OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Chwila przechadzała się po terenach wspólnych. Może kogoś spotka? Rozejrzała się. Nikogo tu chyba nie było więc raczej nie. Tylko co więc będzie robić? Pomyślała chwilę po czym wzięła w łapę jakiś kamień i rzuciła go w krzaki rosnące między drzewami. Uznała, że jest to jej cel. Czemu cel? Skoro nikogo tu nie było, mogła poduczyć się skradania. Jest to niezbędna umiejętność dla każdego, porządnego łowcy a to nim właśnie chciała jednak zostać. Może i kamień to nie jest prawdziwa istota ale trenować na nim można. Wszystko pokrywał bielutki śnieg, było zimno i wiał wiatr. Nie są to idealne warunki dla smoka morskiego i dla tego Chwila chciała szybko zacząć oraz jeszcze szybciej skończyć. Więc czas zaczynać! Na początek sprawdziła kierunek wiatru. Podniosła łapę i z łatwością poczuła, że wiał od strony kamienia. Nie musiała więc na razie zmieniać swej pozycji. Morska przycisnęła do siebie przeklęte, duże skrzydła, ugięła łapki, ogon nieco podniosła ku górze zaś łeb nieco obniżyła. Pilnowała również by brzuch nie szurał po ziemi robiąc przy tym dużo niepotrzebnego hałasu. Powoli ruszyła przed siebie w stronę kamyka. Musiała uważać. W porze Białej Ziemi czyhało na smoki naprawdę wiele niebezpieczeństw! Na ziemi leżało mnóstwo przeszkód jedynie utrudniających skradanie. Od starych, szeleszczących liści po gałązki i skrzypiący w niektórych miejscach śnieg. Nie mogła wydać nawet najcichszego dźwięku bo gdyby było to prawdziwe zwierzę natychmiast by pewnie uciekło. Nie mogła do tego dopuścić! Ruchy Chwili musiały być więc dobrze przemyślanie i oczywiście wolne. Skoro decyzje adeptki zawsze są takie długie jeden krok zajmował jej nawet trochę czasu. Nie mogła się nawet jeden raz pomylić bo mogłoby to przecież wszystko zepsuć. Szła tak chwilę a następnie zatrzymała się i sprawdziła wiatr. Na jej nieszczęście zaczął się zmieniać i musiała teraz obejść cel po okręgu by nie wyczuł jej zapachu. Wiedziała że to tylko kamyk ale co by było gdyby to było stadko królików lub jakaś sarna? No właśnie. Udała się wiec wolno na drugą stronę. Gdy już udało się jej to zrobić, wyobraziła sobie, że ofiara zaczęła się rozglądać i ją dostrzegła. Samica natychmiast stanęła w bezruchu, tak jak ją uczyli kiedyś w plemieniu. Nie wiedziała kiedy sobie wyobrazi, że kamyk już się na nią nie patrzy. Była akurat wychylona w przód i chciała postawić łapę. Długo w takiej pozycji raczej by nie wytrzymała. Po chwili poczuła, że musi postawić ja na ziemi, zaczęła jej drętwieć, mięśnie domagały się rozluźnienia, odpoczynku. Chwila udała więc niedługo potem, iż kamyk oderwał od niej wzrok i... wrócił do swoich kamiennych czynności. Ot co! Szczęśliwa różowołuska położyła łapę na ziemi czując ulgę i radość, że udało jej się zachować spokój w takiej groźnej sytuacji. Upewniła się jeszcze raz spoglądając na cel czy może już ruszyć dalej. Sprawdziła na wszelki wypadek wiatr. Teraz jej sprzyjał i miała nadzieję, że będzie tak do ukończenia treningu. Na szczęście dużo już jej nie zostało. Poszła więc w stronę jednego z drzew. Wolno i przemyślanie. Postanowiła, iż zatrzyma się przy nim, ukryje przed kamykiem i sprawdzi drogę do ofiary. Dość szybko udało się jej to zadanie wykonać. Spojrzała się na trasę do drzewa. Było na niej jeszcze kilka krzewów i głazów za którymi mogła się ukryć i przemyśleć swoje kolejne działania tak, jak to robiła właśnie teraz. Skierowała się więc do pokrytego śniegiem i gdzieniegdzie mchem, wielkiego kamulca. Nagle usłyszała cichy trzask. Co to było? Czyżby ona... nadepnęła na gałąź! Jak mogła popełnić taki straszliwy błąd?! To było wręcz niewybaczalne. Skarciła się w myślach i ponownie stanęła w bezruchu. Tym razem przynajmniej nie miała żadnej z kończyn w powietrzu i jakby co zasłaniał ją jeden z niewielkich krzaków. Spojrzała się na widoczny między liśćmi kamyk i zauważyła dalej jeszcze jeden, nieco jaśniejszy i większy ukryty w dziupli lezącego na ziemi, starego drzewa. Udała więc, iż to była teraz jego ofiara która po prostu uciekła i schowała się tam. Teraz znów droga się wydłużyła i miała nieco dłuższy dystans do celu niż przed nadepnięciem tej okropnej gałązki! Jednak ona nie włoży do tej dziury łapy. Co więc teraz miała zrobić? Nagle coś przeszło za ofiarą. Mysz? Wiewiórka? A może coś większego? Tego nie wiedziała. Tak czy siak kamyk wypadł z niej po pewnym czasie i leżał kilka szponów od dziupli. Uff... jak dobrze. Chwilę jeszcze samica tak postała by upewnić się, że stworzenie odwróciło od niej wzrok po czym kolejny raz sprawdziła wiatr. Nadal był dla niej korzystny. Poszła kilka kroków w stronę celu. Powoli... powoli... już nawet nie myślała o chłodzie, który zamrażał jej drobne łuski i czułki. Trochę to trwało. Nawet takie dłuuugie trochę. W tym czasie wiatr jeszcze raz i to ostatni raz zaczął zmieniać kierunek. I to akurat w takim momencie, gdy wystarczyło jedynie porządnie skoczyć i zaatakować. Jednak mogła przecież to teraz zrobić. Chociaż... czy lepiej nie byłoby poczekać aż znów będzie wiał od strony kamienia? Ale trzeba zauważyć iż był tak blisko... co więc ma w takiej sytuacji zrobić? Przemyślała to chwilkę i postanowiła. Przecież zna magię i nie musi nawet skakać! Wyobraziła sobie wodę wypełniającą szczeliny kamienia i ogólnie cały kamień. Gdy tylko się pojawi miała zamarznąć. Tchnęła w to cząstkę swojej maddary i tak właśnie się stało. Dumna z siebie samica wyszła z ukrycia i podeszła do rozłupanego przez lód na trzy kawałki kamienia. Udało jej się! Właśnie upolowała głaz! Gdyby to było prawdziwe polowanie może zamiast tego byłaby to krowa lub żubr lub coś jeszcze innego? Tak czy siak trening ukończony. Chwila przyjęła pozycję do biegu i pobiegła z powrotem do Obozu Ognia.Ukryty zagajnik
- Chwilowa Łuska
- Dawna postać

- Posty: 113
- Rejestracja: 22 kwie 2014, 17:15
- Stado: Waham się
- Płeć: Samica
- Księżyce: 0
A: S: 2| W: 1| Z: 1| I: 1| P: 3| A: 1
U: L, MO, MA, Kż: 1| B, Pł, S, MP, Skr: 3
Atuty: Bogaty z rodu; Pamięć przodka;
Licznik słów: 911
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
- Kropla Goryczy
- Dawna postać
Deirdre Śmiała
- Posty: 91
- Rejestracja: 02 maja 2014, 21:56
- Stado: Umarli
- Płeć: Samica
- Księżyce: 34
- Rasa: Skrajny

