OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Z tym wracaniem do Horgifell... to była bardzo ciężka sprawa. Z jednej strony chciała tam wrócić. To jak gatunek ryby o nazwie "Podnawka", które po prostu źle funkcjonowały, gdy nie były przyczepione do innych, morskich stworzeń. Veir cierpiała chyba na jakąś chorobę "Pohorgifellską", z drugiej jednak strony – powrót do Essyanu wiązałby się z jej śmiercią, poszłaby idealnie w ślady swojej matki, której tak nienawidziła przez całe swoje życie. Wątpiła iż jest w stanie zadowolić Wybrańca i że powitają ją na miejscu rykiem.– Gdyby nie czekała mnie tam pewna zagłada i tortury – chciałabym chociaż odwiedzić to miejsce jeszcze raz, ponownie spojrzeć na miasto Horgrfoldu i przejść się po świątyniach tego państwa, jeszcze raz ujrzeć Wielkiego Wybrańca. – Odpowiedziała Neirze, nieco się rozmarzyła, jednak nie do końca w tym samym sensie, co Uciecha. Zdawała się uwielbiać bóstwa Wolnych Stad, poszło jej na głowę? Veir nie orientowała się aż tak w religii Heimru, ale chyba mieli tam bardziej wartych uwagi patronów.
– Naranlea? Możemy rzucić okiem na jej posąg, jednak wątpię iż dorównuje pięknością Eindride, patronce życia i gwiazd. Jeżeli chcesz – mogę ci o niej opowiedzieć, a ty zrobiłaś podobnie z nią. – Kończąc słowa, akurat znalazły się obie przed wejściem do Świątyni, zatem przy celu ich podróży. Horgifellijka podeszła do znanego przez nią dobrze ołtarzyka – Miłosierdzia Tijhuute. Później będą mogły przejść się pod Posąg Naranlei, możliwe iż Veir wcześniej rzuciła na niego spojrzeniem, gdy robiła dokładny obchód po Świątyni Wolnych.
– To tutaj. Dzieło Avaloru, zatem i inne segmenty trafiają czasami do Wolnych Stad. Staram się o miejsce dla mojego patrona, gdzieś w pobliżu. Ognvar zasługuje na to. – Spekulowała tutaj, że to dzieło jej dziadka, ale nie mówiła jeszcze o tym. To potwierdzi się kilka księżyców później. Faktycznie był tutaj kiedyś Insygnium Żywiołów i stworzył ten ołtarzyk.