OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
- Gdy Ved się położył... Keniego wypełniła fala jakiegoś uradowania Jednak nie zniszczył wszystkiego! Jednak było jeszcze dobrze! Starał się nie pokazać po sobie po prostu jak bardzo mu ulżyło w tym momencie. Głupie reakcje? Jak najbardziej, ale Ved nie był wrogiem, co oznaczało, że był potencjalnym przyjacielem, a Robaczywy bardzo, bardzo nie chciał tracić potencjalnych przyjaciół jeśli się dało. Jeśli nie... cóż, adept po coś się jednak uczył walczyć.
Sam się ponownie położył, znów pozwalając lodowatej wodzie obmywać jego łuski. Przymknął oczy próbując się ponownie wyciszyć. Wdech, wydech. Tylko szum wody, tylko oddech nowego towarzysza.
Otwarł jedno ślepie
-Przepraszam za tą wiadomość metnalną, nie wiedziałem, że dla ciebie one są.. takie jakie są. W Ziemi nie kojarzę, żeby ktokolwiek ich nie używał? Ale nie jestem pewien- powiedział tym razem wolniej i spokojniej, starając się, żeby każde jego słowo było wyraźne.
Nastąpiła chwila przyjemnej dla Keniego ciszy (jeśli oczywiście duży kolega niczego w tym czasie nie zrobił), po czym Robaczywy nagle otwarł oczy i lekko podniósł szyję
-Hej, a właściwie. Potrzebujesz w czymś pomocy? Nie wiem, jak to jest być samotnikiem, ale chyba trudniej niż żyć w stadzie. Nie wiem, czy masz już leże? Oczywiście nie chcę ci się wtryniać, ale mogę pomóc pozbieraćmateriały, hehehe. I tak teraz nic nie robię, jak widać – zaśmiał się lekko i mrugnął.
Vedilumi