A: S: 1 | W: 1 | Z: 3 | I: 1 | P: 2 | A: 1
U: B, S, L, P, MP, MA, MO, A, O: 1 | W,Kż: 2 | Skr, Śl: 3
Atuty: Ostry węch; Pamięć przodka; Poszukiwacz;
Nadszedł czas na kamuflaż. Używany przez Deirdre najrzadziej, ale mimo wszystko potrzebny.
Na samym początku smoczyca rozejrzała się uważnie, sprawdzając do czego musi się przystosować i co może wykorzystać. Drzewa, krzewy, kilka skał. No i przede wszystkim – śnieg. Choć w razie ekstremalnych sytuacji cień drzewa mógłby wystarczyć przy ciemnoszarym, idealnie wtapiającym się w mrok, futrze, trzeba założyć, że to nie wystarczy. Na początek próba bez użycia magii.
Deirdre niezbyt delikatnie przedarła się przez pobliskie krzaki i skinęła z zadowoleniem łbem słysząc trzaski. Zmęczone zimą rośliny łatwo się łamały, a liczne gałązki wplątywały się w futro, burząc jego nieskazitelną gładkość, co już samo w sobie było pomocą. Następnie podeszła powoli do najbliższego drzewa o nieco spróchniałej korze. Podczas przemieszczania się uważała, by nie strącić obecnej już części kamuflażu – jej ruchy były płynne, miękkie. Nie pozwalała, by jej ciało gibało się niepotrzebnie na boki. Zdawałoby się, że sunęła do przodu.
Otarła się energicznie i z siłą o drzewo, oddzierając od niego jego naturalną ochronę. Teraz szare futro upstrzone było brązowymi fragmentami kory, drobinami, i nieco jaśniejszym pyłem. Ale kamuflaż nie składał się tylko z tego, co miała na grzbiecie. Liczyła się też kryjówka. Wzrok smoczycy przykuła większa kępa krzaków, która mogłaby doskonale ukryć jej obecność. Na samym początku sprawdziła jej położenie pod względem wiatru. Zakładając, że osoba szukająca jej nadchodziłaby od strony wschodu Złotej Twarzy, te krzewy były idealnym miejscem. Ruszyła powolutku w ich stronę. Jej ruchy były harmonijne i płynne, w całkowicie pozbawione gwałtowności. Wiedziała, że jeden zły gest mógłby zniszczyć jej dzieło. Łapy miękko stawiała na ziemi, amortyzując każdy krok. Pilnowała też, by nie otrzeć się o nic i nie wytrącić kamuflażu z futra. W ten sposób znalazła się przy krzakach. Pochyliła się, ale nie położyła na śniegu. Ostrożnie, starając. się jak najmniej poruszać krzewami by ich nie połamać, wśliznęła się pomiędzy i zwinęła w kłębek. I uśmiechnęła pod nosem, zadowolona z efektu. Koniec na dziś.
Na samym początku smoczyca rozejrzała się uważnie, sprawdzając do czego musi się przystosować i co może wykorzystać. Drzewa, krzewy, kilka skał. No i przede wszystkim – śnieg. Choć w razie ekstremalnych sytuacji cień drzewa mógłby wystarczyć przy ciemnoszarym, idealnie wtapiającym się w mrok, futrze, trzeba założyć, że to nie wystarczy. Na początek próba bez użycia magii.
Deirdre niezbyt delikatnie przedarła się przez pobliskie krzaki i skinęła z zadowoleniem łbem słysząc trzaski. Zmęczone zimą rośliny łatwo się łamały, a liczne gałązki wplątywały się w futro, burząc jego nieskazitelną gładkość, co już samo w sobie było pomocą. Następnie podeszła powoli do najbliższego drzewa o nieco spróchniałej korze. Podczas przemieszczania się uważała, by nie strącić obecnej już części kamuflażu – jej ruchy były płynne, miękkie. Nie pozwalała, by jej ciało gibało się niepotrzebnie na boki. Zdawałoby się, że sunęła do przodu.
Otarła się energicznie i z siłą o drzewo, oddzierając od niego jego naturalną ochronę. Teraz szare futro upstrzone było brązowymi fragmentami kory, drobinami, i nieco jaśniejszym pyłem. Ale kamuflaż nie składał się tylko z tego, co miała na grzbiecie. Liczyła się też kryjówka. Wzrok smoczycy przykuła większa kępa krzaków, która mogłaby doskonale ukryć jej obecność. Na samym początku sprawdziła jej położenie pod względem wiatru. Zakładając, że osoba szukająca jej nadchodziłaby od strony wschodu Złotej Twarzy, te krzewy były idealnym miejscem. Ruszyła powolutku w ich stronę. Jej ruchy były harmonijne i płynne, w całkowicie pozbawione gwałtowności. Wiedziała, że jeden zły gest mógłby zniszczyć jej dzieło. Łapy miękko stawiała na ziemi, amortyzując każdy krok. Pilnowała też, by nie otrzeć się o nic i nie wytrącić kamuflażu z futra. W ten sposób znalazła się przy krzakach. Pochyliła się, ale nie położyła na śniegu. Ostrożnie, starając. się jak najmniej poruszać krzewami by ich nie połamać, wśliznęła się pomiędzy i zwinęła w kłębek. I uśmiechnęła pod nosem, zadowolona z efektu. Koniec na dziś.
Licznik słów: 318
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
– Nie ma duchów – powiedział król do Ducha.
– A ja myślałem, że nie ma królów – odparł Duch.
– To znaczy, że jeden z nas się mylił – odrzekł Król
– Na to wygląda – powiedział Duch i zaczął straszyć w godzinę duchów.
Ostry Węch – Wszystkie testy percepcji na polowaniu oparte na zmyśle węchu mają dodatkową kość.
Pamięć Przodka – Smok zna słabe punkty drapieżników, przez co ma -1 do ST do Ataków/Obron podczas walki z nimi.
Av Shinerai
– A ja myślałem, że nie ma królów – odparł Duch.
– To znaczy, że jeden z nas się mylił – odrzekł Król
– Na to wygląda – powiedział Duch i zaczął straszyć w godzinę duchów.
Ostry Węch – Wszystkie testy percepcji na polowaniu oparte na zmyśle węchu mają dodatkową kość.
Pamięć Przodka – Smok zna słabe punkty drapieżników, przez co ma -1 do ST do Ataków/Obron podczas walki z nimi.
Av Shinerai
- Zwiastująca Łuska
- Dawna postać
Khyouki
- Posty: 529
- Rejestracja: 24 cze 2014, 16:40
- Stado: Umarli
- Płeć: Samica
- Księżyce: 15
- Rasa: Górski
- Partner: –

A: S: 1| W: 1| Z: 2| I: 4| P: 2| A: 2
U: W: 1| B,S,L,P,A,O,M,MP,MA,MO,Skr,Śl,Kż: 3
Atuty: Inteligentny;
Fioletowołuska adeptka leciała przez Tereny Wspólne. Bez celu, jedynie po to, by zapomnieć o wszystkich sprawach. Poczuć się wolną. Chociaż przez krótki moment, krótką chwilę. Latała wykonując różnorodne akrobacje, nie wiadomo, czy z radości, czy nie. Obroty, fikołki... Niczym małe pisklę, cieszące się z możliwości latania, jak każdy smok, nie licząc bezskrzydłych. Zwiastująca została złapana w sidła radości, jednak nie czystej. Zabrudzonej wspomnieniami i przyszłością. O nich chciała zapomnieć, ale nie udało jej się to na długo.
Zauważyła pod sobą Ukryty Zagajnik. Nigdy tutaj nie była, ale nie chciało jej się szukać znajomego miejsca. Tym bardziej, że chciała pobyć w samotności, niczym niezmąconej. Zakołowała więc nad owym miejscem i miękko wylądowała na młodej trawie. Złożyła swoje skrzydła i położyła się na brzuchu, z głową uniesioną. Wzrok był skierowany gdzieś na linię horyzontu, za którą znikały ostatnie promienie słońca. Zaraz nadejdzie ciemna noc. Noc, tak lubiana przez Zwiastującą. Mrok uwielbiany przez cienistych.
Najlepsza chwila na przemyślenia i przebywanie samemu ze sobą.
Na razie.
Zauważyła pod sobą Ukryty Zagajnik. Nigdy tutaj nie była, ale nie chciało jej się szukać znajomego miejsca. Tym bardziej, że chciała pobyć w samotności, niczym niezmąconej. Zakołowała więc nad owym miejscem i miękko wylądowała na młodej trawie. Złożyła swoje skrzydła i położyła się na brzuchu, z głową uniesioną. Wzrok był skierowany gdzieś na linię horyzontu, za którą znikały ostatnie promienie słońca. Zaraz nadejdzie ciemna noc. Noc, tak lubiana przez Zwiastującą. Mrok uwielbiany przez cienistych.
Najlepsza chwila na przemyślenia i przebywanie samemu ze sobą.
Na razie.
Licznik słów: 162
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
Atuty
Zręczna
Jednorazowo +1 do Zręczności
Chytry Przeciwnik
W czasie pojedynku/misji/raz na dwa tygodnie w polowaniu/wyprawie smok może utrudnić akcję swojego przeciwnika, który ma dodatkowe +1 do ST
Przedmioty
Mięso: 0/4
Owoce: 0/4
Kamienie szlachetne: Szafir, onyks, 2x topaz, ametyst
PH: 0
Walki
Wygrane: 0
Przegrane: 0
So much fire that it burned my wings.
Her heat was amazing.
Now I'm dreaming of the simple things.
Old ways, erased.
If love was a word, I don't understand.
The most simple sound.
With four letters.
Nasz naród jak lawa,
Z wierzchu zimna i twarda, sucha i plugawa;
Lecz wewnętrznego ognia sto lat nie wyziębi,
Wejdźmy na tę skorupę i zstąpmy do głębi
Zręczna
Jednorazowo +1 do Zręczności
Chytry Przeciwnik
W czasie pojedynku/misji/raz na dwa tygodnie w polowaniu/wyprawie smok może utrudnić akcję swojego przeciwnika, który ma dodatkowe +1 do ST
Przedmioty
Mięso: 0/4
Owoce: 0/4
Kamienie szlachetne: Szafir, onyks, 2x topaz, ametyst
PH: 0
Walki
Wygrane: 0
Przegrane: 0
So much fire that it burned my wings.
Her heat was amazing.
Now I'm dreaming of the simple things.
Old ways, erased.
If love was a word, I don't understand.
The most simple sound.
With four letters.
Nasz naród jak lawa,
Z wierzchu zimna i twarda, sucha i plugawa;
Lecz wewnętrznego ognia sto lat nie wyziębi,
Wejdźmy na tę skorupę i zstąpmy do głębi
- Instynkt Zabójcy
- Dawna postać
Mawgan Szalony
- Posty: 269
- Rejestracja: 17 sty 2014, 22:12
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 46
- Rasa: Skrajny

A: S: 1 | W: 1 | Z: 4 | I: 1 | P: 2 | A: 1
U: P, W, MO, MA, M: 1 | L: 2 | S, B, O, A, Kż, Skr, Śl, MP: 3
Atuty: Zwinny; Pamięć przodka; Tropiciel; Znawca terenów;
Typowym dla siebie gestem, ów od dawien znów nie widywany na tych terenach Łowca czekał aż ostatnie promienie słońca tęsknym i lubieżnym gestem będą smagać ziemię by po chwili utonąć w krwiożerczych i obłudnych ramionach Nocy. Zabójca aż oblizał kły w obrzydliwym geście przemierzając Dziką Puszczę niezgrabnym krokiem. Ogon falował mu nierównomiernie, prawie tak samo jak oddech, urywany, który swym świstem ciął powietrze.
Do nozdrzy dotarła woń, znajoma a nieznajoma, na którą źrenice zareagowały błyskawicznie zwężając się do niemożliwości, a jaskrawe ślepia poczęły rozglądać się niebezpiecznie, niczym w poszukiwaniu ofiary.
Krok machinalnie stał się szybszy, zwinniejszy, Łowca uwolnił pokłady swej zręczności niemal wijąc się po Puszczy.
Woń doprowadziła go do owego Zagajnika, a po chwili jaskrawe ślepia ujrzały fioletową postać, która to rozsiała tak interesujący zapach. Instynkt nie zbliżył się zaś doń, pozostawał w odległości jakiś dziesięciu rozpiętości skrzydeł, nieco przykryty przez mrok, ale wciąż widoczny. A lazurowe ślepia utonęły w fioletowej sylwetce, mrużąc się przy tym niejednoznacznie.
Do nozdrzy dotarła woń, znajoma a nieznajoma, na którą źrenice zareagowały błyskawicznie zwężając się do niemożliwości, a jaskrawe ślepia poczęły rozglądać się niebezpiecznie, niczym w poszukiwaniu ofiary.
Krok machinalnie stał się szybszy, zwinniejszy, Łowca uwolnił pokłady swej zręczności niemal wijąc się po Puszczy.
Woń doprowadziła go do owego Zagajnika, a po chwili jaskrawe ślepia ujrzały fioletową postać, która to rozsiała tak interesujący zapach. Instynkt nie zbliżył się zaś doń, pozostawał w odległości jakiś dziesięciu rozpiętości skrzydeł, nieco przykryty przez mrok, ale wciąż widoczny. A lazurowe ślepia utonęły w fioletowej sylwetce, mrużąc się przy tym niejednoznacznie.
Licznik słów: 158
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |

