OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
To było... trudne pytanie. Jedno z tych, na które sam Tiishoyr nie miał odpowiedzi. Oczywiście słyszał pożegnanie partnerki, więc wiedział co skłoniło ją do odejścia, ale to nie zmieniało faktu, że nie rozumiał tej decyzji. Ani jej nie popierał. Serenada była jednak lekkoduchem. Takie miała podejście do życia, a on je po prostu... zaakceptował? Albo przynajmniej sam siebie chciał przekonać, że tak było. Nie mógł jednak tego powiedzieć synowi. Nie wiem nie było czymś, co ten powinien był usłyszeć.– Wojna... – odparł więc, wzdychając cicho – Wojna zmienia smoki – powiedział po prostu, w żaden sposób nie rozmijając się z prawdą. Serenada odeszła przez pojawienie się ludzi, bo pragnęła spokoju. Miała dość walki, którą wcześniej kochała. A może kryło się za tym także coś więcej? Poczucie winy? Cóż, nie jemu było wyciągać takie wnioski.
Potem milczał przez chwilę, nie będąc pewnym czy taka odpowiedź usatysfakcjonuje Celeste. Sam zresztą też potrzebował momentu wytchnienia. Wyraźnie się wówczas zamyślił, choć drgnął ponownie, kiedy syn podjął rozmowę. Och? Nie lubił walki? W takim razie mieli ze sobą coś wspólnego. Bowiem Tiishoyr bił się jedynie kiedy musiał. A jedynymi istotami których śmierci prawdziwie pragnął byli ludzie. Wciąż nienawidził ich z całego serca, a powody ku temu jedynie się mnożyły. Nie dopuścił jednak do siebie tych myśli, zamiast tego posyłając młodemu delikatny uśmiech.
– Co w takim razie lubisz robić? – zapytał, chcąc nieco lepiej poznać syna. Na razie wiedział bowiem jedynie o tym co nie sprawiało mu radości, a także o jego dobrych relacjach z bratem. Dobrze by było więc dowiedzieć się czegoś więcej.
Zaś ostatnia uwaga Cesa spotkała się z delikatnym błyskiem w oku Tiishoyra. Łowca wygiął nieco szyję, żeby spojrzeć synowi w oczy, po czym potaknął krótko. Owszem, Serenada była zielona. Ale co do jednego samczyk się mylił. Mógł ją zobaczyć. I Tiishoyr zamierzał mu to udowodnić.
– Mhm. Zamknij na moment ślepka, synu – powiedział, dając pisklęciu chwilę na spełnienie jego prośby. A kiedy tylko ten to zrobił, Omszały przesłał mu do umysłu wspomnienie. Krótki obraz, który zamigotał młodemu przed oczami. A przedstawiał on jego matkę, uśmiechniętą i roześmianą, z wiankiem kwiatów ułożonym na czerwonej grzywie. Ach, dzień jednego z ich licznych spotkań. Aż Tiishoyr również zamknął na moment ślepia, by przeżyć tę chwilę na nowo.
Celeste


















