OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Potwierdzenie z jej strony jakoś go nie usatysfakcjonowało. Bał się, że nie sprowokował jej do dostatecznie wyrazistej refleksji, w rezultacie czego znudziła się i odparła cokolwiek, aby nie zawisła między nimi gęsta cisza.Czym dalej docierał w konwersacji, tym większą odczuwał nerwowość w związku ze wzrastającą skalą tego, co może stracić. Było to ryzyko, którego podejmował się świadomie i które nadawało jego życiu jako takiej wartości, ale także dodawało księżyców do jego już i tak przeciążonego umysłu. Oczywiście na tym etapie egzystencji nie miał innego wyboru, jak docenić nieodłączną, najbardziej wyrazistą dla niego emocję. Zdenerwowanie.
Zarówno destrukcyjne, jak budujące, pozwalające wyrwać mu się z apatii zawsze i wszędzie, jeśli tylko uzbierał dostateczną proporcje jego zapasu.
Nie chciał gniewać się na Arel, bo nie uczyniła nic złego, ale ciężko mu było odegnać wzrastające w otoczeniu napięcie. Oby tylko on je odczuwał, zwłaszcza że gdyby zapytać go o logiczne wyjaśnienie zmiany w swoim nastroju, miałby problem żeby koherentnie spleść swoje chaotyczne wnioski.
Jej kolejne pytanie jedynie spotęgowało stres.
Pyta, ponieważ próbuje wyciągnąć do niego łapę, stanąć bliżej?
Pyta, ponieważ nie ufa mu i pragnie wyciągnąć od niego treść, którą mogłaby skrytykować?
Pyta, ponieważ speszył ją i zmusił do zmiany tematu?
Pyta, ponieważ nie jest dla niej dość kompetentny aby rozmawiać o jej problemach?
Dlaczego pyta?
Na pysk proroka tymczasowo wstąpił większy chłód. Zapewne niechcący, bo ostatnimi czasy była to jego naturalna ekspresja w pobliżu smoków. Zamyślił się w każdym razie, a jego wzrok powędrował nieco niżej, na szyję rozmówczyni.
Nie był typem, który nie potrafiłaby mówić o samym sobie. Ba, zażenowanie i ostrożność wynikały właśnie z faktu jak banalne i odruchowe było to dla niego, gdy miał ku temu odpowiednią przestrzeń. Spore uprzedzenie do smoków rzecz jasna wiele mu utrudniało, ale zapytany bezpośrednio, rzadko odmawiał wdrożenia słuchacza w szczegóły.
~ Nie chcę zbyt wiele uwagi ściągać na siebie, więc nie traktuj tego co powiem jako próbę spoufalania się ~ uprzedził pierw, choć jego własne słowa odrobinę go zabolały. Wcale ich tutaj nie chciał, ale sądził, że powinien, w czysto informacyjnej manierze, zabezpieczyć neutralność swojej pozycji.
Jeszcze żeby było po co. Smoki i tak nazwały go stronniczym i uprzedzonym. Niemniej ciężko mu było wyzbyć się strategii, która jego akcjom nadawała nie tylko sens, ale pewną czystość. W końcu gdy skupiał się przede wszystkim na własnych pragnieniach, zawsze kogoś krzywdził.
~ Wszedłem w związek z Wieczną Perłą, uzdrowicielką Ognia, kilkanaście księżyców przed rozpoczęciem proroctwa. Lżejszy stopień relacji nawiązaliśmy jednak dziesiątki księżyców wcześniej, znajdując wspólny grunt w stanowieniu dla siebie oparcia, czy krytyki w dobrej wierze ~ po tej wypowiedzi skrzywił się minimalnie i o ile ponownie uniósł wzrok na swoją rozmówczynię, na uderzenie serca znów skierował go na bok.
~ Wcześniej moje wyobrażenie związku istniało w ryzach konkretnych zasad. Zadania albo obowiązku do wypełnienia.
Nie sprawiasz wrażenia osoby, która kierowałaby się owym przekonaniem w podobnie liniowy sposób.
Perła miała tę formułę przełamać. Chciałem, by była mi równa, nie jedynie dostateczna przez pryzmat towarzysza oferującego potomstwo.
Istniała między nami jednak bariera rozumienia tego czym jest miłość.
