OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Nie powinien być zaskoczony takim obrotem zdarzeń, nawet jeśli każdego rodzaju separacja od wiedzy przysparzała mu jakiegoś rodzaju frustrację. To naturalne, że miała swoje bariery, które musiał respektować i nie zamierzał desperacko naciskać tam, gdzie zdecydowanie go nie chciała. Jedyny problem w tym, że rozróżnienie, w którym momencie powinien zabiegać o odpowiedź, a w którym tego nie robić, było mu zdecydowanie utrudnione, poprzez brak stosownej instrukcji. Nie sądził, że by mu ją oferowała, nawet gdyby takową posiadała — w co wątpił, więc pozostało mu błądzić dalej i zbierać punkty.– Naturalnie – przyznał ze słyszalnym chłodem, najpewniej w bezpośredniej odpowiedzi na jej ton.
– Jesteś już świadoma obecności łowców, a także jak narażone mogę być granice twojego stada. Wieść, której powinnaś być świadoma brzmi, że z czasem może być tylko gorzej – odchrząknął krótko, przygotowując się do dłuższego monologu. Gdy już rozpoczął, prowadził go bez problemu, zaangażowanym, choć nie emocjonalnym tonem, jak gdyby czytał dawno zapisaną kronikę.
– Jeśli ufać informacjom elfa imieniem Linterol, na którego natknąłem się w wiosce odwiedzonej wcześniej razem z tobą, daleko na południu znajduje się duże miasto zwane Trundia. Aspiracją jego nowego władcy jest pozbycie się smoków, więc dwunożni łowcy nie polują na was już wyłącznie w poszukiwaniu składników wspomagających ich magię, lecz także dla zwyczajnego zarobku. Ponadto łowcy są coraz bardziej świadomi zysku, jaki mogą im przynieść Wolne Stada oraz ich okolice i choć wielu może nie mieć doświadczenia, są wśród nich także zorganizowane grupy zakładające niebezpieczne obozy. – wykonał krótką pauzę, jak gdyby dla zebrania myśli. Wzrokiem nie wędrował nigdzie na bok, chyba że na uderzenie serca, by wyciągnąć z pamięci odpowiednie dane.
– Wioska, którą widziałaś ze mną na zwiadzie, została zaatakowana. Przygotowani do walki, z bronią i w czarnych, zdobionych zbrojach otoczyli niewielki azyl, bez dialogu – z jasnym celem. Nie widzieli przeszkody w zabijaniu innych dwunogów, więc zgodnie z relacją świadka, niemal żaden z obecnych tedy mieszkańców nie uszedł z życiem.
Uśmiercili zatem nie tylko większość zamieszkujących tam smoków, wyłączywszy jedynie Różę, lecz także Niezapomnianą Pogawędkę – piastunkę Ziemi, która znalazła się tam z dwójką innych zwiadowców. – Tutaj zamilkł na chwilę z nieco innych pobudek. Skupiony na Mahvran, zastanawiał się, czy jakkolwiek zareaguje na pochodzenie wspomnianej ofiary. Przerwa w monologu nie była jednak na tyle długa, by wtrącić się w nią z komentarzem.
– Gdyby nie obecność kilku Wolnych, najpewniej zginęliby wszyscy, a łowcy nie ponieśli żadnych istotnych strat.
Jak się okazało, w ich szeregach walczył również smok, nie tylko osłonięty dostosowaną do jego anatomii zbroją i sztucznie wzmocnionymi szponami, lecz także szpilą w piersi. Wojownik Ziemi zdołał uśmiercić go w pojedynku, co między innymi przyczyniło się do zmniejszenia potęgi łowców, mimo ich przytłaczającej liczby.
Uciekając odbiegli na południe, podczas gdy Róża podążyła na wschód od wioski.
Wśród dwunogów formuje się pewna opozycja, która zabijanie smoków w takiej proporcji uznaje za błędne. Linterol jest jednym z jej członków i gdy miałem okazję z nim rozmawiać, odwiedzał wioskę w ramach porozumienia z krasnoludem, który mógłby pomóc mu zaopatrzyć jego grupę. Nie wiem jak elf miewa się obecnie, lecz jeśli żyje, Róża powinna być już w jego szeregach. – na zakończenie odchrząknął krótko. Mimo surowego i iście smoczego, zachrypniętego głosu, dykcję miał wręcz idealną.
– Zastanawiałem się nad kursem następnych działań, lecz jestem ciekaw twojej obecnej opinii. – przemówił już nieco zwyczajniej, w "teraźniejszej", a przez co surowszej manierze.
– Plaga nie jest jedynym stadem, które miało styczność z łowcami, którzy w przeciwieństwie do smoków, mają większą zdolność do łączenia się, we wspólnym celu. –