A: S: 5| W: 3| Z: 3| M: 2| P: 3| A: 4
U: W,Prs,B,L,MP,MA,MO,Kż,Skr: 1| Pł,Śl: 2| A,O: 3
Atuty: Wiecznie młody, Pechowiec, Nieparzystołuski (S), Tancerz, Utalentowany, Magiczny śpiew
– Aha – potwierdził bez wahania. Piór i futra miał wszak tak dużo, że praktycznie nie odczuwał ich utraty. Jeszcze nigdy nie dobrnął do momentu, by na skórze pojawiły mu się łyse placki, dlatego nic go nie powstrzymywało przed zgodzeniem się ze słowami Pieśni. I tak, z pewnością była to również zasługa uzdrowicieli! Pokrywali wszak jego rany nowym upierzeniem, dzięki czemu nie zdarzyło mu się odczuć jego braku. A te lotki które odpadały samoistnie, zalegając maleńkimi stosikami w jego legowisku, były na tyle nieliczne, że mogły sobie odrastać w swoim tempie. Jemu to w niczym nie przeszkadzało. Ba! Praktycznie nawet nie wiedział, że coś zgubił! Przecież nie liczył sobie piór codziennie przed snem, prawda? Pf! Kto by tracił na to czas!
Prawidłowa? Parsknął cicho w reakcji na te słowa, ale nie pozwolił sobie na ich bezczynne przyjęcie. Pieśń wyraźnie się z nim droczyła, więc i on nie zamierzał pozostawać jej dłużny. Kiedy kłapnęła szczękami przy jego uchu, drgnął lekko, ale przesunął łeb zaraz za nią, nie pozwalając jej się tak po prostu odsunąć. Tym samym teraz to on trzymał pysk blisko niej, dzięki czemu mógł wyszeptać kilka rozbawionych słów.
– Nie, nie chcielibyśmy. Ale spokojnie. Muszę się... – rozśpiewać, należało powiedzieć, ale zdecydował się na coś innego – ...wczuć – potem odsunął się z uśmiechem, który zdecydowanie nie odnajdował potwierdzenia w jego myślach. Cóż, w końcu nigdy nie śpiewał dla kogoś. Z reguły nikt nie zwracał uwagi na jego trele, dlatego teraz... trochę się spiął. I nie! To nie była trema! On po prostu nie miał pojęcia na jaką pieśń się zdecydować. We łbie miał jedynie kołysanki śpiewane mu przez matkę, ale te nie wydawały mu się odpowiednie. Potrzebował czegoś... bardziej godnego zapamiętania! Musiał więc zdać się na siebie, uznając że skoro miał już trochę doświadczenia z wierszami (również dzięki Manciemu!), to i z piosenką sobie poradzi. Wystarczy tylko wymyślić słowa i podłożyć pod nie melodię, prawda? Pf! Nic prostszego! A mimo to nie miał pojęcia gdzie zawiesić wzrok, kiedy nucił cicho i podśpiewywał, żeby rozgrzać struny głosowe. Tym samym kręcił się trochę, jakby szukał inspiracji. Wreszcie jego spojrzenie padło na niebo, które teraz najpewniej zaczynało już ciemnieć. Potem zerknął na pióra Pieśni... i znów na niebo. Pióra i niebo. Świecące pióra. Och! To miało sens! Przymknął więc ślepia i faktycznie zaczął śpiewać, pozwalając by opatuliła ich melodia o dość melancholijnym tonie.
~ Nocy najciemniejsza, czemu za mną kroczysz?
Czyż nie widzisz blasku, co me łapy broczy?
Umazane w gwiazdach, nie sięgną ku Tobie,
bo najjaśniejszą z komet mają już przy sobie.
Ta świeci tak jasno, jaśniej niż słońce!
Rozwiewa tym nocy okropne zbrodnie.
Jej blask oślepia, ogrzewa i pali!
Dusze tych co podejść się nie obawiali.
I ty podejdź, och błędny ogniku!
Bliżej, bliżej...
Aż przepadnie tej nocy okrutne lico... ~
Zakończył, czyniąc z ostatniej zwrotki swoisty refren o innej nucie, po czym rozwarł powieki, zerkając nerwowo na Mglistą. Nie miał pojęcia jak ta zareaguje, ale on poczuł się... zadziwiająco odsłonięty. Ta piosenka wyszła mu zdecydowanie zbyt tęsknie, dlatego odchrząknął zmieszany. Ach, dał się ponieść, czyż nie? Przelał w to zbyt dużo emocji dotyczących ostatnich wydarzeń i nie tylko, dlatego teraz pozostało mu mieć nadzieję, że i w Pieśni tkwiły jakieś wrażliwe struny. Jaka będzie jej interpretacja? A może powita go jedynie śmiech? Hm... On w każdym razie się postarał. A głos, który odziedziczył po rajskich przodkach z pewnością nie był tragiczny. A do tego całkiem wyćwiczony! Ale cóż, piękno i tak było kwestią gustu. A czy trafił w ten Pieśni? Nie mógł wiedzieć.