Nędza przeżera człowieka jak choroba śmiertelna, wyniszcza wszystko to, co w nim najlepsze, przysposabia do niskich radości, niskich ambicyj, przygniata do ziemi.
Atuty:
Zwinny; Jednorazowo +1 do Zręczności
Pamięć Przodka; Smok zna słabe punkty drapieżników, przez co ma -1 do ST do Ataków/Obron podczas walki z nimi.
Tropiciel; Raz na dwa tygodnie smok znajduje na polowaniu zwierzę dające 4/4 mięsa, niezależnie od tego czy go szuka
Znawca Terenów; Raz na dwa tygodnie smok napotyka na polowaniu/wyprawie dodatkową zdobycz (dającą 4/4 mięsa), kamień czy dorodne zioło

- Zwiastująca Łuska
- Dawna postać
Khyouki
- Posty: 529
- Rejestracja: 24 cze 2014, 16:40
- Stado: Umarli
- Płeć: Samica
- Księżyce: 15
- Rasa: Górski
- Partner: –

A: S: 1| W: 1| Z: 2| I: 4| P: 2| A: 2
U: W: 1| B,S,L,P,A,O,M,MP,MA,MO,Skr,Śl,Kż: 3
Atuty: Inteligentny;
Smoczyca wiedziała, że przy swoim szczęściu nie zazna zbyt długo samotności, nawet o tak późnej porze. Wyczuła smoczą woń. Z początku dziwną, nieznajomą, ale z pewnością należącą do Cienia. Zapach robił się coraz głębszy i wyraźniejszy. Zwiastująca czuła ją pierwszy raz. Słysząc ciche, niemal bezszelestne, ledwo słyszalne kroki wstała gwałtownie. Nie ze strachu, a czystej chęci przekonania się, co ją obserwuje. Jej śnieżnobiałe ślepia uważnie rozglądały się w mroku i w pewnym momencie dostrzegły małe lazurowe punkciki w odległości kilku, może kilkunastu rozpiętości skrzydeł. Wyglądały jak smocze ślepia. Wzrok jej oczu spotkał się z wzrokiem ślepi Nieznajomego, którego czuła że zna, a jednak nie znała. Stała w bezruchu, niczym osłupiona, a jednak spokojna, czekając aż ktoś z nich zrobi pierwszy krok do przodu.
Licznik słów: 123
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
Atuty
Zręczna
Jednorazowo +1 do Zręczności
Chytry Przeciwnik
W czasie pojedynku/misji/raz na dwa tygodnie w polowaniu/wyprawie smok może utrudnić akcję swojego przeciwnika, który ma dodatkowe +1 do ST
Przedmioty
Mięso: 0/4
Owoce: 0/4
Kamienie szlachetne: Szafir, onyks, 2x topaz, ametyst
PH: 0
Walki
Wygrane: 0
Przegrane: 0
So much fire that it burned my wings.
Her heat was amazing.
Now I'm dreaming of the simple things.
Old ways, erased.
If love was a word, I don't understand.
The most simple sound.
With four letters.
Nasz naród jak lawa,
Z wierzchu zimna i twarda, sucha i plugawa;
Lecz wewnętrznego ognia sto lat nie wyziębi,
Wejdźmy na tę skorupę i zstąpmy do głębi
Zręczna
Jednorazowo +1 do Zręczności
Chytry Przeciwnik
W czasie pojedynku/misji/raz na dwa tygodnie w polowaniu/wyprawie smok może utrudnić akcję swojego przeciwnika, który ma dodatkowe +1 do ST
Przedmioty
Mięso: 0/4
Owoce: 0/4
Kamienie szlachetne: Szafir, onyks, 2x topaz, ametyst
PH: 0
Walki
Wygrane: 0
Przegrane: 0
So much fire that it burned my wings.
Her heat was amazing.
Now I'm dreaming of the simple things.
Old ways, erased.
If love was a word, I don't understand.
The most simple sound.
With four letters.
Nasz naród jak lawa,
Z wierzchu zimna i twarda, sucha i plugawa;
Lecz wewnętrznego ognia sto lat nie wyziębi,
Wejdźmy na tę skorupę i zstąpmy do głębi
- Gałązka Jaśminu
- Dawna postać
Sztorm
- Posty: 361
- Rejestracja: 19 sie 2014, 13:56
- Stado: Umarli
- Płeć: Samica
- Księżyce: 43
- Rasa: Skrajny
- Partner: Marzenie

A: S: 1| W: 2| Z: 2| I: 3| P: 1| A: 2
U: A,O,MA,MO,Śl,Skr: 1| B,S,Pł: 2| L,W,Lecz,MP: 3
Atuty: Inteligentny; Pamięć przodka; Skupiony
Liliowa postanowiła potrenować. Jako uzdrowiciel wiedziała, ze musi doskonale znać się na magii precyzyjnej i właśnie to zamierzała dzisiaj doszlifować. W tym celu uznała, ze najlepiej będzie się czuła w towarzystwie drzew. Właściwie nie była pewna dlaczego akurat tam, ale skoro taką miała ochotę nie miała zamiaru sobie tego odmawiać.
Przysiadła pod wielkim dębem i odetchnęła głęboko kilka razy. Musiała się wyciszyć, uspokoić... To przyszło jej łatwo. Szum drzew, nieśpieszny oddech, ciepło popołudnia... wszystko sprzyjało dobremu samopoczuciu i oczyszczeniu myśli. Młoda smoczyca sięgnęła do swego źródła maddary, które według niej umiejscowione było blisko serca. Położyła łapę na piersi i skupiła się na tym, co miała zamiar stworzyć. Zamarzył się jej kolorowy ptak niepodobny do żadnego, który żył w naturze. Był czystym wytworem jej wyobraźni. Liliowa najpierw określiła jego sylwetkę jako smukłą i lekką. Miał mieć niewielką, okrągłą głowę osadzoną na dość długiej szyi. Z gabarytów przypominał jej czaplę, jednak różnił się od niej zdecydowanie pod względem umaszczenia. Lotki skrzydeł miały być dłuższe i pozawijane ku górze, a ogon... ogon za to zamarzył się Liliowej jako kolorowe serpentyny. Dziób podobnie jak i nogi ptaka miały być dość długie. Skoro więc miała już ogólny zarys, zaczęła dodawać szczegóły, a mianowicie kolory. Ślepka ptaka określiła jako błękitne z czarnymi źrenicami, osadzone wśród żółtych piór, a nad pomarańczowym dziobem. Żółte piórka im niżej i bliżej korpusu były, zaczynały przechodzić w zieleń, by już korpus był soczyście zielony. Skrzydła zaś były niebieskie z lotkami w kolorze czerwieni. Ogon natomiast był feerią barw. Każde poskręcane pióro innego koloru. Łapy ptaka podobnie jak dziób, miały zyskać barwę jaskrawego pomarańczu. Liliowa schodziła do coraz drobniejszych szczegółów. Teraz wyobrażała sobie dokładnie fakturę piór na piersi, jako drobne pierze, oraz tych na reszcie ciała ptaka. Wszystko dopracowane do perfekcji, nawet błysk w niebieskich oczach i lekko chropowata skóra łap o drobnych szponach. Przelała maddarę w wyobrażenie i obserwowała efekt. Ptak pojawił się, ale na razie przypominał kukłę. Pusty, wypchany powietrzem ptak, jednak Liliowa jeszcze nie skończyła. Wiedziała bowiem, ze jeśli wszystko stworzyłaby na raz, mogłaby o czymś zapomnieć, wolała więc zrobić wolniej, a systematyczniej. Podtrzymując obecny twór, zaczęła dodawać kolejne właściwości. Najpierw materialność, tak piór, jak i całego ciała. Pierze miało być sprężyste i lekko ciepłe, tak jakby ptak naprawdę był żywy. Dodała też poruszającą się klatkę piersiową i mruganie oczami oraz oszczędne ruchy głową. Ptak przekręcał łebek by na nią spojrzeć i na chwilę otwierał dzióbek, jakby się czemuś dziwił. Uśmiechnęła się do swojego tworu i pogłaskała go po główce, starając się w tym czasie nie rozproszyć, wszak cały czas podtrzymywała jego istnienie swoją mocą. Była zadowolona, ale postanowiła dodać jeszcze jeden mały szczegół, a mianowicie zapach. Świeżej trawy i kwiatów, taki jak zapamiętała z jednego z miejsc na terenach stada Życia. Jej stada. Ptak miał pachnieć łąką. Lilka bardzo lubiła ten zapach, dobrze się jej kojarzył. Gdy i w to przelała maddarę, ptak był niemal gotowy tylko... nadal wydawał się sztuczny. Samiczka skupiła się i spróbowała poderwać go do lotu. Dokładnie określiła to, jak skrzydła się rozłożą i w jakim kierunku uderzą, choć w praktyce nie miało to dużego znaczenia. Przecież gdyby chciała, ptak uniósłby się bez machania skrzydłami. Ona chciała zachować jednak szczątki realizmu. Zadbała też o to, by ptak ugiął łapki przy starcie. W chwili, gdy podsyciła wyobrażenie maddarą, ptak zatrzepotał skrzydłami i wzniósł się zgrabnie ku górze, coraz wyże i wyżej... Liliowa patrzyła za nim, ale im dalej był, tym trudniej było jej go utrzymać, więc pozwoliła mu się rozmyć gdzieś wysoko nad swoja głową. Westchnęła. Była w tym coraz lepsza. Miała nadzieję, że dzięki treningom będzie w stanie pomagać smokom i odwdzięczyć się Życiu za to, co dla niej zrobiło. Posiedziała jeszcze chwilę zanim ruszyła do swojej jaskini, a gdy już wstała, zdecydowała się na spacer. Choć lubiła latać, to bliskość drzew po bokach i ziemia pod łapami dawała jej większy komfort i poczucie bezpieczeństwa.
Przysiadła pod wielkim dębem i odetchnęła głęboko kilka razy. Musiała się wyciszyć, uspokoić... To przyszło jej łatwo. Szum drzew, nieśpieszny oddech, ciepło popołudnia... wszystko sprzyjało dobremu samopoczuciu i oczyszczeniu myśli. Młoda smoczyca sięgnęła do swego źródła maddary, które według niej umiejscowione było blisko serca. Położyła łapę na piersi i skupiła się na tym, co miała zamiar stworzyć. Zamarzył się jej kolorowy ptak niepodobny do żadnego, który żył w naturze. Był czystym wytworem jej wyobraźni. Liliowa najpierw określiła jego sylwetkę jako smukłą i lekką. Miał mieć niewielką, okrągłą głowę osadzoną na dość długiej szyi. Z gabarytów przypominał jej czaplę, jednak różnił się od niej zdecydowanie pod względem umaszczenia. Lotki skrzydeł miały być dłuższe i pozawijane ku górze, a ogon... ogon za to zamarzył się Liliowej jako kolorowe serpentyny. Dziób podobnie jak i nogi ptaka miały być dość długie. Skoro więc miała już ogólny zarys, zaczęła dodawać szczegóły, a mianowicie kolory. Ślepka ptaka określiła jako błękitne z czarnymi źrenicami, osadzone wśród żółtych piór, a nad pomarańczowym dziobem. Żółte piórka im niżej i bliżej korpusu były, zaczynały przechodzić w zieleń, by już korpus był soczyście zielony. Skrzydła zaś były niebieskie z lotkami w kolorze czerwieni. Ogon natomiast był feerią barw. Każde poskręcane pióro innego koloru. Łapy ptaka podobnie jak dziób, miały zyskać barwę jaskrawego pomarańczu. Liliowa schodziła do coraz drobniejszych szczegółów. Teraz wyobrażała sobie dokładnie fakturę piór na piersi, jako drobne pierze, oraz tych na reszcie ciała ptaka. Wszystko dopracowane do perfekcji, nawet błysk w niebieskich oczach i lekko chropowata skóra łap o drobnych szponach. Przelała maddarę w wyobrażenie i obserwowała efekt. Ptak pojawił się, ale na razie przypominał kukłę. Pusty, wypchany powietrzem ptak, jednak Liliowa jeszcze nie skończyła. Wiedziała bowiem, ze jeśli wszystko stworzyłaby na raz, mogłaby o czymś zapomnieć, wolała więc zrobić wolniej, a systematyczniej. Podtrzymując obecny twór, zaczęła dodawać kolejne właściwości. Najpierw materialność, tak piór, jak i całego ciała. Pierze miało być sprężyste i lekko ciepłe, tak jakby ptak naprawdę był żywy. Dodała też poruszającą się klatkę piersiową i mruganie oczami oraz oszczędne ruchy głową. Ptak przekręcał łebek by na nią spojrzeć i na chwilę otwierał dzióbek, jakby się czemuś dziwił. Uśmiechnęła się do swojego tworu i pogłaskała go po główce, starając się w tym czasie nie rozproszyć, wszak cały czas podtrzymywała jego istnienie swoją mocą. Była zadowolona, ale postanowiła dodać jeszcze jeden mały szczegół, a mianowicie zapach. Świeżej trawy i kwiatów, taki jak zapamiętała z jednego z miejsc na terenach stada Życia. Jej stada. Ptak miał pachnieć łąką. Lilka bardzo lubiła ten zapach, dobrze się jej kojarzył. Gdy i w to przelała maddarę, ptak był niemal gotowy tylko... nadal wydawał się sztuczny. Samiczka skupiła się i spróbowała poderwać go do lotu. Dokładnie określiła to, jak skrzydła się rozłożą i w jakim kierunku uderzą, choć w praktyce nie miało to dużego znaczenia. Przecież gdyby chciała, ptak uniósłby się bez machania skrzydłami. Ona chciała zachować jednak szczątki realizmu. Zadbała też o to, by ptak ugiął łapki przy starcie. W chwili, gdy podsyciła wyobrażenie maddarą, ptak zatrzepotał skrzydłami i wzniósł się zgrabnie ku górze, coraz wyże i wyżej... Liliowa patrzyła za nim, ale im dalej był, tym trudniej było jej go utrzymać, więc pozwoliła mu się rozmyć gdzieś wysoko nad swoja głową. Westchnęła. Była w tym coraz lepsza. Miała nadzieję, że dzięki treningom będzie w stanie pomagać smokom i odwdzięczyć się Życiu za to, co dla niej zrobiło. Posiedziała jeszcze chwilę zanim ruszyła do swojej jaskini, a gdy już wstała, zdecydowała się na spacer. Choć lubiła latać, to bliskość drzew po bokach i ziemia pod łapami dawała jej większy komfort i poczucie bezpieczeństwa.
Licznik słów: 641
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
- Marmurowa Łuska.
- Dawna postać
Strażniczka serc...
- Posty: 105
- Rejestracja: 28 wrz 2014, 15:04
- Stado: Umarli
- Płeć: Samica
- Księżyce: 9
- Rasa: Skrajny
- Opiekun: Runa Ognia
- Mistrz: Słodycz Zbawienia
- Partner: Trochę cierpliwości!

