OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Chropowata kora drzewa pod jej palcami drażniła ją, ale nie na tyle, by faktycznie zmusić samicę do powrotu na ziemię. Pomijając już zwyczajną wygodę w prowadzeniu rozmowy na nieco bliższy dystans, nie znosiła gdy ktoś miał nad nią przewagę wysokości; więc naturalnym była chęć nadrobienia tej utraty, a jeszcze lepiej jeśli to Mahvran ma okazję znaleźć się wyżej. Tym razem jednak zadowoliła się tym pierwszym, nie chcąc tracić cennych chwil na próbę wspięcia się na którąś z wyższych gałęzi. Szczerze mówiąc, nie była pewna czy wyczuje ją tak dobrze, jak czystodrzewny Strażnik. Wczepienie się w masywny, stary pień było po prostu stabilniejsze, nawet jeśli nieco mniej wygodne – chociaż obecne położenie było dla niej całkiem naturalne.Mimo to, dużo by dała za komfort miękkiego piasku, albo chłodnego, puszystego śniegu.
Spojrzała na niego nieco spode łba, gdy wspomniał o przyjaźni. Wyrobiona już za młodu paranoja, kultywowana przez te wszystkie księżyce z niezwykłą czułością sprawiła, że wiedźma od razu zaczęła doszukiwać się w propozycji drugiego dna. Bo oczywiście, cholera, że drugie dno było, nie była na tyle naiwna i głupia wręcz by sądzić, że samiec oferuje to szczerze i bezinteresownie. Wykorzystywali siebie oboje, w taki lub inny osób, oboje tego świadomi, ale z czystej chyba kurtuazji nie wspominając o tym na głos.
Czasem po prostu nie potrzeba było słów.
– Skąd wiesz, czego chcę? – Zapytała zamiast tego, siląc się na względną nonszalancję, chociaż widać było, że zaciska lekko zęby. Nie podobała jej się jego duma, sugerował bowiem, że zamierza w jakiś sposób próbować stać się kimś na równi z Khardahem – coś, czego osiągnąć nie mógł. Czy też raczej – mógł stać się kimś na równi, ale absolutnie nie, jeśli będzie podążał tą drogą.
Nie, żeby zamierzała jakkolwiek go wyprowadzać z błędu, czy pomagać. Nie, wolała patrzeć jak próbuje sam wyczuć odpowiedni grunt i ewentualnie ponosi tego konsekwencje. Pomóc to mu mogła, ale dopiero gdy będzie już tonął w ruchomych piaskach, gdy jej pomoc będzie równa z ocaleniem go przed ostatecznym upadkiem, a nie wówczas, gdy ma zapobiec pojawieniu się takiego ryzyka. Nie, ona chciała być jego ostatnią, najcenniejszą linią obrony, tą, która nie powstrzyma pierwszej fali natarcia, lecz tą, która odepchnie najeźdźców gdy wszystko wygląda na stracone.



















