OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Syn Przygody zaśmiał się głośno, kiedy Khamsin wspomniał o "wszystkich" Ziemnych. Byłoby to ciekawe, ale w dłuizszej perspektywie niezbyt dobre dla zróżnicowania genetycznego!– Spokojnie, nie wszyscy – zapewnił smoka. – Choć oprócz Śnieżki mam jeszcze dwóch braci: Światła Północy i Szaleja Jadowitego. Znając twoje szczęście, pewnie właśnie na nich trafisz następnym razem. Tylko Szaleja się nie przestrasz, bywa... interesujący w obyciu – wyjaśnił, mrugnąwszy porozumiewawczo.
I przytaknął na kolejne słowa pustynno-morskiego.
– Postaram się zapamiętać to imię, może ktoś będzie je znał i zdoła je połączyć z faktami. Choć jak mówisz, że podobno wychowywał go Strażnik... nie znał on tutejszego imienia Golfstroma? – zapytał, nieco zaskoczony. Naprawdę prorok mógłby kogoś wychowywać, nie mając tak podstawowej wiedzy...? Cóż, Strażnik bywał mało empatyczny. Znając go, Świst nawet nie byłby zdziwiony, gdyby wypytał wychowanka absolutnie o wszystko, ale akurat nie o dawne imię. – Bądź co bądź, życzę ci powodzenia w poszukiwaniu wiedzy o nim. Wśród Wolnych nie ma aż tak wielu smoków; jestem pewien, że prędzej czy później ktoś połączy fakty – zaznaczył.
Pytanie o Arel było może odrobinę zaskakujące, ale... dlaczego miałby nie odpowiedzieć? nigdy nikomu nie opowiadał o szczegółach historii swej miłości.
– Poznaliśmy się przypadkowo: wracałem wówczas z Areny Viliara, gdzie mierzyłem się z jego harpią. Arel zmierzała w przeciwną stronę, gdyż chciała obserwować pojedynki innych smoków.I się od nich uczyć – wyjaśnił. – Była wtedy jeszcze adeptką, nazywała się Motylą Łuską. I była zdecydowanie zbyt młoda, aby myśleć o niej w ten sposób – podkreślił, mrugnąwszy porozumiewawczo.
– Ruszyliśmy wspólnie za barierę, gdzie spotkaliśmy nowych kompanów: Arel Kirima, ja zaś Wichra. Tego pierwszego być może znasz, Wicher zaś jest kirinem – stworzeniem przypominającym konia, musiał przybyć z naprawdę daleka. Bądź co bądź, po raz kolejny spotkaliśmy się w zgoła innych okolicznościach – kontynuował. – Arel wezwała mnie w trudnej chwili, gdy na ceremonii Słońca nie wszystkie sprawy poszły po jej myśli. Ja... myślę, że to był pierwszy raz, kiedy faktycznie zaczęła między nami powstawać pewna więź – zaznaczył. – Widzieliśmy się jeszcze podczas bitwy na statku łowców smoków. A potem zwiedziliśmy... piękne miejsce. – Świst musiał mocno ugryźć się w język; prawie się wygadał, że był nielegalnie na terenach Stada Słońca, nie powinien tego rozpowiadać! – Przeżywaliśmy też przygody, pomagając elfom, wówczas właśnie wyznałem jej miłość – powiedział z uśmiechem.
– Bądź co bądź, znamy się od dawna. I uważam, że macie wspaniałą smoczycę za zastępczynię waszego przywódcy. Jestem pewien, iż swoimi decyzjami i postawą uczyni dla was wiele dobrego – zakończył.
Porywisty Kolec


