A: S: 2| W: 1| Z: 2| I: 2| P: 1| A: 2
U: Pł,W,Skr,M: 1| S: 2
Atuty: ostry wzrok
Era tym razem doszła aż do Dzikiej Puszczy. Chciała znaleźć jakieś ustronne, ciche, samotne miejsce, takie były właśnie idealne na samotne treningi. A pierwszy taki trening czekał ją właśnie dziś. Chciała podszlifować swój skok.
Gdy pp niemałych poszukiwaniach, znalazła odpowiednią samotnię, a był nią Ukryty Zagajnik, na jej pysku wykwitł pełen zadowolenia uśmiech, i niezwlekając od razu zabrała się do pracy. Ale nie było to skakanie. Teren był uwalany przeróżnymi gałęziami i gałązkami. Trzeba było oczyścić z nich to miejsce, przeszkadzały by jej..
Po kolei zaczęła przeciągać na bok w krzaki, wszystkie cięższe gałęzie. Te mniejsze wyzbierała i także gdzieś wyrzuciła pośród dzrewa.
Sprzątanie to zajęło jej trochę czasu, ale teraz przynajmniej miała warunko do nauki. Dodatkowo wysiłek dał jej rozgrzewkę, była rozciągnięta i ryzyko kontuzji było mniejsze. Czas na już właściwe działania.
Zostawiła na uprzątniętym terenie jedynie trzy gałęzie. Podobnej długości, w miarę proste. Nie umiała czarować, więc nie mogła magicznie stworzyć przeszkód, jak Runa Ognia, jej mama podczas nauki podstaw skoku. Była zmuszona poradzić sobie w inny, prymitywniejszy sposób, bez maddary. Ale to nie wszystko. By gałęzie te były na różnych wysokościach, a co za tym idzie miały trzy poziomy trudności, Era musiała zrobić jeszcze jedną sztuczkę. A mianowicie wbiła na krzyż w ziemię po dwie krótsze, ale masywniejsze gałazki, różnej długosci, zaleznie od tego jak wysokie miało być wyzwanie. Podtrzynywały wsparte na tych iksach przeszkody właściwe.
Gdy wszystko, całe pole do popisu, było gotowe stanęła przed pierwszą najnizszą tyczką. W odpowiedniej, nie za dużej, a i niezamałej odległości, ot w sam raz.
Przyjęła wyjściową, czy też gotowości pozycję. Jak zwał tak zwał. A wyglądała ona w następujacy sposób. Łapy zarówno przednie, jak i tylne rozstawiła lekko, nie do przesady, i ugięła też odpowiednio mocno. Ta tyczka było dość nisko, nie wynagała wiele wysiłku. Era musiała skakać z miejsca bo biegać nie umiała, zresztą tu do biegu i tak było za mało miejsca. Ale przeszkody były ustawione w takich odległościach, by mogła z jednego skoku od razu przejść w drugi.
Pochyliła nieznacznie łeb i szyję, ale było to dalekie od szurania nim po podłożu. Ogon zaś przeciwnie, nie pochyliła tylko podniosła. Również nie przesadnie. Od tak by tworzył na ile było to możliwe, prostą linię z kręgosłupem i szyja. A teraz ostatni elenemt. W niczym nie przydatne podczas skoku skrzydła. Złożyła je powoli w staranną harnonijkę i mocno, ale nie uwierająco docisnęła do boków. Z postawy to powinno być wszystko.
No, to skaczemy! Zwiększyła nieznacznie nacisk na tylne kończyny. Następnie w jednym, krótkim momencie, gwałtownie i stanowczo rozprostowała wszystkie cztery łapy, to jednak przednie pierwsze oderwały się od ziemi. Jej mięśnie i ścięgna naciagnęły się, łapy miała rozprosrowane w łokciach.
Natychmiast po znalezieniu się w ppwietrzu, zaczęła energicznie, rytmicznie i równo machać, balansować ogonem na boki. To pozwoiłp jej zachować równowagę podczas skoku. Zaczęła mijać górą gałaź, teraz była ona prawie idealnie na połowie długosci ciała samiczki. Ta wygięła ciało w łuk, skierowała szyję i przedni ciężar ciała do dołu. Łapy podkurczyła pod brzuch by nie zahaczyć o przeszkodę. Zaczęła opadać po drugiej stronie na pysk. By nie uderzyć nim o glebę, wyciagnęła w tym kierunku przednie kończyny. Gdy tylko poczuła ziemię pod palcami wczepiła weń szponu. Łapy pod ciężarem nacisku jej ciała mocno ugięły się. Zaraz dołaczyły do nich tylne, z którymi zadziało się tak samo.
Teraz w sekundę, jakby automatycznie jej ciało ustawiło się do pierwptnej ppzycji do skoku. Łeb pochylił się, ogon uniósł, skrzydła trwały jednak niezmiennie podczas całego skoku. Może trochę zafalowały czarne pióra, którymi były pokryte, od pędu powietrza.
Nie czekała. Z miejsca znów się wybiła w górę. Tylko mocniej, wyżej, dalej. Adekwatnie do tego stopnia wysokości. Dalej wszystko przebiegało jak wcześniej, jak zawsze. Po pokonaniu drugiej gałęzi przyszła kolej na trzecią, najwyżej osadzoną. Tu ledwo jej się udało, prawie by zahaczyła o nią. Musiała się maksymalnie skupić, postarać. Łapy były naprawdę mocno ugięte. Po wyprostowaniu ich poczuła szarpnięcie scięgien.
Ale zrobiła to! Gdy już była po wszystkim nie zaprzestała na tym. Jeszcze po kilka razy zmierzała się z każdą ztyczek. Po pewnym czasie, gdy nabrała wprawy, nawet ta najwyzsza przestała być dla niej kłopotem.
Potem odsapnęła chwilkę po treningu i nieśpiesznie wróciła do obozu. Przeskakujac wszystkie gałęzie i przeszkody po drpdze.
Gdy pp niemałych poszukiwaniach, znalazła odpowiednią samotnię, a był nią Ukryty Zagajnik, na jej pysku wykwitł pełen zadowolenia uśmiech, i niezwlekając od razu zabrała się do pracy. Ale nie było to skakanie. Teren był uwalany przeróżnymi gałęziami i gałązkami. Trzeba było oczyścić z nich to miejsce, przeszkadzały by jej..
Po kolei zaczęła przeciągać na bok w krzaki, wszystkie cięższe gałęzie. Te mniejsze wyzbierała i także gdzieś wyrzuciła pośród dzrewa.
Sprzątanie to zajęło jej trochę czasu, ale teraz przynajmniej miała warunko do nauki. Dodatkowo wysiłek dał jej rozgrzewkę, była rozciągnięta i ryzyko kontuzji było mniejsze. Czas na już właściwe działania.
Zostawiła na uprzątniętym terenie jedynie trzy gałęzie. Podobnej długości, w miarę proste. Nie umiała czarować, więc nie mogła magicznie stworzyć przeszkód, jak Runa Ognia, jej mama podczas nauki podstaw skoku. Była zmuszona poradzić sobie w inny, prymitywniejszy sposób, bez maddary. Ale to nie wszystko. By gałęzie te były na różnych wysokościach, a co za tym idzie miały trzy poziomy trudności, Era musiała zrobić jeszcze jedną sztuczkę. A mianowicie wbiła na krzyż w ziemię po dwie krótsze, ale masywniejsze gałazki, różnej długosci, zaleznie od tego jak wysokie miało być wyzwanie. Podtrzynywały wsparte na tych iksach przeszkody właściwe.
Gdy wszystko, całe pole do popisu, było gotowe stanęła przed pierwszą najnizszą tyczką. W odpowiedniej, nie za dużej, a i niezamałej odległości, ot w sam raz.
Przyjęła wyjściową, czy też gotowości pozycję. Jak zwał tak zwał. A wyglądała ona w następujacy sposób. Łapy zarówno przednie, jak i tylne rozstawiła lekko, nie do przesady, i ugięła też odpowiednio mocno. Ta tyczka było dość nisko, nie wynagała wiele wysiłku. Era musiała skakać z miejsca bo biegać nie umiała, zresztą tu do biegu i tak było za mało miejsca. Ale przeszkody były ustawione w takich odległościach, by mogła z jednego skoku od razu przejść w drugi.
Pochyliła nieznacznie łeb i szyję, ale było to dalekie od szurania nim po podłożu. Ogon zaś przeciwnie, nie pochyliła tylko podniosła. Również nie przesadnie. Od tak by tworzył na ile było to możliwe, prostą linię z kręgosłupem i szyja. A teraz ostatni elenemt. W niczym nie przydatne podczas skoku skrzydła. Złożyła je powoli w staranną harnonijkę i mocno, ale nie uwierająco docisnęła do boków. Z postawy to powinno być wszystko.
No, to skaczemy! Zwiększyła nieznacznie nacisk na tylne kończyny. Następnie w jednym, krótkim momencie, gwałtownie i stanowczo rozprostowała wszystkie cztery łapy, to jednak przednie pierwsze oderwały się od ziemi. Jej mięśnie i ścięgna naciagnęły się, łapy miała rozprosrowane w łokciach.
Natychmiast po znalezieniu się w ppwietrzu, zaczęła energicznie, rytmicznie i równo machać, balansować ogonem na boki. To pozwoiłp jej zachować równowagę podczas skoku. Zaczęła mijać górą gałaź, teraz była ona prawie idealnie na połowie długosci ciała samiczki. Ta wygięła ciało w łuk, skierowała szyję i przedni ciężar ciała do dołu. Łapy podkurczyła pod brzuch by nie zahaczyć o przeszkodę. Zaczęła opadać po drugiej stronie na pysk. By nie uderzyć nim o glebę, wyciagnęła w tym kierunku przednie kończyny. Gdy tylko poczuła ziemię pod palcami wczepiła weń szponu. Łapy pod ciężarem nacisku jej ciała mocno ugięły się. Zaraz dołaczyły do nich tylne, z którymi zadziało się tak samo.
Teraz w sekundę, jakby automatycznie jej ciało ustawiło się do pierwptnej ppzycji do skoku. Łeb pochylił się, ogon uniósł, skrzydła trwały jednak niezmiennie podczas całego skoku. Może trochę zafalowały czarne pióra, którymi były pokryte, od pędu powietrza.
Nie czekała. Z miejsca znów się wybiła w górę. Tylko mocniej, wyżej, dalej. Adekwatnie do tego stopnia wysokości. Dalej wszystko przebiegało jak wcześniej, jak zawsze. Po pokonaniu drugiej gałęzi przyszła kolej na trzecią, najwyżej osadzoną. Tu ledwo jej się udało, prawie by zahaczyła o nią. Musiała się maksymalnie skupić, postarać. Łapy były naprawdę mocno ugięte. Po wyprostowaniu ich poczuła szarpnięcie scięgien.
Ale zrobiła to! Gdy już była po wszystkim nie zaprzestała na tym. Jeszcze po kilka razy zmierzała się z każdą ztyczek. Po pewnym czasie, gdy nabrała wprawy, nawet ta najwyzsza przestała być dla niej kłopotem.
Potem odsapnęła chwilkę po treningu i nieśpiesznie wróciła do obozu. Przeskakujac wszystkie gałęzie i przeszkody po drpdze.
Licznik słów: 699
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
"Jedyny sposób by odkryć granice możliwości, to przekroczyć je i sięgnąć po niemożliwe."
Atuty
I – Ostry Wzrok – Wszystkie testy percepcji na polowaniu oparte na danym zmyśle (wzrok) mają dodatkową kość.
II –
III –
IV –
Udane leczenia: 0
Nieudane leczenia: 0
Atuty
I – Ostry Wzrok – Wszystkie testy percepcji na polowaniu oparte na danym zmyśle (wzrok) mają dodatkową kość.
II –
III –
IV –
Udane leczenia: 0
Nieudane leczenia: 0
- Vailen
- Dawna postać

