnie ja będę owym powodem jej pozostania. Nie zrozumiałem słów, wykrzykniętych przez smoczycę mi na ucho – właściwie nawet o tym zapomniałem – więc nie domyślałem się jeszcze, że Uciecha została dla ciągu dalszego moich historii. Właściwie jako barda taka odpowiedź powinna mnie niezmiernie uszczęśliwić, jednakże dla mnie jako dla nowego znajomego Neiry przedstawienie tego powodu skutkowałoby lekkim zawodem. Jednakże to tylko możliwe ścieżki i reakcje, a przecież fioletowofutra wcale nie musiała mówić prawdy lub w ogóle cokolwiek mówić! Z głupawym uśmiechem czekałem na odpowiedź, jaka by ona nie była. Znosiłem też dreszcze chłodu, które na szczęście zaczynały powoli zanikać pod wznowioną opieką słonecznych promieni.
















