Podkład muzyczny
....Po raz pierwszy w swoim żywocie trochę byłem wdzięczny stadnej woni, która pomogła ukryć resztkę garbiny. To tak niemiłosiernie cuchnie, że mogłoby wypędzić ludzi z tego miejsca, lecz i nie temu tak ukrywałem wszytko w kwiecie. Nie przepadałem za tamtą wonią, zbyt skalistą i ciężką, może po prostu nie lubiłem miejsca, w którym zostałem zmuszony do życia. Nie miałem tam nikogo, kto zrozumiałby moją potrzebę tworzenia. Oddania kawałka swego blasku światu.
....Osiem księżyców włóczyć się po tych ziemiach.
–
Szmat czasu... Więcej niż sam żyłem pomiędzy stadami, w dużej grocie w puszczy... We trzech... – mój wzrok się lekko zamglił, a uśmiech osłab zostając zastąpiony nostalgią. Szkoda, że tamte dni już nie wrócą, a czas je powoli zaciera i z mego umysłu. Nie ujrzę juz tak samo uśmiechniętej Gwiazdeczki i Trelcia we wspólnych objęciach. Nie będą mi śpiewać tych samych ballad i wspólnie zjadać kolację. Czemu ta zła chwila zawsze przychodzi z lękiem i tęsknotą? Może kiedyś dostanę objawienia... Co mam w torbie? tak... Tak... Wróciłem myślami do jawy, a na pysk wrócił przyjemny, szczery uśmiech:
–
Nic wielkiego, trochę jedzenia, dwa kubki i ziole na herbatę, dziennik i harfę. – podniosłem małe skrzydło u boku, odsłaniając zawartość torby. Pachniało z niej posiłkiem, który był zawinięty w skórzany woreczek, obok niego w osobnej przegrodzie był dziennik i stara harfa –
Niestety ta należy do mojej Mistrzyni, własną nie wiem kiedy dostanę. – delikatnie wyciągnąłem przedmiot. Z czułością przejechałem opuszkami łap po strunach, które wydały czysty i piękny dźwięk. Mimowolnie odegrałem na niej kilka prostych dźwięków, a z samego gardła wyleciał cichy ćwierkot, podobny do tego ptasiego trelu. Tak idealnie pasujących się w nutę wibrujących cienkich strun. Kochałem muzykę, poezję, rzemiosło i śpiew. –
Wybacz... – zamilkłem speszony. Mogła widzieć, jak pod cienkim meszkiem na uszach skóra czerwienieje. Była pierwszym smokiem, który słyszał mój cichy śpiew. Znałem pieśni i ballady. Tyle było w dzienniku ojca, ba nawet był tam schemat na inny instrument. Niestety nie chciałem zbytnio zbudzać podejrzeń co do pochodzenia mej wiedzy. Nie lubiano tam mego dawcy nasienia... Zdrajcy...
....Chcąc lekko zmienić temat, wyciągnąłem zawiniątko z marynującym się mięsem w przyprawach z warzywami i miodzie.
–
Czy byś chciała ze mną zjeść? Przygotowałem ciut za dużą porcję, a sam tyle nie przejem. – otworzyłem zawiniątko. Mogła ujrzeć w nim glinianą brytfankę wypełnioną po brzegi jagnięciną, warzywami dzikimi. Wszytko pachniało kusząco i smacznie –
Tylko musiałbym to przyrządzić na ogniu. Na świeżo smakuje najlepiej – odłożyłem na bok i teraz zauważyłem, że wypadły mi niedokończona figurka Uessas w obsydianie, dłuto i dziennik. Nie był niczym związany to otwarł się na wierszu, który dawno napisałem. Wierszu o
samotności
W mroku lampy łza się żarzy,
Samotna dusza w ciszy swej skarży.
Pisklęce zabawy dawno minęły,
Na miłość jeszcze za młode szczenięta.
Zwiędły kwiat róży na półce leży,
Symbol piękna, co z czasem się gubi.
Samotność duszę cieniem trzyma,
Smutek w sercu coraz mocniej się gnieździ.
Czas płynie nieubłaganie,
Samotność trwa jak nocna zmora.
Tylko lampa w mroku świeci,
Łzy na pysku powoli wysychają.
W ukrytym zakamarku serca głębi,
Tli się jeszcze iskra tęsknoty i żalu.
Może kiedyś nadejdzie nowy dzień,
Samotność odejdzie w cień.
Dusza zazna szczęścia i miłości,
Rozkwitnie jak róży kwiat.
A lampa blaskiem grotę rozświetli,
Znikną z niego cienie i strach.
...
Fabia