OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Samiec na wyznanie Strażnika tylko przyglądał się jego przednim łapą, które unosiły drewnianą miskę z naparem. Jego myśli znikły gdzieś w głębi jego, a potem westchnął i jakby wybudził się z letargu. Zamrugał i przeniósł zamglony wzrok na pysk rozmówcy. Jego pysk wykrzywił nagły smutek. On po prostu się bał zapomnienia, celem życia mogło być wsparcie innych, ale co na koniec pozostanie? Nic. Wszystko, co zrobiliśmy, zbudowaliśmy, wybazgraliśmy na ziemi, wymyśliliśmy albo odkryliśmy, pójdzie w zapomnienie. Honorowym zobowiązaniem była dla niego sztuka uzdrawiania. Potrafił pomagać. Jego sens życia polegał na pomaganiu innym, nawet jeśli nie zawsze mu to wychodziło. Strażnik postępował... podobnie. Chociaż nie miał pojęcia kogo definiuje jako 'bliskich'. Niemniej jednak wspierał tak jak umiał, tak to przynajmniej postrzegał Jaah.– Być może nie świecisz jak słońce, ale całkiem dobrze potrafisz wyprowadzić z mroku...
Nie do końca odpowiedź zmieniła jego postrzeganie, po prostu przypomniał sobie starą zasadę, iż jedynie to co teraz się robi ma znaczenie. Liczyło się tylko 'tu i teraz'.
Następne słowa nie dawały mu odpowiedzi, której poszukiwał. Strażnik wyraźnie poszukiwał utopijnego rozwiązania, które wszystkim pewnie pasowałoby, gdyby takowe istniało. Czy wyrządzona krzywda winna być zniwelowana przez niego? Czy same 'zasady' nie powinny domagać się sprawiedliwości? Życie za życie, a nawet jeśli nie... czy zabójców smoków nie powinna spotkać jakaś kara?
Jego tajemnica była zbyt skomplikowana, aby kierować się zasadami i nie niwelować krzywdę.
Na jego pierwsze pytanie kiwnął łbem lekko, a potem samiec się zawahał, jakby rozważał swoje dalsze słowa. Przez ten cały czas Strażnik zadał resztę swoich pytań, ale nie doczekał się odpowiedzi przez dłuższy czas.
Chciał wypluć z siebie wszystko chociażby dlatego by było mu lepiej.
Wyjawiając tą... tajemnicę dopuściłby się w zasadzie nikczemnej zdrady nie tylko samej samicy, ale również własnego stada.
Z drugiej jednak strony z sekretu wypływały konsekwencje na tyle doniosłe, że nie był pewny czy sam sobie z nimi poradzi. Trudno było taką sprawę zachować dla siebie, a jeszcze ciężej zataić ją przed smokiem, którego uważał za przyjaciela.
Samiec westchnął i ubrał w słowa własne myśli.
– Myślę, że jeśli nie będę miał przed Tobą tajemnic, wyświadczę przysługę nam obojgu...
Oto również kompletna szczerość, niemalże wyjście z całą wiedzą na łapach. Wlepiając wzrok w jego rozmyty pysk zaczął mówić.
– Kwintesencja Chaosu, samica... hm, stada Wody. Wojowniczka. Zabiła Bandycką Groźbę. Zrobiła to poza terenami Wolnych Stad, ponoć w obronie swojej rodziny, która z pewnością była wraz z nią na wyprawie poza granice, niemniej znały się i wiedziała kim jest jej niedoszła ofiara. Ponadto pozbyła się jej ciała 'w taki sposób, aby się nikt nie dowiedział'. Jak z pewnością wiesz, zniknięcie Bandyckiej nie zostało niezauważone i trwają poszukiwania jej do tej pory, jej młode i jej partnerka nie wiedza co się stało i nie znaleźli żadnych śladów.
Opowieść nie była strasznie przydługa, w końcu Jaah nie wyciągnął wszystkich informacji o zdarzeniu... bo po co? To co wiedział do tej pory było niebezpieczne dla niego, szczególnie iż wiedział o tym już od długiego czasu.
– Jak zapewne rozumiesz, kodeks Plagi wymaga, abym nie tylko ukrywał wiedzę na temat samego stada, ale również dbać o swoje stado... To dość patowa sytuacja...
Zamilkł i czekał, obserwując proroka.






















