OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
+18 intymność
Samiec z pewnością poczuł szpony jak igiełki wpijające się w jego łuski, kiedy to samczyk wzburzany szlachetnym dotykiem odpowiadał różnego rodzaju pomrukami, stęknięciami i też samym ciepłym powietrzem ulatujacy strumieniem z nozdrzy wprost na samczą szyję, którą łaskotało grzewczo. Pewien dyskomfort odczuwany na początku wkrótce stawał się czymś co chętnie przeżywał całym ciałem. Zaczynał się przyzwyczajać do ciepła jego łapy, a mniejszy on wpasowywał się w nią przy co kolejnym ruchu. Ciało też już wiedziało, kiedy odpowiadać jękiem, a kiedy przeczekać z pomrukiem dreszcz idący przez kręgosłup.
I tak było do momentu, kiedy wszystko odczuwał bardziej, mocniej, intensywniej. I nagle z brakujących sił, zebrał resztki podciągnął się ocierając szyję o jego, po czym trzymając łeb wysoko z głębokim pomrukiem i drżeniem przymkniętych powiek skubał językiem jego łuski w momencie, gdy ścisnął go mocniej. Nie umiał wtedy już inaczej jak przerwać wszystko i zamruczeć tuż niedaleko ucha samca.
Poruszył tylną łapą, aż oparł ją na samcu i ze spięciem mięśni odczuwał jak fala rozkoszy rozluźnia mu mięśnie. Zapach feromonów doszedł także do jego nozdrzy. Odetchnął nimi i niczym nimi oczarowany uniósł powolnie zmęczony łeb i delikatnie, bezsilnie, lecz z uczuciem czyścił go po pysku, A wtedy zabrał łapę. Poruszył swoimi niespokojnie, lecz zaraz odpuścił poszukiwania łapy zbyt opadnięty z sił. Z tego też powodu nie stawiał się kiedy ten go z siebie zdjął. Położył się pod nim, na swoim lewym boku, na ziemi. Lekko zwinięty grzbietem do niego wyciągnął ospale szyję i przyglądał się spod zmrużonych ślepi, lecz spojrzeniem bystrym i wprost zauroczony w smoku, na którego teraz zerkały czysto odbijając światło jego kryształów.
Poruszył wąsami. Uśmiechnął się delikatnie, z życzliwością. Wystawił język, którym polizał samca po nosie. Po tym zszedł na resztę pyska czyszcząc go ze swoich mazi niczym pisklę po wykluciu. Z uczuciem i pasją, a jednocześnie chciwie, gdyż nie odpuszczał, choćby już niczego nie było. Łapczywie oblizał wargi przestają. Popatrzył znow na samca, kiedy łapa jego chwyciła go za brodę.
Nie musiał on całować. Samczyk widząc tę spojrzenie oraz ten pociąg do jego pyska, sam niezwykle chętnie złączył je w pocałunku. W trakcie schował język i złączony jedynie nosami odpoczywał ze zmrużonymi ślepiami. Chłonął woń swoją, jego oraz wkradajacej się deszczówki. Tę pomieszanie jednocześnie go otrzeźwiło, lecz też przyprawiało o większą senność.
I tak było do momentu, kiedy wszystko odczuwał bardziej, mocniej, intensywniej. I nagle z brakujących sił, zebrał resztki podciągnął się ocierając szyję o jego, po czym trzymając łeb wysoko z głębokim pomrukiem i drżeniem przymkniętych powiek skubał językiem jego łuski w momencie, gdy ścisnął go mocniej. Nie umiał wtedy już inaczej jak przerwać wszystko i zamruczeć tuż niedaleko ucha samca.
Poruszył tylną łapą, aż oparł ją na samcu i ze spięciem mięśni odczuwał jak fala rozkoszy rozluźnia mu mięśnie. Zapach feromonów doszedł także do jego nozdrzy. Odetchnął nimi i niczym nimi oczarowany uniósł powolnie zmęczony łeb i delikatnie, bezsilnie, lecz z uczuciem czyścił go po pysku, A wtedy zabrał łapę. Poruszył swoimi niespokojnie, lecz zaraz odpuścił poszukiwania łapy zbyt opadnięty z sił. Z tego też powodu nie stawiał się kiedy ten go z siebie zdjął. Położył się pod nim, na swoim lewym boku, na ziemi. Lekko zwinięty grzbietem do niego wyciągnął ospale szyję i przyglądał się spod zmrużonych ślepi, lecz spojrzeniem bystrym i wprost zauroczony w smoku, na którego teraz zerkały czysto odbijając światło jego kryształów.
Poruszył wąsami. Uśmiechnął się delikatnie, z życzliwością. Wystawił język, którym polizał samca po nosie. Po tym zszedł na resztę pyska czyszcząc go ze swoich mazi niczym pisklę po wykluciu. Z uczuciem i pasją, a jednocześnie chciwie, gdyż nie odpuszczał, choćby już niczego nie było. Łapczywie oblizał wargi przestają. Popatrzył znow na samca, kiedy łapa jego chwyciła go za brodę.
Nie musiał on całować. Samczyk widząc tę spojrzenie oraz ten pociąg do jego pyska, sam niezwykle chętnie złączył je w pocałunku. W trakcie schował język i złączony jedynie nosami odpoczywał ze zmrużonymi ślepiami. Chłonął woń swoją, jego oraz wkradajacej się deszczówki. Tę pomieszanie jednocześnie go otrzeźwiło, lecz też przyprawiało o większą senność.



[/center]





















