OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
– Nie szkodzi. – odparł krótko. Przywykł do tego, że jeśli chciał gdzieś dotrzeć w rozsądnym czasie, musiał po prostu biec. Taki los smoka pozbawionego skrzydeł.Z ciekawością obserwował zawiniątko, które wyciągnął siostrzeniec.
– Dla mnie? – zastrzygł uszami, zaskoczony. Wojna skutecznie odciągnęła jego uwagę od wypadów po za tereny Wolnych Stad. O ile ich ostatnia wyprawa do pustynnej świątyni obyła się bez ofiar, trwała nieco zbyt długo. Czuł się źle zostawiając Arel samą. Nie dlatego, że sobie nie radziła, ale nie chciał by dźwigała wszystko sama na swoich barkach. Wziął od Yulo książkę, unosząc ją maddarą i przekartkowując. Słuchał nadal jego opowieści i w miarę tego jak siostrzeniec mówił, wzrok zastępcy przechodził z kartki na niego.
Zimne, turkusowe ślepia spoglądały badawczo na wojownika.
– To wszystko, hm? – zapytał powoli. Ton czarodzieja był stanowczy, ale nie surowy. Podskórnie czuł, że nie była to cała opowieść. Widział że Yulo był cały, bez żadnych trwałych urazów po za urwaną łapą, ale cała wyprawa nie mogła być tak łatwa. Skoro sam Farain, który dysponował sporą mocą magiczną otarł się o śmierć...
Yulo mógł przysiąc, że wuj wiedział albo przynajmniej się domyślał.
– Dziękuję. To prawda, wolę nie wracać do świątyni dopóki sprawa wojny z ludźmi nie zostanie rozwiązana do końca. Została jeszcze Nowa Trudnia, a potem... – westchnął lekko, postanawiając nie drążyć wymijającego opisu dalej. Prawdopodobnie nie wynikłoby z tego nic po za kłótnią. – ...kolejne sprawy będą już dla nowych przywódców, a ja będę mógł wrócić do wypraw i nic nierobienia. – przez wojnę przewodzili stadu dłużej niż powinni. Miał nadzieję, że szybko załatwią kwestię pojedynku, a potem mógł wreszcie zacząć zachowywać się jak stary, wredny dziad którym już przecież był. Czekał z rozkoszą na chaos jaki rozpęta po ich ustąpieniu. Miał tylko nadzieję, że nie będą musieli ścigać kandydatów na zastępstwo albo ściągać ich z innych stad. – Wtedy chętnie dołączę ponownie, żeby dalej ją badać, znaleźć kwiat pustyni, a także kontynuować to. – wskazał łapą na unoszącą się w powietrzu książkę. Hmm, spędzenie emerytury na towarzyszeniu Farainowi w badaniach, nie było taką złą perspektywą.
– Hm? – poruszył długim ogonem i zamiótł miotełką z piór. – Pierwszy raz spotkaliśmy się ot, przez zbieg okoliczności. Gadał coś o magii krwi i nastraszył mi kompana, Kaveh nie lubił go przez długi czas. Drugi raz spotkaliśmy się poprzez kwiaty Uessasa. Gdy ma za dużo czasu, czasami bawi się w swatkę, nawet celnie można by powiedzieć. – dodał, przekręcając lekko głowę. – Czemu cię to interesuje?
Powiernik Pieśni