OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Podchodząc do kolejnego piedestału Erja poczuł coś nowego, innego. Dziwny majestat, którego nie potrafił do niczego przyrównać. Chyba nawet zaczęły mu nieco drżeć z wrażenia łapy. Czy to ciężar zbliżania się do Ojca Bogów, Ojca Smoków? Nawet pusty piedestał grzmiał dumą oraz uznaniem. Erja zniżył łeb znacznie bardziej niż w przypadku pozostałych bogów, choć nie było temu daleko od poprzednich ukłonów. Zdobył się nawet na minutę ciszy, zastanawiając się nad tym jak należy się zwrócić do Najwyższego.– Immanorze, tato Ziemi, tato Smoków – nie wiedział czemu mówił tak luźno o kimś tak ważnym. Może to przez patronat? Przełknął ślinę i zaczął ścierać łapą kurz. Bolała go już od ciągłego ruchu, od drzazg jakimi się zranił budując doniczki ale też od swędzącej go żywicy. Nigdy jednak nie narzekał. – Bardzo dziękuję za opiekę nad moim stadem. Ziemia może nie zawsze tu przychodzi, ale postaram się chociaż nowemu pokoleniu mówić, jak wiele zawdzięczamy Tobie i reszcie bogów. – Urwał, strząsając zbłąkany listek z krawędzi podestu. – Nie jestem może tak wytrwały jak tata czy mama, ale chciałbym kiedyś być. Nie fizycznie, bo to raczej niemożliwe, ale chociaż mieć takie samozaparcie w innych aspektach dla mnie ważnych, co oni mają w walce. Nie chciałbym przynieść wstydu Tobie i stadu... – odleciał myślami daleko.
Pokręcił głową. Zdołał zetrzeć trochę kurzu, którego nie było tak dużo. Sporo bogów wróciło zanim Erja przyszedł na świat, w tym także sam Immanor.
– Pójdę już, jeszcze zostało mi kilka piedestałów – uśmiechnął się nieco pewniej, znów się kłaniając. – Mam nadzieję, że kiedyś mi się uda z Tobą porozmawiać. Może przyniósłbym ci jakąś ofiarę? Ale nie mam pojęcia jaką – westchnął i mamrotał sam do siebie, kiedy odchodził do dalszego piedestału.















[/center]















