A: S: 1| W: 2| Z: 1| M: 3| P: 1| A: 1
U: W,B,Pł,Skr,Prs,MP,Kż,A,O,Śl: 1|MO,MA,L:2
Atuty: Pechowiec; Niestabilny; Mistyk
– Dobrze... No to lecę. – Powiedziała po otrzymanych wskazówkach. Opadła niżej na łapy, szczególnie przednie. To z nich wybiła się najpierw, ku górze, a zaraz potem naprężyła zadnie kończyny, bijąc ogonem w dół dla łatwiejszego wybicia i wyciągając szyję, aby jej ciało "wiedziało" gdzie ma podążać. Wyprężyła skrzydła na pełną ich długość i tuż przed skokiem uniosła je na trzy czwarte wysokości, by teraz uderzyć nimi w dół mocno. Było to dość wyczerpujące, ale solidny wyskok bardzo pomógł, zwłaszcza, że smoczyca bardzo szybko zaczęła nabierać wysokości, co nie stałoby się, gdyby zaczęła lot niżej, z poziomu gruntu.
Smoczyca zaczęła bić skrzydłami dopóty, dopóki nie poczuła jak powietrze gęstnieje. Zagarniała powietrze czysto w dół, ale teraz, gdy odczuła prąd powietrzny, który jej sprzyjał, zaczęła bić długimi skrzydłami pod kątem, jakoby pływak – zagarniała powietrze w dół i w tył, jednocześnie przecinając wiatr jedynie ramieniem, gdy przesuwała skrzydło do góry i w przód do następnego taktu. Łapy podkuliła pod siebie, zaś rozluźniony ogon błądził za nią w ślad głowy obniżonej do poziomu korpusu.
Nabierała prędkości. Wtenczas zaczęła badać giganta z lotu ptaka. Rozwarła skrzydła, pozwalając by przez chwilę niósł ją wiatr. Szybowała, co chwila tylko bijąc skrzydłami, by podnieść pułap. Obejrzała głowę olbrzyma, przefrunęła mu za plecami w szerokim łuku, podczas którego obniżyła nieco jedno skrzydło, drugie unosząc, i skręcając ciało w lekki łuk. Stopniowo. Najpierw głowa, potem korpus, a na samym końcu ogon wpadły w zakręt i utrzymywały się w tej pozycji cały czas gdy kołowała nad olbrzymem. Robiła to z początku powoli, a potem zaktywizowała swoje skrzydła do pełnej prędkości. Wyczuła, że będzie jej to potrzebne podczas manewrów. Biła szeroko i mocno, zagarniając powietrze w dół i w tył. Jej skrzydła zataczały szerokie łuki w powietrzu, zupełnie, jakby smoczyca walczyła z czasem. Wyprostowała swoje ciało, wpierw głowę, potem korpus, na koniec znacząc drogę pióropuszem piór wyrastającym z końcówki ogona. Oddaliła się od Skalnego Olbrzyma, po czym gwałtownie przechyliła ciało w prawo. Prawe skrzydło znalazło się niemal pod lewym. Uderzyła skrzydłami, zagarniając powietrze w bok, przez co jej ciało gwałtownie odbiło, tylko nieznacznie tracąc pułap. Szybko bowiem wróciła do pozycji. W trakcie skrętu wygięła w prawo bok, ale jej łeb i ogon pozostały wykrzywione równolegle do ziemi. Wróciła do postawy sprzed chwili, tym razem pędząc ku podbródkowi olbrzyma. Zobaczyła wnękę pod jego szyją. Bardzo nisko przy ziemi.
Złożyła skrzydła i zanurkowała. Poczuła lęk, ale szybko go stłamsiła. Ziemia zbliżała się szybko. Coraz szybciej. Ale o to jej chodziło. O prędkość. Rozłożyła skrzydła w połowie drogi do ziemi i machnęła nimi mocno, aż poczuła pieczenie w mięśniach. Zaczęła opadać wolniej, wciąż prąc naprzód jak błyskawica. O to chodziło. O prędkość... Będąc przy ziemi zaczęła się znów wznosić, po czym złożyła skrzydła na ogon przed szyją stworzenia. Prześlizgnęła się, czując jak opada, jak matka Naranlea spowalnia ten upadek, niosąc w powietrzu te kilka nieszczęsnych ogonów smoczycę. Teraz zaczynało się najtrudniejsze. Rozwarła skrzydła jak tylko przebiła się przez grotę u szyi niegdysiejszego stwora. Zabiła skrzydłami gwałtownie, jakby nabierała powietrza po długim nurkowaniu. I faktycznie zaczęła sapać.
