OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Był uroczy... usłyszenie tego w innej okoliczności wziąłby za próbę obrazy, ale teraz po prostu nie wiedział co uroczego było w jego podejściu. Nie drążył tematu, szczególnie jeśli drążyć mógł coś zupełnie innego.Pomyślał sobie, też że jeszcze pożałuje tego, iż nie 'schrupała' go, gdyż miał już pomysł jak się jej odwdzięczyć... następnym razem.
Wreszcie powoli 'wspięła' się na niego i powoli też ułożyła. Jaah wyprostował swoje zadnie łapy i poszukał dla łap jakiegoś oparcia, jednak jego ruchy z tej pozycji były jednak zdecydowanie ograniczone, ledwie mogąc unosić biodra wyżej. Teraz to ona miała praktycznie całą kontrolę nad szybkością i siłą. Początkowa frustracja z tego powodu została zastąpiona zadowoleniem. Mógł odpocząć, rozluźnić się i tak zresztą zrobił. Kiedy nabiła się głęboko na niego, samiec wydał z siebie westchnienie pełne ulgi. Ciepłe powietrze z jego pyska uleciało w powietrze wraz z dźwiękiem kiedy uniósł nieco łeb i przymknął ślepia.
Do wczorajszego wieczoru nie wiedział co tracił przez te wszystkie księżyce, poza tym robił to nie z przymusu sytuacji, a z własnych chęci z samicą, która podobała mu się od kiedy ją tylko ujrzał. Róż jej pyska w połączeniu z zaciskaniem powiek i jękiem był widokiem, który był wart każdego wysiłku. Warto wspomnieć, że im mniej miał kontroli nad sytuacją tym trudniej było mu trzymać się na wodzy. Zorza mogła dokładnie wyczuć, że jego przyrodzenie twardnieje jeszcze bardziej, kiedy ścianki jej doliny zaciskały się na nim.
Kiedy opadła piersią na niego, on złapał ją za barki i spróbował się mocniej poruszyć biodrami, jednak niewiele dały mu odepchnięcia się łapami od podłoża, raptem mniejsze ruchy...
Odwzajemniał jej pocałunki i tym razem nie podgryzał jej.
Kiedy oplotła jego ogon i on zaczął oplatać do z jej ogonem, dzięki temu jeszcze bardziej czuł się z nią połączony. Fakt, że jego kolce grzbietowe się wykrzywiły nie miał znaczenia, bo o nich kompletnie zapomniał. Jej ciężar też dla niego nie istniał, gdyż była po prostu mniejsza od niego, a to akurat dobrze.
Kiedy się uniosła, samiec oczywiście nie omieszkał spojrzeć pomiędzy nich, jak jego przyrodzenie chowa się w niej, a ona reaguje na to kolejnymi pojękiwaniami.
Kiedy ona pracowała, on znów próbował wychodzić na przeciw jej ruchom tymi swoimi, ograniczonymi podrygami. Ponadto kiedy się uniosła, on uniósł się za nią, wyginając szyję i łapy, odpychając się mocno na skrzydłach, aby unieść przednie barki do góry. Łapy sięgnęły do jej ud, a on z nieco cofniętym łbem jeszcze ją obserwował i szybko zrozumiał co się święciło. Świadomość tego dawała mu jeszcze więcej ochoty, aby spróbować się zrównać z jej szczytowaniem. Przestał się więc hamować w myślach. Jego przednie łapy sięgnęły za uda i nieco wbił pazury w skórę, naciągając mocniej skórę pod jej zadem, kiedy tak skakała pod nim, tym razem kłami sięgnął do jej barku i zaczął ją przytrzymywać kłami, jakby chciał jej pomóc się poruszać w górę i w dół w coraz szybciej...Kiedy nagle zamarła w zagłębieniu, on wykonał kilka ograniczonych ruchów więcej... W połączeniu z tym poczuciem zaciśnięcia, jego przyrodzenie uwolniło nasienie, a z gardzieli samca wydobyło się mruknięcie połączone z westchnięciem ulgi, zarazem puszczając kłami jej bark. Wykonał jeszcze kilka ruchów biodrami i naciągnął mocniej skórę przy jej dolinie, a potem powoli wszystko odpuścił, powoli cofnął łapy na jej barki i opuścił się na skrzydłach znów na podłoże, ciągnąć za barki Zorzę ze sobą.
Opadli więc, on na podłoże, ona na niego. Oboje łapali łapczywie oddechy.
Jaah przesunął łapy z jej barków na szyję i przybliżył pysk do jej żuchwy. Polizał ją raz i wyszeptał...
– Kocham Cię, Zorzo.























