A: S: 1| W: 3| Z: 3| M: 1| P: 3| A: 3
U: W,Pł,Skr,Prs,Śl,Kż,MP,MA,MO,: 1| O,B: 2| A: 3
Atuty: Wrodzony Talent, Szczęściarz, Twardy jak diament, Wszechstronny, Wiecznie młody, Magiczny śpiew
Nie zrobił tej głupiej smoczej głowy. Skrzywiła się wyraźnie, lecz nie zależało jej na tym, by cokolwiek faktycznie się z tego nauczył. Znaczy, może trochę, bo i zawsze miło było, żeby uczniak faktycznie coś z zajęć wyniósł, ale nie był dla niej nikim na tyle ważnym, by faktycznie jakoś bardzo nalegała. Hej, jego miska nawet nie była taka zła jak na pierwszy raz. Nie wypolerował jej co prawda, ale nadal całkiem całkiem. Nie skomentowała też jego specyficznych metod pracy. Póki działały to niechaj mu już będzie.
– Uważaj na drzazgi. Przypominam na przyszłość – wspomniała mimochodem, wzdychając ciężko. – W porządku. Może być, ale osobiście bym w tym laczej niczego nie piła – oceniła, przyglądając się miseczce z różnych stron. Samcowi wyraźnie się śpieszyło z pismem. Zdecydowanie jej także, lecz zaczynała wahać się, czy aby części z nauk nie powinna przenieść na inny dzień, tak po prostu. Ileż można gadać, i gadać, i gadać...
– No dobla. Pismo – odchrząknęła, przymykając ślepia i unosząc łeb ku słońcu, by odnaleźć odpowiednie słowa w ogóle od tego wszystkiego zacząć. – Jedno spotkanie nie jest wystalczające, ale pokażę ci na tyle, że będziesz mógł sam się podszkolić. Ale najpielw zaczniemy od tego – rzekła, biorąc w dwie łapy glinianą tabliczkę i ją pokazując Avayanowi. Prawdę mówiąc bała się mu dawać ją do łap, bowiem była wbrew pozorom całkiem delikatna, ale jeśli ten wyciągał swoje brudne łapska by ją obejrzeć samemu, to by mu ją tak czy inaczej, chociaż z widocznym zawahaniem, podała.
– To one, gliniane tabliczki, posłużą nam za główny mateliał do pisania. Wiesz w jaki sposób wylabiamy takie małe cuda? Nie, na pewno nie wiesz – odpowiedziała sama sobie niemal od razu, nawet nie pozostawiając mu chwili na zastanowienie. Skoro nawet głupiej drewnianej miski nie potrafił zrobić, to takiej tabliczki też zdecydowanie nie. – Oczywista oczywistość, tworzymy ją z gliny. Znajdziesz ją w glebie. Całkiem powszechna. Nie bez powodu wyblałam to miejsce – machnęła wymownie łapą, zanurzając szpon głęboko w ziemi, aż do nasady, chociaż z widocznym trudem. Pokręciła nim trochę. Dała radę wyciągnąć na szponie parę ziarenek jasnych grudek. – Moja nauczycielka opowiadała mi o tym co nieco. Jest baldzo plastyczna i po tym ją poznasz. Nie wiem od czego to zależy, że jest akulat tu czy tam, ale jak pokopiesz to dasz ladę znaleźć. Zlesztą, będziesz mieć pewność czy jest dobla czy nie kiedy zaczniesz ją podgrzewać – dodała, wycierając szpon z ziemi. Spojrzała na niego znacząco, nieco srogo. – No, ploszę baldzo. Wykop tlochę. Pokażę ci co i jak.
Jeśli chciał kontynuować to rzecz jasna musiał to zrobić, bowiem sama nie zamierzała przykładać do kopania łapy. Najzwyczajniej w świecie postanowiła wykorzystać swój, jakby nie patrzeć, częściowy immunitet i władzę. Inaczej bowiem nic więcej by mu nie przeszkadzała. Odczekała zatem, mówiąc mu, kiedy ma przestać zbierać wystarczającą ilość na skupisko obok, po czym odchrząknęła i kontynuowała.