Niemniej nie otwierała pyska. Wiedziała, że by się zapowietrzyła. Szarpnęła szyją w górę, a ogonem w dół, by wznieść się raptownie, tak by znów położyć się na ciepłym przepływie powietrza. Gdy się jej to udało, zawróciła. Skręciła w lewo, ostro jak wcześniej. Szyja, głowa i ogon równolegle do ziemi, przez co mniej równolegle do ciała. Lewe skrzydło położyła prawie prostopadle do ziemi, podobnie jak prawe, po czym dwukrotnym ruchem skrzydeł odbiła w kierunku grzbietu olbrzyma i wybrakowanej szparze pod jego łopatkami.
Zaczęła czuć ciepło i brak sił w skrzydłach. Zestresowała się. Lecz wyłom był już blisko. Przefrunęła przez niego, składając skrzydła jak wcześniej. Przestrzeliła powietrze jak lodowy oddech północnych. Rozwarła skrzydła i poczuła ból. Nigdy tak nie latała. Nigdy. Jej nozdrza pracowały intensywnie, a sama An walczyła by nie rozdziawić pyska przy tej prędkości.
Otworzyła skrzydła na pełną szerokość i pozwoliła się ponieść prądzie powietrznemu. Może dało się inaczej przelecieć, bez utraty tylu sił? Ale nie wiedziała tego... nie była aż tak wyśmienitym lotnikiem, ale ta sztuczka i jej przepracowanie z pewnością pozwoli jej na wiele podczas walk, pogoni i pościgów. Czuła to.
Zamachała skrzydłami, zagarniając powietrze jedynie w dół by zachować pułap. Pozwalała ciału zwalniać, ale skrzydła piekły już od zmęczenia. Zmusiła się do jeszcze jednego zakrętu. Tym razem łagodnego. Przechyliła lekko ciało w prawo, prawe skrzydło obniżyła i zmusiła je do wytrzymania ciężaru smoczycy, gdy ta szerokim łukiem zaczęła wychodzić z zasięgu lądu. Mimo to nie skręcała, ale zacieśniła zakręt. Zaczęła już powoli opadać, i żeby podtrzymać wolne tempo wyprostowała się i zaczęła bić skrzydłami, zagarniając powietrze w dół by nie zderzyć się gwałtownie z taflą wody, w którą celowała.
Wylądowała trzy ogony od brzegu, ledwie żywa ze zmęczenia. Wpierw jej tylne łapy zanurkowały, gwałtownie ją spowalniając, potem opadł korpus i przednie łapy. Skrzydła ustawiła prostopadle do ziemi, wywołując ogromną falę, której powstanie było jednoznaczne z wytraceniem tempa. Położyła skrzydła bezwładnie na wodzie, po czym skręciła i podpłynęła do brzegu, sapiąc ciężko. Gdy odzyskała grunt, położyła się tak, że jej skrzydła wciąż chłodziły się w zimnej wodzie Jeziora. Podniosła jeden szpon jakby się zgłaszała.
– Potrzebuję... przerwy... – Wysapała, po czym powaliła łeb na brzeg. Obmywała go woda, ale nie zatapiając ani oczu, ani nozdrzy.
Licznik słów: 870
Arthea
S:1 | W:1 | Z:1 | M:1 | P:1 | A:1
B,L,MA,MO,Skr,Śl: 1
OST | Głos | Full art
Pechowiec – po każdym niepowodzeniu -1 ST do następnej akcji. Bonus sumuje się do 3 porażek z rzędu.
Niestabilny – dodatkowa kość do MP, MA i MO, w przypadku niepowodzenia – rana ciężka
W przypadku niepowodzenia proszę opisać implozję z falą uderzeniową, spowodowaną niespodziewanym napływem maddry w trakcie wizualizacji, prowadzącą do zerwania kontroli nad imaginacją.
Mistyk – raz na walkę +1 sukces do ataku magicznego
_________Bóg nie interweniuje, __________________ Twój brak wiary nie jest wyznacznikiem tego,
_jeśli się go szuka poza swoim wnętrzem. ____________ co jest prawdziwe, a co jest tylko fantazją.____
_____________________Barbara Piórkowska_______________________________Mariusz Walczak
Żeton: złoty – sierpień, złoty – wrzesień, platynowy – październik[
CCCCFF; 9999FF;7070FF; 6A84B4; 009966;