Sądziłem, że jej potrzebuję. Nie dlatego, że głęboko czułem pragnienie jej ekspresji, a ponieważ istniał ktoś, kto gotów był mi ją zaoferować. ~
O ile czyściej brzmiało to doświadczenie przedstawione w ten sposób. Był przecież takim idiotą. Pieprzyć się od razu, zgwałcić samego siebie z powodu, którego sam nie potrafiły teraz w zupełności przedstawić.
Ugiął się zapewne pod presją samego siebie. Chciał zabrnąć dalej w coś, co było obce, bo to zdawało się jedyną metodą na zwalczenie samotności. To wszak kompletnie inna kategoria użerać się ze znerwicowanym znajomym, a samcem którego miało się w środku.
Odchrząknął krótko, mimo że wcale nie używał gardła by mówić.
~ Wiek nie równał się wtedy z doświadczeniem. Spotkałem smoka, z którym mogłem dzielić troski, więc partnerstwo uznałem za logiczną kontynuację. Nie musiałem być jej pewny, żeby zasugerować bliskość, a potem dać się pokierować osobie, która zdaje się czuć więcej.
Nikt nie nakładał na mnie presji, poza mną samym. Nie chciałem się cofać, żeby jej nie zranić, ale obawiałem się przede wszystkim, iż zawiodę samego siebie, gdy stracę jedyną okazję by poznać prawdziwe przywiązanie ~ tu zamilkł na chwilę, chcąc bardziej skupić się na ekspresji samej słuchaczki. Sam nie brzmiał na poruszonego swoją historią. Zupełnie jakby już nie mówił o sobie.
Nie utożsamiał się już z tamtym Strażnikiem. Nie było niczego co uważał w nim za dobre. Jasne, nie mógł w zupełności od niego uciec, bo przecież był nim, ale nie dzielili już tej samej drogi.
Oczywiście było to kłamstwo.
Z Mahvran zdawał się mieć więcej, ale to nie tak, że darzyli się miłością. Może jedynie powtarzał błędy w bardziej skomplikowanej odsłonie.
Może wcale nie chciał w Arel zobaczyć siebie. Chciał pozostać topiącym się w bólu hipokrytą, doradzić jej że nie powinna się winić, nie powinna szukać bliskości której nie jest w stanie sprostać, podczas gdy on sam nie potrafił przestać.
Była lepsza od niego. Jak wszyscy zresztą.
Nerwowa energia która wcześniej napełniła jego trzewia, znów zmieszała się z apatią, która przejmowała rolę smutku. Tworzyła barierę bezpieczeństwa, łagodniejszą w wyrazie niż gniew.
~ Nie ukrywam iż twoja relacja z Ziemistym rzuciła mi się w ślepia przez podobną, powierzchownie dynamikę.
Perła miała wyobrażenie szczęśliwego związku i za naszą dwójkę podtrzymywała obraz, który nie miał możliwości stać się prawdą.
Na podstawie tego czego zdołałem się o nim dowiedzieć, Świst w swych poglądach wydawał się zapatrzony bardziej w idealistyczny cel, niż metodę, toteż zobaczenie go z tobą... ~ na moment uniósł łuki brwiowe, spoglądając na smoczycę oceniająco. Trwało to jednak chwilę i owa wymowność była pewnie równie dezorientująca co jej nieobecność.
~ Coś w waszym związku wydało mi się fałszywe. Nie tylko z twojej strony, ale także jego ~ Na tym, pewnie wypowiedzianym oskarżeniu poprzestał. Wciąż mogła w końcu zareagować defensywnie na przedstawianie jej niewinnego, zakochanego byłego partnera w negatywnym świetle.
Ale czy walczył o nią, gdy zerwali związek? Czy cierpiał?
Tego oczywiście nie mógł wiedzieć, choć zakładał że samiec stworzył sobie w głowie obraz rzeczywistości, który pozwala mu pozostać szczęśliwym.
Oh, Arel odeszła? Dobrze dla niej, kocham ją tak bardzo że przenigdy nie zdecydowałbym się wpłynąć na jej ostateczną decyzję! Chcę dla niej dobrze, więc będę trzymał się z daleka! Wszystko moja wina, bo wewnątrz swej roli radosnego partnera nie zdołałem zauważyć, że moja druga połowa w ogóle mnie nie kocha, oh haha ups!
Kto wie. Może nie takie miał myśli. Może był bardziej skomplikowany niż Perła. Ale nie zamierzał zakładać, że właśnie tak było.
Powroty Słońca
























