A: S: 1| W: 2| Z: 2| M: 4| P: 1| A: 1
U: W,B,Pł,L,Skr,Śl,Kż,A,O,MP,MA,MO: 1
Atuty: Pechowiec; Szczęściarz
A tak... w sumie nigdy nie zastanawiałem się nad tym czy Tatakai latał... Zawsze myślałem, że po prostu lubi biegać i jego skrzydła jakoś dziwnie zawijają się dookoła ciała, tworząc złudne wrażenie grubego ciała.
Na słowa o jakiejś smoczycy tylko kiwnąłem łbem, bo kojarzyłem jej wygląd, ale nigdy z nią nie rozmawiałem.
Wróćmy jednak do nauki.
Zanim się ruszyłem, wysłuchałem do końca słów ojca, przeanalizowałem je po czym próbowałem się powoli ustawiać...
"Em... Podejrzewam, że musimy uważać na wszystko to co mnie przykładowo prowadziło do tego zwierzaka... czyli... Wiatr, tak? Żeby oprócz hałasu, żebym nie szedł od stronu z której wieje, bo mnie wyczuje?"
W sumie nie podejrzewałbym, abym się bardzo pomylił... Może jeszcze chodziło o sam mój wygląd? Tyle że na to raczej nie miałem na razie żadnego wpływu.
Dobra, czas działać!
Pierwsza oczywiście była pozycja gotowości! Czyli... łapy ugięte, łeb cofnięty, skrzydła mocno dociśnięte do tułowia i lekko uniesiony ogon. Tym razem zmodyfikowałem tą postawę, obniżając nieco łeb i nieco usztywniając bardziej ogon, aby broń Stwórco nie zaszorować nim po ziemi!
Drugą rzeczą był wiatr i ustalenie jego siły.
Na polanie tak otwartej było sporo wiatru, dlatego musiałem ustalić w którą stronę wiało i powoli przemieściłem się tak, żeby mój zapach nie zawiewał w stronę Tatakai w trawach! Robiłem to oczywiście nie zbliżając się bliżej kazuara, ale byłem przezorny, patrzyłem pod łapy i nie stawałem na żadnych suchych gałęziach i nie kopałem żadnych kamieni. W końcu też znalazłem się w upragnionym miejscu, gdzie wiatr bardziej wiał mi w pysk.
Trzecią sprawą było wyznaczenie sobie odpowiedniej trasy, którą się mogłem przemieszczać.
Obniżyłem łeb mocniej do ziemi i powoli ruszyłem, nieco na prawo od krzaków za którymi się znajdowałem w obecnym momencie, starając się być uważnym na to co dzieje się pod moimi łapami. Podobnie jak wcześniej, nie zamierzałem deptać, ani szturchać suchych gałęzi i kamieni, również starałem się unikać suchych traw i tych twardych, długich liściastych roślin, które szeleściły przy zetknięciu z moim ciałem. Zacząłem również bardziej miarowo oddychać, biorąc spokojne oddechy i powoli wypuszczając powietrze nozdrzami.
Mogłem pewnie wybrać drogę bardziej po łuku, ale w tym przypadku zamierzałem iść możliwie szybko i możliwie najkrótszą drogą, gdyż kryjówek na polanie nie było zbyt wiele. Nie zamierzałem jednak jednak brnąć na wprost oczywiście! Starałem się wybrać wcześniej taką trasę, żeby chociaż trochę wykorzystać nierówności terenu, albo wyższe trawy i schować się za nimi. Jeśli Tatakai spoglądał w moją stronę to zamierałem w bezruchu, oczekując aż się znów spojrzy w inną stronę.
I tak powoli podchodziłem do kępy trawy do innej kępy, a im był bliżej to tym wolniej i ostrożniej się poruszałem.
Licznik słów: 432