A: S: 3| W: 4| Z: 2| M: 5| P: 2| A: 1
U: B,L,W,O,MP,MA,Kż,Skr,Śl,Prs: 1| A,MO: 3
Atuty: Regeneracja, Wytrzymały, Szczęściarz, Twardy jak diament, Utalentowany, Przezorny
Sahida wędrowała samotnie za śladem łap. W lustrzanym lesie zawsze było to osobliwe doświadczenie, zwłaszcza że za każdym razem gdy odwracała łeb, widziała swoje niewyraźne odbicie. Prędzej czy później zniknęła z pola widzenia Rogatej, drepcząc dalej na wschód, co na obecny moment zdawało się najbardziej odciągać ją od pozostałych. Z bliska okazjonalnie widziała, że istota nie była jedynie trójpalczasta, a niektóre łapy zostawiały odciski podobne do łapek żbika. Jeśli wytrwała przy swojej wędrówce, zorientowałaby się, że prędzej czy później utworzona ze szkiełek ścieżka stopniowo zakręca na południe, w kierunku polanki na którą przywiodła ich Sennah. Jaki byłby w tym cel?
Niespodziewanie coś w tropie uległo zmianie, ścieżka urwała się gwałtownie, a szkiełka które istota najprawdopodobniej niosła w większym zapasie, rozsypały się na krańcu kolczastej ścieżki. Kopczyk spłaszczonych "łusek" i "zębów", które mieniły się w świetle słońca wpadającego przez łyse korony, był naprawdę hipnotyzujący, choć nie powinien odwrócić uwagi Sahidy od okoliczności w których powstał. Kolejny ślad tajemniczego zwierzęcia był znacznie głębszy, więc musiało zaniechać spokojnej wędrówki i ruszyło galopem przed siebie. Ten szlak również w pewnym momencie zniknął, dosłownie na wprost szerokiego, starego drzewa. Był tutaj też pewien słaby zapach piór.
Na tym etapie Sahida nie miała zupełnej pewności gdzie się znajdywała, bo ślady tajemniczego stworzenia skierowałyby ją gwałtownie na południe, czyli teoretycznie w stronę Rogatej, choć wymijając ją po wschodniej stronie, tak że nie tylko się nie spotkały, ale było im do tego daleko. Na szczęście zawsze mogła wrócić się po własnych śladach, jeśli nie chciała się zgubić.
Szelest nad sobą usłyszała tylko raz, ale może był to tylko wiatr?
Skarabeusz ruszył tropem zasugerowanym przez połamane gałęzie, a zatem ze swojego punktu pod kątem na wschód, oddalając się znów od miejsca zbiórki. Początkowo woń nie sugerowała nic nadzwyczajnego, choć potem i do niego dotarł lekko stłumiony zapach futra i mokrych piór. Nie docierał z żadnej konkretnej strony, więc idąc za celem, miał wrażenie, że staje się otoczony przez obce zapachy. Gdyby utrzymał kurs, dotarłby w końcu do pierwszego pokaleczonego krzewu, który zgadzałby się z trajektorią lotu obcego obiektu, a przy okazji był na tyle bliski ziemi, że takowy powinien rozbić się niedaleko. Gałęzie szklanych krzewów były nieprzyjemne w dotyku, ale niezdolne do przebicia łuski, więc młody mógł bez problemu wbić się pomiędzy nie. Gdyby tak porozgarniać gałęzie, dostrzegłby głęboki odcisk wielkości smoczej łapy, wokół którego śnieg został zupełnie roztopiony. Tyle, że... kuli nie było ani śladu, jakby coś ją stąd capnęło. Wybawieniem mogły okazać się poszlaki w postaci białych piórek, zerwanych z ciała obcego stworzenia przez gałązki, które pokierowałyby go dalej na południowy zachód, czyli powoli w stronę Wodnej części grupy, z czego jednak nie zdawał sobie sprawy.
Jeśli chodzi o Czarciego i Błazenka, im dłużej podążali za pierwotnie obranym kursem, tym bardziej zatapiali się w terytorium obcej istoty. Na wspólnych drapieżniki były bardzo rzadkie, o ile występowały w ogóle, więc cokolwiek się tu osiedliło musiało to zrobić w miarę niedawno w wyniku desperacji albo przywiedzione za konkretnym celem. W każdym razie śladów na drzewach było definitywnie coraz więcej, a oprócz tego na śniegu zaczęły pojawiać się pojedyncze, stare odciski łap. Błazenek wdepnął w jeden z nich jako pierwszy, dostrzegając, że łapa nieznajomego stworzenia była trójpalczasta, choć nie aż tak duża, w porównaniu z jego własną. Czarcia w międzyczasie wypatrzyła na śniegu również odciski bliższe kocich, chociaż należące prędzej do tylnych, niż do przednich kończyn. Przy tak niewyraźnych, a jednocześnie coraz liczniejszych, przecinających się poszlakach mogła to stwierdzić prawdopodobnie tylko osoba mająca już jakieś pojęcie o śledzeniu.
Jeśli mowa o koronach drzew, na które okazjonalnie spoglądała, zorientowała się, że czym intensywniejszy jest zapach piór i futra, tym częściej pojedyncze gałązki w wyższych partiach drzew są skrzywione albo pęknięte. Nie na tyle aby coś dużego mogło się tam rozbić, ale jakby ktoś nieudolnie wspinał się po drzewach.
Idąc dalej Pomiot nie miała już wątpliwości, że jakaś podobna wielkością do niej istota, (a może kilka?) przebywa w pobliżu. Właściwie nawet lepiej, patrząc na zadrapania szklanej kory, znalazła się z Błazenkiem w samym centrum obszernego legowiska. Pytanie na ile miało to teraz znaczenie albo jak rozpoznać trop najbardziej aktualny, gdy w śniegu zostało odbite tyle łapek, które prowadziły nie do jednego, a wielu wysokich roślin naraz? Niewątpliwie jednak mogli nagle poczuć się obserwowani.
Następny odpis w sobotę/niedzielę po 21 (zależnie jak będzie wam wygodniej)
Licznik słów: 712
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
♣ szczęściarz ♣
odwrócenie porażki akcji na 1 sukces
raz na walkę/polowanie/raz na 2 tygodnie w misji
♣ twardy jak diament ♣
stałe -1 ST do testów na Wytrzymałość
♣ przezorny ♣
+2ST do kontrataków przeciwników
[color=#585858] ♦ [color=#755252] ♦ [color=#B69278] ♦ [color=#C63C3C] ♦ [color=#B88576]