OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Ailla wędrowała i co dziwniejsze, nie wściekała się z niepowodzeń, jak to miały w zwyczaju mniej cierpliwe istoty. Owszem, odczuwała swego rodzaju irytacje, która objawiała się wydęciem policzków, co często robiła, jakby zafrasowana czy poddenerwowana. Przedzierała się przez las. Ciągle szła w prawo, po łuku, aby w pewnym miejscu zakręcić nieco ku lewej, szła więc po spirali, jak przykazała jej nauczycielka.W końcu, gdy już myślała, że po prostu nic nie dostrzeże, ujrzała dziwne odciski łap, które wprawiły ją w zadumę. Nie była najlepsza w odgadywaniu, do czego należy dany kształt. Była zbyt mało doświadczona, zbyt mało zwierzyny widziała, aby mieć pewność, ale ten ślad zdawał się przypominać w jakimś sensie smoczy. Ruszyła więc śladem odcisków, nasłuchując i węsząc, wypatrując też innych śladów bytności stworzenia, które pozostawiło te odciski. Przystawała wtedy na chwilę, patrząc po drzewach i krzewach z uniesionymi uszyma, poruszającym się nosem, aż wyczuła napływający ku niej zapach, podobny złudnie do tego, który osiadł na ziemi w miejscu odcisków. Poczuła sie skołowana. ślady szły prosto, zapach napływał bardziej z prawej. Czemu miała zawierzyć? Co prawda odciski były namacalne, ale mogły być starsze, zapach zaś zwiastuje nowy, świeży trop. Idąc zwierzęcą logiką poszła właśnie że za wonią, unosząc nieco pysk i węsząc, aby go nie zgubić, ale nadal nasłuchiwała, a morskimi ślepiami wodziła po ziemi, drzewach, krzewach, wiedząc że wszystko może się nadać.
