- Posty: 139
- Rejestracja: 23 paź 2014, 16:12
- Stado: Umarli
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 5
- Rasa: Skrajny

A: S: 1 | W: 2 | Z: 2 | I: 1 | P: 2 | A: 3
Shuri przybył do dzikiej puszczy tak jak się umówił z Grzeszną. Chciał nauczyć się skoku, sam niestety nie dałby rady, więc chciał znać chociaż podstawy. Miał nadzieję, że zjawi się tutaj dosyć szybko , by szybko mogli zacząć trening. Pogoda nie była zła, zupełnie inne warunki, do których był przyzwyczajony, więc w sumie będzie mu jeszcze łatwiej się tego nauczyć. Z reguły uczył się w deszczu, błocie i musiał nieźle się nagimnastykować. Usadowił się nieopodal większego drzewa, i wyczekiwał jej nadejścia, ale nie pozwalał sobie na stracenie czujności.
Licznik słów: 88
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
Ktoś chętny pofabulić to zapraszam ;)
KP: https://www.smoki-wolnych-stad.pl/viewtopic.php?p=237492#237492
KP: https://www.smoki-wolnych-stad.pl/viewtopic.php?p=237492#237492
- Dwuznaczna Aluzja
- Dawna postać
Ankaa Brawurowa
- Posty: 3158
- Rejestracja: 23 paź 2014, 9:12
- Stado: Umarli
- Płeć: Samica
- Księżyce: 105
- Rasa: drzewna x powietrzna
- Partner: Uskrzydlony Marzeniami*

A: S: 1| W: 4| Z: 4| I: 1| P: 2| A: 1
U: L, Śl, Skr, Kż, B, S, P, W, M, MA, MO, MP: 3| O, A: 6
Atuty: Zwinna; Chytry przeciwnik; Nieugięta; Wybraniec bogów; Utalentowana;
Grzeszna i śpieszenie się... To jak ogień i woda, czerń i biel, dzień i noc, słońce i księżyc. Zupełnie do siebie nie pasuje, jest zupełnym przeciwieństwem.
Smoczyca wiedziała, że jakieś pisklę poprosiło ją o naukę. Westchnęła ciężko zirytowana, po czym kilkoma machnięciami skrzydeł wzbiła się w powietrze, zostawiając grotę za sobą. Nie śpieszyła się, leciała spokojnie, nie zwracając uwagi że komuś może jej brak pośpiechu przeszkadzać. Co ją obchodzą inni. A zresztą może jeśli będzie się długo spóźniać, pisklę zrezygnuje i sobie pójdzie? Miałaby święty spokój i mogła wrócić do jaskini i odpocząć.
Będąc nad Ukrytym Zagajnikiem niestety dostrzegła czarne pisklę. Warknęła cicho pod nosem i szybując tuż przed pisklakiem wylądowała twardo na ziemi, a złote szpony nieprzyjemnie zazgrzytały na podłożu. Smoczyca obdarzyła pisklę krytycznym wzrokiem.
– Ankaa – przedstawiła się tylko cienistym mianem oczywiście.
– Bez zbędnego gadania. Przyjmij pozycję. Ugnij mocno łapy, skrzydła złóż i dociśnij do boków ciała, ale tak by nie krępowały Twoich ruchów, Ogon lekko unieś i wyprostuj, ale trzymaj w miarę luźno, łeb nieznacznie pochyl by razem z kręgosłupem i ogonem tworzył prostą linię – powiedziała znudzona.
Smoczyca wiedziała, że jakieś pisklę poprosiło ją o naukę. Westchnęła ciężko zirytowana, po czym kilkoma machnięciami skrzydeł wzbiła się w powietrze, zostawiając grotę za sobą. Nie śpieszyła się, leciała spokojnie, nie zwracając uwagi że komuś może jej brak pośpiechu przeszkadzać. Co ją obchodzą inni. A zresztą może jeśli będzie się długo spóźniać, pisklę zrezygnuje i sobie pójdzie? Miałaby święty spokój i mogła wrócić do jaskini i odpocząć.
Będąc nad Ukrytym Zagajnikiem niestety dostrzegła czarne pisklę. Warknęła cicho pod nosem i szybując tuż przed pisklakiem wylądowała twardo na ziemi, a złote szpony nieprzyjemnie zazgrzytały na podłożu. Smoczyca obdarzyła pisklę krytycznym wzrokiem.
– Ankaa – przedstawiła się tylko cienistym mianem oczywiście.
– Bez zbędnego gadania. Przyjmij pozycję. Ugnij mocno łapy, skrzydła złóż i dociśnij do boków ciała, ale tak by nie krępowały Twoich ruchów, Ogon lekko unieś i wyprostuj, ale trzymaj w miarę luźno, łeb nieznacznie pochyl by razem z kręgosłupem i ogonem tworzył prostą linię – powiedziała znudzona.
Licznik słów: 183
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
- Vailen
- Dawna postać

- Posty: 139
- Rejestracja: 23 paź 2014, 16:12
- Stado: Umarli
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 5
- Rasa: Skrajny