– Póki co to tylko jakaś taka, o, ziemia, podobna do całej leszty. Kiedy jednak zaczniemy ją folmować... – zrobiła krótką pauzę, lepiąc z gliny może niezbyt równy, ale zdecydowanie prostokątny i całkiem gruby kształt. Był wysoki jak jej trzy dłonie, szeroki na dwie poziome dłonie oraz gruby na około jedną drugą długości szpona. Wskazała na uformowany kształt lekko zabrudzonym palcem, patrząc prosto na rozmówcę. – Możesz ją ulepić jakkolwiek zechcesz. Byle tylko miała odpowiednie wymialy, by cokolwiek móc na niej napisać. Polównuj do swoich szponów, to najłatwiejszy sposób, tak myślę – dobra, to co dalej? Zastanowiła się krótko. – Jak już masz swój kształt to pozostawiamy go do wyschnięcia. Zwykle się z tym nie ma co spieszyć, chyba że nagli czas. I tutaj dochodzimy do pielwszego wybolu. Możesz napisać coś już telaz, bo to ostatnia szansa, kiedy będzie tak lepka i elastyczna. Ploszę baldzo, zlób jakiś kształt, kleskę, cokolwiek. Byle nie zajmowało dużo miejsca bo jeszcze się nam przyda, póki co to test, abyś miał polównanie. Jak będziesz już sam to możesz też jednak zlobić to dopielo po wysuszeniu oraz po tym, co zlobimy jako następne, a to oznacza wypalanie – mówiła, w tym samym czasie pobudzając swoje maddarowe źródło. Wyobraziła sobie wpierw, jak dmucha delikatnymi wiatrami z różnych stron na batonika, jakiego ulepiła, a następnie pozwalała wyjątkowo gorącym niewidzialnym falom rozbijać się i przechodzić przez glinę z różnych stron, by opiekać ją w miarę równym tempie z każdej strony. – Co ważne, chcemy pozbyć się z niej wody. Sam dobierz odpowiednią tempelatulę. To z leguły wymaga palu plób i błędów – przekazała zawczasu, kiedy oczekiwali na efekt końcowy. A była nim utwardzona tabliczka. Nadal gorącą nieco ochłodziła, by nie poparzyła nikogo w łapy. – Podnieś. Jak widzisz twój szlaczek został w niej wypalony. Tak to działa. Jeśli napisałbyś wcześniej co chcesz przekazać, to najzwyczajniej w świecie miałbyś już ją gotową po wypaleniu tak naplawdę. Splóbujemy jednak w niej pisać szponem po wypaleniu, co ty na to? – zaproponowała, pozwalając mu wziąć nowo przygotowany podkład do pisania. Glina się trzymała, więc było dobrze. Nie miała zbyt dużo czasu żeby się upewnić czy aby na pewno jest utwardzona, ale nie sypała się, więc raczej tak. Wzięła znów swoją tabliczkę. – Lozpisałam na kilku z nich smocze luny. Są też przykładowe słowa z oblazkami, żebyś się domyślił co i jak. Jeśli jednak chcesz dostać plawdziwą naukę pisania to lepiej zapytaj kogoś ze swojego stada, bowiem ja nie zamierzam się z tobą męczyć przez kolejnych tysiąc spotkań – prychnęła, unosząc butnie łeb. Podała mu kolejne tabliczki, o których przed chwilą wspominała. – A tu masz lozpisane w dużym sklócie tworzenie tabliczek – podała kolejną. Wszystkie były o tyle wygładzone, że ładnie przylegały jedna do drugiej, nie zajmując jakoś sporo miejsca. Niezbyt się przejmowała tym, jak je przeniesie, prawdę rzekłszy. Coś wymyśli.
– Zapoznaj się z nimi. Zalaz polównamy je z mową – zadecydowała, czekając, aż przejrzy liczne wyryte ciasno symbole.
Licznik słów: 965
| So I trapped him under a cardboard box | | | ᴡʀᴏᴅᴢᴏɴʏ ᴛᴀʟᴇɴᴛ: ᴡʏᴋᴏʀᴢʏsᴛᴀɴʏ |
| Stood on it to make him stop | | | sᴢᴄᴢᴇ̨śᴄɪᴀʀᴢ: 1 sᴜᴋᴄᴇs ᴢᴀᴍɪᴀsᴛ ɴɪᴇᴘᴏᴡᴏᴅᴢᴇɴɪᴀ ʀᴀᴢ ɴᴀ 2 ᴛʏɢᴏᴅɴɪᴇ |
| I picked up the bird and above the din I said | | | ᴛᴡᴀʀᴅʏ ᴊᴀᴋ ᴅɪᴀᴍᴇɴᴛ: sᴛᴀᴌᴇ -1 sᴛ ᴅᴏ ʀᴢᴜᴛᴏ́ᴡ ɴᴀ ᴡʏᴛʀᴢʏᴍᴀᴌᴏśᴄ́ |
| That's the last song you'll ever sing. | | | ᴡsᴢᴇᴄʜsᴛʀᴏɴɴʏ: -1 sᴛ ᴅᴏ ᴛᴇsᴛᴏ́ᴡ ᴜᴍɪᴇᴊᴇ̨ᴛɴᴏśᴄɪ ᴏᴘɪᴇʀᴀᴊᴀ̨ᴄʏᴄʜ sɪᴇ̨ ɴᴀ ᴡʏᴛʀᴢʏ. ɪ ᴘᴇʀᴄ. |
| Held him down, broke his neck, | | | ᴍᴀɢɪᴄᴢɴʏ śᴘɪᴇᴡ: ʀᴀᴢ ɴᴀ ᴘᴏᴊᴇᴅʏɴᴇᴋ/ᴘᴏʟᴏᴡᴀɴɪᴇ ᴏᴅᴇᴊᴍᴜᴊᴇ 1 sᴜᴋᴄᴇs ᴘʀᴢᴇᴄɪᴡɴɪᴋᴀ |
| Taught him a lesson he wouldn't forget | | | ᴡɪᴇᴄᴢɴɪᴇ ᴍᴌᴏᴅʏ: ʙʀᴀᴋ ᴋᴀʀʏ sᴛ + ᴢᴀᴄʜᴏᴡᴀɴɪᴇ ᴘᴌᴏᴅɴᴏśᴄɪ ᴘᴏ 100 ᴋsɪᴇ̨ᴢ̇ʏᴄᴜ |
| But in my dreams began to creep |
| That old familiar tweet tweet tweet | | | [ Kumpela [ekimma]: niemechaniczny ] |
xxxx
[ ᴋᴀʟᴇᴄᴛᴡᴏ: ʙʀᴀᴋ sᴋʀᴢʏᴅᴇᴌ ]xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
#d88174 || whitexxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx