OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
~ Wydaje mi się, że powinieneś go zbadać. Szczególnie łeb. Część kryształów, które mu wyrastają z ciała, mogła mu się przebić do mózgu. – Odpowiedziała Hermesowi, jakby niemal lekko przejętym głosem. Nie widziała sensu w jego działaniach, myślała, szczerze mówiąc, że jest lizozadem Mahvran, ale teraz? Jakby jednocześnie robił to i na nią pluł. Brak logiki.~ Musisz mnie koniecznie zawołać następnym razem, chętnie zobaczyłabym go w tych plecionkach. Och i widzę, że spełniasz się jako uzdrowiciel. Wiesz... teraz wszyscy cię szanują i się z tobą liczą, zasługujesz na to. – Przesłała mentalnie. Łowcy są istotni, ale mniej niż uzdrowiciele. Wojownicy i czarodzieje? Po prostu istnieją, taka klasa przeciętna. Piastuni, tutaj gorzej być nie może. Dlatego współczuła Gheinie.
Na wspomnienie o Laansie, lekko zaśmiała się, chociaż niezbyt głośno. Tak w stylu Veir. Kameralnie. No proszę, rozmawiała z Przysięgą Rozstania jeszcze niedawno, pocieszając go, bo miał lekkie załamanie w kwestii braku wiary w swoje umiejętności. Teraz powinno być mu z tym wszystkim lepiej.
~ Cieszę się, że ci się podobają i dziękuję, są piękne. Potrafię docenić dobrą sztukę. Jesteś pewien, że nie pochodzisz z Horgifell? Może jakoś cię przemycono. – Rzuciła do partnera, na moment przystanęła i w łapach badała oba kryształy. Miała co do tego pierwszego, będącego w całości, kilka planów. Na pewno przerobi go na coś. Co do drugiego, Hermes dobrze wiedział, że w jej grocie znajduje się specjalna półka na tego typu rzeczy. Tam to postawi. Chociaż ostatnio większość czasu spędzała u niego, sypiając tam. Musiałaby zrobić mały remont i też tam zrobić coś podobnego. Oba przedmioty ostrożnie włożyła do swojej torby, zamykając w drewnianej szkatułce.
~ Pamiętasz drzewca, którego spotkaliśmy na naszej wyprawie? Musielibyśmy się tam udać w pełnię księżyca. – Mało ją obchodził los samego drzewca, jeszcze mniej tamtych wiewiórek, ale mała wycieczka o tej magicznej porze? Idealnie.
Hermes mógł zauważyć, że na ten moment nie pojawiał się temat ich piskląt. I planowała go nie poruszać, chyba że on o tym wspomni. Nie, że nic do nich nie czuła. Po prostu uznawała, że rodzice są czymś więcej niż tylko sumą swoich dzieci. Za bardzo skupiając się na swoich pierworodnych, zapomną o sobie.
Gwieździste Niebo