A: S: 1 | W: 2 | Z: 2 | I: 1 | P: 2 | A: 3
Shuri zauważył cień, co zwiastowało przybycie samicy. Po wylądowaniu ukłonił jej się lekko.
-Shurikan.
Dopiero po chwili zauważył jak śliczna jest ta smoczyca. Wcześniej nie zwrócił na to uwagi. Zmierzył ją wzrokiem ale nie musiała długo czekać. Ustawił się do pozycji tak jak mu kazała. Mocno ugiął swoje łapy, złożył skrzydła i przycisnął je do ciała ale nie były sztywny, podniósł swój ogon i go wyprostował i głowę opuścił. Stworzyła się prosta linia.
-Shurikan.
Dopiero po chwili zauważył jak śliczna jest ta smoczyca. Wcześniej nie zwrócił na to uwagi. Zmierzył ją wzrokiem ale nie musiała długo czekać. Ustawił się do pozycji tak jak mu kazała. Mocno ugiął swoje łapy, złożył skrzydła i przycisnął je do ciała ale nie były sztywny, podniósł swój ogon i go wyprostował i głowę opuścił. Stworzyła się prosta linia.
Licznik słów: 73
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
Ktoś chętny pofabulić to zapraszam ;)
KP: https://www.smoki-wolnych-stad.pl/viewtopic.php?p=237492#237492
KP: https://www.smoki-wolnych-stad.pl/viewtopic.php?p=237492#237492
- Dwuznaczna Aluzja
- Dawna postać
Ankaa Brawurowa
- Posty: 3158
- Rejestracja: 23 paź 2014, 9:12
- Stado: Umarli
- Płeć: Samica
- Księżyce: 105
- Rasa: drzewna x powietrzna
- Partner: Uskrzydlony Marzeniami*

A: S: 1| W: 4| Z: 4| I: 1| P: 2| A: 1
U: L, Śl, Skr, Kż, B, S, P, W, M, MA, MO, MP: 3| O, A: 6
Atuty: Zwinna; Chytry przeciwnik; Nieugięta; Wybraniec bogów; Utalentowana;
Śliczna? Kto by pomyślał. Grzeszna nigdy nie myślała o swoim wyglądzie, nie należała do samic które mają chorą manię co do swojej aparycji. Ale wracając do rzeczy.
Adeptka podeszła do pisklaka i niedelikatnie podniosła jego brzuch swoją prawą, przednią łapą od dołu, odrobinę go podwyższając. Podobnie zrobiła z łbem, ale jego podniosła dosłownie o milimetry.
– Pamiętaj, by nie uginać łap aż tak mocno, to skok a nie skradanie – mruknęła z kpiącym wyrazem pyska.
– Skok do góry. Musisz z całej siły wybić się w górę, najpierw odbijając się tylnymi łapami, a sekundę po tym przednimi. Ogon posłuży Ci za ster i balans. Tuż przed lądowaniem ugnij lekko łapy by zamortyzować lądowanie. Spróbuj dwa razy – powiedziała ze znudzeniem, odsuwając się kilka kroków w tył i siadając na śniegu. Owinęła łapy ogonem od prawej strony, co miała w zwyczaju i pośpieszającym wzrokiem patrzyła na Shurikana. Najchętniej by już poszła, ale ze względu iż był cienistym musiała wykazać się cierpliwością.
Adeptka podeszła do pisklaka i niedelikatnie podniosła jego brzuch swoją prawą, przednią łapą od dołu, odrobinę go podwyższając. Podobnie zrobiła z łbem, ale jego podniosła dosłownie o milimetry.
– Pamiętaj, by nie uginać łap aż tak mocno, to skok a nie skradanie – mruknęła z kpiącym wyrazem pyska.
– Skok do góry. Musisz z całej siły wybić się w górę, najpierw odbijając się tylnymi łapami, a sekundę po tym przednimi. Ogon posłuży Ci za ster i balans. Tuż przed lądowaniem ugnij lekko łapy by zamortyzować lądowanie. Spróbuj dwa razy – powiedziała ze znudzeniem, odsuwając się kilka kroków w tył i siadając na śniegu. Owinęła łapy ogonem od prawej strony, co miała w zwyczaju i pośpieszającym wzrokiem patrzyła na Shurikana. Najchętniej by już poszła, ale ze względu iż był cienistym musiała wykazać się cierpliwością.
Licznik słów: 160
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
- Vailen
- Dawna postać

- Posty: 139
- Rejestracja: 23 paź 2014, 16:12
- Stado: Umarli
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 5
- Rasa: Skrajny

A: S: 1 | W: 2 | Z: 2 | I: 1 | P: 2 | A: 3
Mimo , że niedelikatnie go potraktowała, podobało mu się to. Spojrzał na nią ukradkiem jeszcze ale utrzymał taką pozycję w jakiej go ustawiła. Nie było co czekać dłużej, musiał zrobić tak jak mu powiedziała. Spiął mięśnie, wypchnął się mocno z tylnych łap a zaraz potem przednie. Wystrzelił mocno w górę. Ale wysoko! Po chwili jednak przypomniało mu się co ma zrobić kiedy zacznie spadać, więc ruszył lekko ogonem, żeby złapać równowagę, wypuścił swoje przednie łapy najpierw przed siebie przez co jego ciało delikatnie się wygięło tworząc łuk i po chwili lekko wylądował na ugiętych łapach, do których za chwilę dołączyły tylne łapy. Podpatrzył jak siostra to robiła więc nie miał z tym większych problemów. Tak jak kazała wykonał skok ponownie. Pamiętał o tym, żeby najpierw wypychać się mocno tylnymi łapami a zaraz potem muszą dołączyć przednie. Tak też zrobił i po chwili stał twardo na ziemii po dwóch wykonanych skokach.
-Dobrze? Zauważył, że chyba nie bardzo lubi pisklęta, dlatego streszczał się aby jej nie denerwować swoim zachowaniem. Przypadła mu do gustu w każdym razie. Uśmiechnął się do niej.
-Dobrze? Zauważył, że chyba nie bardzo lubi pisklęta, dlatego streszczał się aby jej nie denerwować swoim zachowaniem. Przypadła mu do gustu w każdym razie. Uśmiechnął się do niej.
Licznik słów: 178
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
Ktoś chętny pofabulić to zapraszam ;)
KP: https://www.smoki-wolnych-stad.pl/viewtopic.php?p=237492#237492
KP: https://www.smoki-wolnych-stad.pl/viewtopic.php?p=237492#237492
- Dwuznaczna Aluzja
- Dawna postać
Ankaa Brawurowa
- Posty: 3158
- Rejestracja: 23 paź 2014, 9:12
- Stado: Umarli
- Płeć: Samica
- Księżyce: 105
- Rasa: drzewna x powietrzna
- Partner: Uskrzydlony Marzeniami*

A: S: 1| W: 4| Z: 4| I: 1| P: 2| A: 1
U: L, Śl, Skr, Kż, B, S, P, W, M, MA, MO, MP: 3| O, A: 6
Atuty: Zwinna; Chytry przeciwnik; Nieugięta; Wybraniec bogów; Utalentowana;
Obserwowała młodego ze znudzeniem. Przeszła do pozycji leżącej, bo nie chciało jej się dłużej siedzieć, i skrzyżowała przednie łapy, z uniesionym łbem obserwując pisklę. Jej ogon wił się po śniegu niczym wąż boa, robiąc różnorodne wzory w białym puchu. Widząc uśmiech młodego obdarzyła go kpiącym spojrzeniem.
– Może być. Teraz skok do przodu. Wybijasz się tak samo, z tym że po wybiciu się pochylasz ciało nieco w przód. Tylko nie za mocno, chyba że chcesz zaryć pyskiem w ziemi. Znowu dwa razy – powiedziała z beznamiętnym wyrazem pyska, chociaż w oczach błyskała kpina i znudzenie. Po co ona się zgodziła? Faktem było iż nienawidziła piskląt, ale Shurikan był cienistym, więc mogła zrobić wyjątek. Żeby tylko zaraz cała gromada piskląt nie błagała jej o nauki, bo to mogą być ich ostatnie słowa. Cienista nie przepadała za pomaganiem innych, była po prostu egoistyczna, ale wolała się zgodzić. Gdyby Kheldar się dowiedział, że nie uczy cienistych i myśli tylko o sobie pewnie wywaliłby ją ze stada albo gorzej, znając Uśmiech.
– Może być. Teraz skok do przodu. Wybijasz się tak samo, z tym że po wybiciu się pochylasz ciało nieco w przód. Tylko nie za mocno, chyba że chcesz zaryć pyskiem w ziemi. Znowu dwa razy – powiedziała z beznamiętnym wyrazem pyska, chociaż w oczach błyskała kpina i znudzenie. Po co ona się zgodziła? Faktem było iż nienawidziła piskląt, ale Shurikan był cienistym, więc mogła zrobić wyjątek. Żeby tylko zaraz cała gromada piskląt nie błagała jej o nauki, bo to mogą być ich ostatnie słowa. Cienista nie przepadała za pomaganiem innych, była po prostu egoistyczna, ale wolała się zgodzić. Gdyby Kheldar się dowiedział, że nie uczy cienistych i myśli tylko o sobie pewnie wywaliłby ją ze stada albo gorzej, znając Uśmiech.
Licznik słów: 167
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
- Vailen
- Dawna postać

- Posty: 139
- Rejestracja: 23 paź 2014, 16:12
- Stado: Umarli
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 5
- Rasa: Skrajny

A: S: 1 | W: 2 | Z: 2 | I: 1 | P: 2 | A: 3
Tak, z pewnością. Uśmiech był jego dziadkiem, więc jeśli źle by go potraktowała albo po prostu olała, to różnie by to się mogło dla niej skończyć. No ale przecież każdy też chce zadbać trochę o siebie i może czegoś nie lubić. Poczekał aż powie mu wszystko co ma zrobić i ponownie ustawił się do pozycji, tym razem uważał żeby ustawić się idealnie tak jak ona mu pokazywała. Pochylił łeb, ugiął nieco nogi ale nie na tyle żeby szurać brzuchem po ziemi, ogon podniósł w górę ale nie na sztywno, skrzydła przyciągnął do ciała ale nie tak mocno żeby krępowały jego ruchy. Nie czekając dłużej wybił się z tylnych łap mocno przed siebie, zaraz potem wybił się z przednich, jego ciało lekko wygięło się w łuk. Poczuł na pysku powiew wiatru, po chwili wystawił łapy do przodu, lądując ugiął je żeby nie wylądować zbyt twardo. Po chwili ponownie ustawił się do skoku, wystrzelił ze swoich tylnych łap , w powietrzu wygiął się w łuk, tym razem nieco za mocno, gdyż wylądował dosyć twardo na ziemii ale utrzymał równowagę za pomocą swojego ogona. Shuri nie miał ochoty być uczonym przez kogoś innego niż Krzewiciel, ale ostatnio chyba jest bardzo zajęty i nie może go pouczyć więc niestety musi pomęczyć innych. Odwrócił się i podszedł do Anki czekając na dalsze polecenia.
Licznik słów: 218
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
Ktoś chętny pofabulić to zapraszam ;)
KP: https://www.smoki-wolnych-stad.pl/viewtopic.php?p=237492#237492
KP: https://www.smoki-wolnych-stad.pl/viewtopic.php?p=237492#237492
- Dwuznaczna Aluzja
- Dawna postać
Ankaa Brawurowa
- Posty: 3158
- Rejestracja: 23 paź 2014, 9:12
- Stado: Umarli
- Płeć: Samica
- Księżyce: 105
- Rasa: drzewna x powietrzna
- Partner: Uskrzydlony Marzeniami*

A: S: 1| W: 4| Z: 4| I: 1| P: 2| A: 1
U: L, Śl, Skr, Kż, B, S, P, W, M, MA, MO, MP: 3| O, A: 6
Atuty: Zwinna; Chytry przeciwnik; Nieugięta; Wybraniec bogów; Utalentowana;
Fioletowołuska samica nie spuszczała z Shurikana wzroku, by w razie czego móc się do czegoś przyczepić. Widząc jednak iż nie ma na razie takiej możliwości skinęła lekko łbem.
– Teraz przeskocz ten kamień – powiedziała, wskazując lewą przednią łapą kamień mniej więcej będący wielkości czarnołuskiego pisklęcia. Był jakiś ogon od niej, po jej lewej. Wzrokiem dawała mu do zrozumienia, by się pośpieszył. Nie zamierzała spędzić tutaj całej wieczności. Położyła łeb na łapach, wciąż jednak obserwując pisklę i uderzając ogonem o ziemię, wzniecając w ten sposób tumany białego puchu.
– Tylko postaraj się nie wyp.ieprzyć, bo nie chcę zanosić Ciebie do uzdrowiciela czy wołać Twych rodziców – mruknęła w jego kierunku zirytowana. Najchętniej już by poszła, ale jeśli Shurikan wykona to zadanie poprawnie, to czeka go jeszcze jedno, najtrudniejsze, i wtedy będzie koniec.
A Grzeszna będzie mogła odpocząć w świętym, i niczym niezmąconym spokoju, o ile znowu jej go ktoś nie zakłóci.
– Teraz przeskocz ten kamień – powiedziała, wskazując lewą przednią łapą kamień mniej więcej będący wielkości czarnołuskiego pisklęcia. Był jakiś ogon od niej, po jej lewej. Wzrokiem dawała mu do zrozumienia, by się pośpieszył. Nie zamierzała spędzić tutaj całej wieczności. Położyła łeb na łapach, wciąż jednak obserwując pisklę i uderzając ogonem o ziemię, wzniecając w ten sposób tumany białego puchu.
– Tylko postaraj się nie wyp.ieprzyć, bo nie chcę zanosić Ciebie do uzdrowiciela czy wołać Twych rodziców – mruknęła w jego kierunku zirytowana. Najchętniej już by poszła, ale jeśli Shurikan wykona to zadanie poprawnie, to czeka go jeszcze jedno, najtrudniejsze, i wtedy będzie koniec.
A Grzeszna będzie mogła odpocząć w świętym, i niczym niezmąconym spokoju, o ile znowu jej go ktoś nie zakłóci.
Licznik słów: 151
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
- Vailen
- Dawna postać

- Posty: 139
- Rejestracja: 23 paź 2014, 16:12
- Stado: Umarli
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 5
- Rasa: Skrajny

A: S: 1 | W: 2 | Z: 2 | I: 1 | P: 2 | A: 3
Shuri spojrzał na kamień, no ale cóż ma zrobić, mus to mus, w końcu chce się tego nauczyć. Nic nie poradzi na to , że Anka ma wobec niego duże wymagania. Ma uważać bo nie chce wołać rodziców? Kto by pomyślał. Więc jednak czuje respekt przed Uśmiechem i Krzewicielem. No ja się nie dziwię.
Poszedł w stronę kamienia. Spojrzał na niego z ukosa ale ustawił się w pozycji przed kamieniem, kamień był minimalnie wyższy od niego, nie powinien mieć problemów. Mały wybił się mocno ze swoich tylnych łap, po chwili z przednich, najmocniej jak potrafił. Lecąc , jego łapy dosłownie o łuskę były wyżej, niż szczyt kamienia, aczkolwiek nie zahaczył o niego. Wygiął się w łuk, aby zaraz wylądować dosyć miękko na swoich przednich łapach. Odetchnął z ulgą , bo tym razem nie kazała mu robić tego dwa razy. I całe szczęście, bo nie wiedział jak by sobie poradził z ponownym skokiem przez ten kamień. Chociaż w sumie, już raz dał radę więc drugi raz też by mu się udał. Wrócił do fioletowołuskiej i czekał na ostatnie zadanie, które dla niego przygotowała.
Poszedł w stronę kamienia. Spojrzał na niego z ukosa ale ustawił się w pozycji przed kamieniem, kamień był minimalnie wyższy od niego, nie powinien mieć problemów. Mały wybił się mocno ze swoich tylnych łap, po chwili z przednich, najmocniej jak potrafił. Lecąc , jego łapy dosłownie o łuskę były wyżej, niż szczyt kamienia, aczkolwiek nie zahaczył o niego. Wygiął się w łuk, aby zaraz wylądować dosyć miękko na swoich przednich łapach. Odetchnął z ulgą , bo tym razem nie kazała mu robić tego dwa razy. I całe szczęście, bo nie wiedział jak by sobie poradził z ponownym skokiem przez ten kamień. Chociaż w sumie, już raz dał radę więc drugi raz też by mu się udał. Wrócił do fioletowołuskiej i czekał na ostatnie zadanie, które dla niego przygotowała.
Licznik słów: 182
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
Ktoś chętny pofabulić to zapraszam ;)
KP: https://www.smoki-wolnych-stad.pl/viewtopic.php?p=237492#237492
KP: https://www.smoki-wolnych-stad.pl/viewtopic.php?p=237492#237492
- Dwuznaczna Aluzja
- Dawna postać
Ankaa Brawurowa
- Posty: 3158
- Rejestracja: 23 paź 2014, 9:12
- Stado: Umarli
- Płeć: Samica
- Księżyce: 105
- Rasa: drzewna x powietrzna
- Partner: Uskrzydlony Marzeniami*

A: S: 1| W: 4| Z: 4| I: 1| P: 2| A: 1
U: L, Śl, Skr, Kż, B, S, P, W, M, MA, MO, MP: 3| O, A: 6
Atuty: Zwinna; Chytry przeciwnik; Nieugięta; Wybraniec bogów; Utalentowana;
Kiedy pisklę skończyło zadanie i wróciło do znudzonej samicy, ta obdarowała go po raz kolejny krytycznym wzrokiem.
– Ostatnie zadanie. Przeskocz tamten rząd kamieni, każdy po kolei. Kiedy przeskoczysz jeden od razu biegnij do drugiego – powiedziała kiwając głową w kierunku pięciu kamieni ustawionych w równym rzędzie – nie były to iluzje, tylko prawdziwe kamienie, ułożone przez naturę. Pierwszy z nich był najmniejszy, a kolejne były coraz to większe, tworząc coś w rodzaju schodów. Pierwszy głaz sięgał pisklakowi do klatki piersiowej, a ostatni przewyższał go o głowę. Zobaczymy jak pójdzie mu tym razem. Grzeszna nie wydawała się tym jakoś specjalnie zainteresowana, ale to w jej interesie było to by nauczyć tego młodego skakania, więc musiała dołożyć wszelkich starań, by ową wiedzę nabył. W przeciwnym razie byłby to zmarnowany czas, zarówno dla malca jak i dla niej. Zwłaszcza dla niej, bo to ona musiała ruszyć zad by się tutaj stawić, czego nie zrobiła nawet z iskierką przyjemności, co było po niej widać.
– Ostatnie zadanie. Przeskocz tamten rząd kamieni, każdy po kolei. Kiedy przeskoczysz jeden od razu biegnij do drugiego – powiedziała kiwając głową w kierunku pięciu kamieni ustawionych w równym rzędzie – nie były to iluzje, tylko prawdziwe kamienie, ułożone przez naturę. Pierwszy z nich był najmniejszy, a kolejne były coraz to większe, tworząc coś w rodzaju schodów. Pierwszy głaz sięgał pisklakowi do klatki piersiowej, a ostatni przewyższał go o głowę. Zobaczymy jak pójdzie mu tym razem. Grzeszna nie wydawała się tym jakoś specjalnie zainteresowana, ale to w jej interesie było to by nauczyć tego młodego skakania, więc musiała dołożyć wszelkich starań, by ową wiedzę nabył. W przeciwnym razie byłby to zmarnowany czas, zarówno dla malca jak i dla niej. Zwłaszcza dla niej, bo to ona musiała ruszyć zad by się tutaj stawić, czego nie zrobiła nawet z iskierką przyjemności, co było po niej widać.
Licznik słów: 161
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
- Vailen
- Dawna postać

- Posty: 139
- Rejestracja: 23 paź 2014, 16:12
- Stado: Umarli
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 5
- Rasa: Skrajny