Tym samym całkiem ochoczo zwrócił swoją uwagę na kolejne tematy rozmowy, mając nadzieję że to rozwieje nieco jego niepokój.
– Jasne! – znów zakrzyknął bez zastanowienia, nie mogąc zaprzeczyć swojej miłości do tych zwierząt – Wielkie kule futra. Idealne do przytulania! – zaśmiał się cicho, przypominając sobie każdą chwilę, podczas której przypatrywał się niedźwiedziom. Sadła miały sporo, więc mógłby je obejmować bez strachu, że przypadkiem poprzestawia im kosteczki swoją własną masą. A do tego wiedział, że te potrafiły prędko przeistoczyć się ze słodkich misiów w krwiożercze bestie! Trochę jak on, co? Miły i roześmiany, dopóki przypadkiem nie zagrozisz jego rodzinie. Ha! Może właśnie dlatego tak bardzo lubił niedźwiedzie! Po prostu miał z nimi sporo wspólnego.
Słysząc, że nie otrzyma tak łatwo kolejnych łaskotek, wydął z naburmuszeniem policzki. Hmph! Nie to nie! Skoro jednak Pieśń zamierzała się z nimi na niego czaić, to on po prostu musiał się pilnować, by następnym razem nie krzyknąć aż tak głośno! W końcu znał już to uczucie, więc powinien się zorientować że nadchodzi, prawda? Oho! Ciekawe czy i wówczas przyjdą jej na myśl pijawki! Tak czy tak, wypuścił wkrótce nabrane powietrze, chichocząc krótko. Najwyraźniej szykowała im się intrygująca gra. Trochę jak przepychanki, tylko bazujące na wyostrzeniu zmysłów.
– Krzywo? Nie. Czemu by mieli? – odpowiedział na pytanie, zerkając na Pieśń z niejakim zdziwieniem – Znaczy... nie biegam i nie wykrzykuję wszystkim miana mojego ojca, ale przecież ono nic by nie zmieniło. Wciąż byłbym sobą, prawda? – dodał, a uśmiech wciąż nie znikał mu z pyska. Wszak mówił prawdę. Ci którzy wiedzieli o jego pochodzeniu traktowali go zupełnie normalnie. Czy to by się jednak zmieniło, gdyby rozpowiedział tę wieść wszystkim Ziemnym? Cóż, wątpił. No chyba że trafiłby na wyjątkowo radykalne jednostki, które żywiłyby do Mgieł negatywne uczucia. Ale czy takie jeszcze w ogóle istniały? Nie wiedział, ale nikt nie przychodził mu na myśl.
Zaśmiał się głośno, kiedy Pieśń zerkała na wyciągnięty przez niego kamień, odgadując przy tym część jego mocy. Oho! To go nawet całkiem zdziwiło! Czyżby czarodzieje mieli jakiś dodatkowy zmysł dla takich artefaktów? Kto wie!
– Nie tylko! – odpowiedział więc wesoło, zdecydowanie nie zamierzając czekać na więcej pytań – Sama zobacz! – zakrzyknął więc, prędko unosząc kamień do góry. Ustawił go idealnie nad łbem Pieśni (bo przecież nie bez powodu chciał by się pochyliła!), po czym puścił go gwałtownie. Ten jednak, wbrew wszelkim oczekiwaniom, nie nabił smoczycy guza! Zamiast tego unosił się i kołował powoli wokół niej, rozbłyskując barwami. Ale jakimi? To już zależało od Pieśni i jej nastroju! Tym samym Obejmujący odsunął się nieco, żeby obserwować reakcję samicy. Miał nadzieję, że i ta atrakcja jej się spodoba. Wszak nie bez powodu zostawił ją na sam koniec!
Pieśń Feniksa
Licznik słów: 1031
~~~~~
EVERY STORY HAS THE POTENTIAL FOR INFINITE ENDINGS
~~~~~ | :: Wiecznie młody :: brak kary +2 ST po 110 księżycu
:: Pechowiec :: po każdym niepowodzeniu -1 ST do następnej akcji. Bonus sumuje się do 3 porażek z rzędu.
:: Nieparzystołuski :: -1 ST do siły i wytrzymałości w
czasie nieparzystych miesięcy.
:: Tancerz :: stałe -1 ST do rzutów na obronę fizyczną
:: Magiczny śpiew :: raz na walkę odejmuje 2 sukcesy przeciwnika | |
[#80a158|#387B73|#7da595]