OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Na jej odpowiedź lekko kiwnął barkami. Może i przesadzał, bo jedynie podczas walki w stresie potrafił wykonywać bardzo nieprzemyślane akcje, chociażby próby kontr, które zawsze narażały go na przyjęcie bezpośredniego ataku. Mimo to winnym okazywał się wuj, który nawet nie starał się bronić, tylko zawsze kontrował wszystkie ataki... Ciekawe co z nim? Ostatnio go na prawdę nie widywał. Poza tym nie znali się na tyle, aby wiedzieć co mogłaby uznać za dziwaczne i szurnięte. Niektórzy jego stan mogliby tak określić.Może grozić wcale nie musiała, w końcu wystarczyło bardziej unikać przypadkowych spotkań, nie wychodzić na tereny wspólne. Przypadkowe spotkania bywały tylko ułamkiem wszystkich spotkań, a i takowe można było miną niczym drapieżnika na polowaniu. No ale miała sporo samozaparcia... szkoda tylko, że motywacja czasami nie była skierowana na poznanie, a nie zwykłą upartość w celu, który się obrało. Można w końcu robić dobre rzeczy ze złych pobudek. Czy Eb robiła to jedynie dla siebie, czy kierowała nią przede wszystkim chęć niesienia pomocy...
– Ciekawe poglądy... Chociaż ja się z nimi zgodzić nie mogę... Moim zdaniem wszystko jest potrzebne, byśmy mogli coś zrozumieć lub czegoś się nauczyć. Byśmy mogli wybrać tę właściwą drogę, chociaż chcemy z niej zboczyć. Nie zdajemy sobie sprawy, co los i bogowie próbują nam pokazać, i nikt nie powiedział, że w ogóle kiedykolwiek zrozumiemy. Bo czy ktokolwiek obiecał, że będzie łatwo? Moglibyśmy ginąć bez drugiej szansy, a dopóki jesteśmy tutaj, taką szansę ponoć otrzymuje każdy, nie każdy jednak korzysta.
Wybranie śmierci wydawało mu się zwykłą ucieczką. Tak zresztą postąpił jego brat. Było to przykre, ale również prawdziwe. Wszyscy dookoła niego w jakiś sposób uciekali od problemów. Pogląd samicy szanował, ale nie potrafiłby się zgodzić z jej przypuszczeniami. Gdyby mieli wszystko za darmo to niczego nie szanowałby smok. Gdyby miłość była za darmo, to po co w ogóle byłoby się o nią walczyć? Wszystko wymagało odrobiny poświęcenia...
Dla niego było to po prostu słowo definiujące jego. Ni ładne, ni brzydkie. Jak drzewo nazywać drzewem...
– Potrafię sobie wyobrazić dlaczego tak Cię nazwała... Jak szlak czerwonych kwiatów, które wyrastają wczesną wiosną kiedy resztki białego puchu jeszcze topią się, nieśmiało odkrywając ciemną połać ziemi pod spodem. Jak bujne czerwone róże z kolcami, pod którymi kryją się dwa szmaragdy dopiero odsłonięte od stopniałego śniegu... W Twoim głosie brzmi melodia ciepłego wiatru...– Kto jak kto, ale śpiewak potrafił dostrzegać głębie w różnych porównaniach, a także mógłby stworzyć krótki poemat o niej, jednak po dwóch domysłach zamknął wreszcie dziób. Zagalopował się.
Cicho westchnął i kiwnął barkami- Tak mi się wydaje...
Na następne z lekkim rozbawieniem pokiwał łbem. Cóż za wyobrażenie... Oby sięgała gwiazd skoro chciała. Miał tylko nadzieję, że zawsze będzie przy tym ostrożna i nie zapomni jak się lata, albo nie straci oddechu... Ci którzy sięgali bardzo wysoko, z tej wysokości też spadali. Wszystko utwierdzało go w przekonaniu, że chciała dobrze, ale ze złych powodów, albo źle mu je przekazywała.
Niemniej z takimi przekonaniami raczej nie zostanie jednak prorokiem. Zarazem czy na pewno chciała więc zastąpić jakieś bóstwo, jeśli miała o nich takie złe zdanie? Sama nie była w stanie wynieść się do takiej rangi. Ktoś znający jej heretyczne podejście raczej nigdy nie pozwoliłby jej zasiąść pomiędzy innymi bogami.
Na pytanie lekko pokręcił łbem na boki.
– Zasad moralnych raczej. Ogólnych. Wiem, że kiedyś stado Ognia czyniło podobnie kiedy zostawali pełnoprawnymi, bo odbijali łapy krwiste na skale, ale raczej nie chodziło o podpisanie zasad, a zwykłe potwierdzenie swojego oddania wobec stada. Myślę, że pewnie pozostałe stada mają podobne, ale nie ustalone z góry zasady. Raczej żadne stado nie lubi zdrajców, ani też... na przykład pisklakobójców. Nie potrzeba mi zasady, aby wiedzieć, że znienawidzę taki czyn, który popełni jakiś smok. Stanie się jednak prorokiem nie wydaje się odejściem na samotnicze życie. Nie wiem czy problemem nie jest bardziej to, że smok wybrałby dobro wszystkich ponad dobro stada i to stanowiło taki problem dla Mgły... Nie wiem, nie chcę za bardzo oceniać czegoś czego nie rozumiem do końca
Szkoda, że samiec nie poznał zasad, którymi kierował się jego ojciec... nawet Mgły byłyby pewnie pod wrażeniem ilości zasad... I nawet jeśli jakieś się wydawały powtarzać, to nadal stworzyły smoka który.... cóż, nie żył. A wraz z nim umarły zasady, które nikomu nie przekazał.
Opowiastka Kuglarza