A: S: 1 | W: 2 | Z: 2 | I: 1 | P: 2 | A: 3
Może i jej charakter nie podobał się Shuriemu, bo była wyglądała aż na cierpiącą ze znudzenia. No ale cóż, był jej wdzięczny i tak za to że chce go nauczyć. Co więcej, potem nie będzie potrzebował niczyjej pomocy w nauce, wystarczy że pozna podstawy a doszkoli się sam. Spojrzał na ostatni kamień w szeregu, nie podobał mu się on ale ma nadzieję, że da radę przeskoczyć. Chociaż tym razem może się rozpędzić przed nim. Było tam trochę miejsca.
Poszedł w ich stronę, wziął lekki rozpęd i mocno wybił się z tylnych a potem przednich łap. Z pierwszym kamieniem nie było najmniejszego problemu, przed nim kawałek stał drugi, nieco większy. Shuri ponownie pobiegł w jego stronę, przycisnął nieco skrzydła do boków mocniej, ale nie ograniczał nimi ruchu, musiał po prostu przejść z biegu do pozycji do skoku, więc do to nie było dla niego trudne, gdyż biegał bardzo dobrze. Tuż przed kamieniem wybił się z tylnych łap, ogonem lekko poruszył, aby złapać równowagę i po chwili wylądował miękko na łapach, oczywiście lekko je uginając. Do trzeciego kamienia musiał wziąć już troszkę większy rozpęd, tuż przed kamieniem wyskoczył, ogon zadziałał niby sprężyna o spóźnionym działaniu i ciało wygięło się w łuk. Po chwili mały był już na ziemii a przed nim stały dwa ostatnie kamienie. Popędził w stronę czwartego kamienia, musiał wybić się nieco wcześniej niż do ostatnich kamieni, gdyż po prostu był większy od pozostałych trzech. Ponownie użył siły swoich mięśni, gwałtownie wypuścił łapy do przodu ale naturalnie i po chwili uderzał już łapami o ziemię. Przed nim najtrudniejsza część tego zadania, nie zatrzymując się nawet na ułamek sekundy, przyspieszył do maksymalnej prędkości jaką udało mu się osiągnąć na tak krótkim dystansie , spiął swoje wszystkie mięśnie, wypchnął się z tylnych łap najmocniej jak potrafił, tak samo zrobił również z przednimi łapami, ogon powędrował nieco w dół, po chwili tak samo głowa lekko poszła w dół aby wygiąć ciało w łuk, będąc w powietrzu Shuri wypchnął swoje przednie łapy mocno przed siebie aby zacząć spadać, delikatnie otarł swój ogon o kamień ale nie spowodowało to zachwiania ani nic w tym stylu. Pisklak wylądował na przednich łapach, lekko je uginając mimo że wysokość z której spadał była duża, po chwili dołączyły tylne łapy i stał twardo na ziemi, ciężko oddychając ze zmęczenia. Powlókł się do Anki mając nadzieję, że zrobił wszystko tak jak powinien.
Poszedł w ich stronę, wziął lekki rozpęd i mocno wybił się z tylnych a potem przednich łap. Z pierwszym kamieniem nie było najmniejszego problemu, przed nim kawałek stał drugi, nieco większy. Shuri ponownie pobiegł w jego stronę, przycisnął nieco skrzydła do boków mocniej, ale nie ograniczał nimi ruchu, musiał po prostu przejść z biegu do pozycji do skoku, więc do to nie było dla niego trudne, gdyż biegał bardzo dobrze. Tuż przed kamieniem wybił się z tylnych łap, ogonem lekko poruszył, aby złapać równowagę i po chwili wylądował miękko na łapach, oczywiście lekko je uginając. Do trzeciego kamienia musiał wziąć już troszkę większy rozpęd, tuż przed kamieniem wyskoczył, ogon zadziałał niby sprężyna o spóźnionym działaniu i ciało wygięło się w łuk. Po chwili mały był już na ziemii a przed nim stały dwa ostatnie kamienie. Popędził w stronę czwartego kamienia, musiał wybić się nieco wcześniej niż do ostatnich kamieni, gdyż po prostu był większy od pozostałych trzech. Ponownie użył siły swoich mięśni, gwałtownie wypuścił łapy do przodu ale naturalnie i po chwili uderzał już łapami o ziemię. Przed nim najtrudniejsza część tego zadania, nie zatrzymując się nawet na ułamek sekundy, przyspieszył do maksymalnej prędkości jaką udało mu się osiągnąć na tak krótkim dystansie , spiął swoje wszystkie mięśnie, wypchnął się z tylnych łap najmocniej jak potrafił, tak samo zrobił również z przednimi łapami, ogon powędrował nieco w dół, po chwili tak samo głowa lekko poszła w dół aby wygiąć ciało w łuk, będąc w powietrzu Shuri wypchnął swoje przednie łapy mocno przed siebie aby zacząć spadać, delikatnie otarł swój ogon o kamień ale nie spowodowało to zachwiania ani nic w tym stylu. Pisklak wylądował na przednich łapach, lekko je uginając mimo że wysokość z której spadał była duża, po chwili dołączyły tylne łapy i stał twardo na ziemi, ciężko oddychając ze zmęczenia. Powlókł się do Anki mając nadzieję, że zrobił wszystko tak jak powinien.
Licznik słów: 392
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
Ktoś chętny pofabulić to zapraszam ;)
KP: https://www.smoki-wolnych-stad.pl/viewtopic.php?p=237492#237492
KP: https://www.smoki-wolnych-stad.pl/viewtopic.php?p=237492#237492
- Dwuznaczna Aluzja
- Dawna postać
Ankaa Brawurowa
- Posty: 3158
- Rejestracja: 23 paź 2014, 9:12
- Stado: Umarli
- Płeć: Samica
- Księżyce: 105
- Rasa: drzewna x powietrzna
- Partner: Uskrzydlony Marzeniami*

A: S: 1| W: 4| Z: 4| I: 1| P: 2| A: 1
U: L, Śl, Skr, Kż, B, S, P, W, M, MA, MO, MP: 3| O, A: 6
Atuty: Zwinna; Chytry przeciwnik; Nieugięta; Wybraniec bogów; Utalentowana;
Cieszyła się w duszy, że nie musi pisklakowi na nic zwracać uwagi. Obserwowała go ze spokojem, na koniec wzdychając ciężko. Starała się zarejestrować każdy ruch jego mięśni, wygięcie ciała, ruch kończyn i ogólny refleks samczyka. Na koniec lekko skinęła łbem.
– Dobra, ze skoku to tyle. Ja muszę już lecieć – mruknęła cicho. Leniwie wstała z ziemi, rozpościerając skrzydła o półprzezroczystej, liliowej błonie, po czym kilkoma sprawnymi machnięciami wzbiła się w powietrze, jednocześnie wzniecając wokół tumany białego puchu. Po kilku chwilach była już tylko znikającym punktem na horyzoncie, a młody został sam. Grzeszna mogła wreszcie odsapnąć i cieszyć się samotnością, a nie niańczeniem piskląt i uczeniem ich. Oczywiście był to obowiązek dorosłych, by uczyć młodsze pokolenia, ale ona osobiście nie była fanką tego typu spraw. Dlatego właśnie już dawno temu obiecała sobie, że nie będzie miała piskląt – i raczej nie będzie miała partnera, by owych bachorów nie mieć. Woli żyć w spokoju.
I ciszy.
– Dobra, ze skoku to tyle. Ja muszę już lecieć – mruknęła cicho. Leniwie wstała z ziemi, rozpościerając skrzydła o półprzezroczystej, liliowej błonie, po czym kilkoma sprawnymi machnięciami wzbiła się w powietrze, jednocześnie wzniecając wokół tumany białego puchu. Po kilku chwilach była już tylko znikającym punktem na horyzoncie, a młody został sam. Grzeszna mogła wreszcie odsapnąć i cieszyć się samotnością, a nie niańczeniem piskląt i uczeniem ich. Oczywiście był to obowiązek dorosłych, by uczyć młodsze pokolenia, ale ona osobiście nie była fanką tego typu spraw. Dlatego właśnie już dawno temu obiecała sobie, że nie będzie miała piskląt – i raczej nie będzie miała partnera, by owych bachorów nie mieć. Woli żyć w spokoju.
I ciszy.
Licznik słów: 155
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
- Bławatek
- Dawna postać
Dobra Dusza
- Posty: 762
- Rejestracja: 11 sty 2014, 12:54
- Płeć: Samica
- Księżyce: 4
- Rasa: Skrajny

A: S: 1| W: 1| Z: 2| I: 2| P: 1| A: 3
U: W,B: 1
O ile dobrze liczyła to była druga jej wycieczka poza Obóz Cienia. Poprzednim razem zawędrowała na granicę z Życiem, a tym razem do jakiejś puszczy. Mieszały się w niej zapachy wszystkich trzech stad, dlatego podejrzewała że dotarła na Tereny Wspólne. Jak na pisklę w tym wieku i tak mało opuszczała Obóz, nie była w końcu taka jak inne rozbrykane pisklęta. Ale ciekawa już owszem. Ale i tym razem to nie był niewinny spacerek z nudów. Tylko po naukę. Myślała, o tym czego chciałaby się uczyć. Bieg, Wiedza...Skok! Tak, tym razem gdy kogoś znajdzie o to go poprosi. Rozglądała się uważnie by przypadkiem nie przegapić smoków przechodzących w pobliżu, które miała zamiar o to spytać.
Licznik słów: 114
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
''Chciałabym być ptakiem, umieć odlecieć dalej niż inni,
Ponad szarość dnia i codzienność,
Wspinając się na górę i już nigdy z niej nie spadać,
Przerwać pasmo niepowodzenia.
Chciałabym uzdrawiać z samotności,
Darować uśmiech,
Zmienić świat i bezwzględną rzeczywistość.
Chciałabym by łzy nie istniały,
By słońce tylko wschodziło,
I swoimi promieniami cieszyło by to o czym marzę,
Snem się tylko nie okazało,
Kiedy otworzę oczy.''
Atuty
~
~
~
~
Ponad szarość dnia i codzienność,
Wspinając się na górę i już nigdy z niej nie spadać,
Przerwać pasmo niepowodzenia.
Chciałabym uzdrawiać z samotności,
Darować uśmiech,
Zmienić świat i bezwzględną rzeczywistość.
Chciałabym by łzy nie istniały,
By słońce tylko wschodziło,
I swoimi promieniami cieszyło by to o czym marzę,
Snem się tylko nie okazało,
Kiedy otworzę oczy.''
Atuty
~
~
~
~
- Niebieski Kolec
- Dawna postać
Pamiętasz mnie?
- Posty: 1415
- Rejestracja: 13 maja 2014, 15:07
- Stado: Umarli
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 16
- Rasa: Skrajny
- Opiekun: Popielaty Kolec [*]

A: S: 2| W: 1| Z: 2| I: 1| P: 3| A: 3
U: W,S,B: 1
Atuty: Spostrzegawczy
Tak się składało, że jedną z przechodzących obok gadzin byłem ja. Po prostu... Zrobiłem sobie mały spacer po terenach wspólnych rozmyślając o tym i owym. Jednak w pewnej chwili zauważyłem w śniegu fioletową postać z rogami. ~ Pomóc ci w czymś?~ Spytałem podchodząc do małej cienistej z troską.
Licznik słów: 48
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
Jeżeli nie odpiszę przez 24 godziny nie bój się wysłać przypominajki ;)
Atuty:
I. Spostrzegawczy: Jednorazowo +1 do Percepcji
Atuty:
I. Spostrzegawczy: Jednorazowo +1 do Percepcji
Chcesz dołączyć do gry?
Musisz mieć konto, aby pisać posty.
Rejestracja
Nie masz konta? Załóż je, aby do nas dołączyć!
Zapraszamy do wspólnej rozgrywki na naszym forum.
Rozwiń skrzydła i leć z nami!













