A: S: 1| W: 5| Z: 1| M: 5| P: 1| A: 1
U: B,Pł,A,O,W,MP,Kż,Skr,Śl,Prs: 1| MO: 2| MA: 3
Atuty: Zahartowany; Pechowiec; Nieparzystołuski [M]; Zaklinacz; Uzdolniony; Poświęcenie
Kalectwa: Brak skrzydeł, niewydolność serca i płuc [+2 ST do magii i wytrzymałości]
Ametryn całkiem zadowolony zerkał na oba wianki. Cieszył się, że Kairakiemu raczej spodobał się podarunek, a jemu z kolei podobało się, jak żółte kwiaty, które udało mu się znaleźć pasowały do koloru jego oczu… Może troszkę się zagapił, nim na chwilę jego uwagę zwróciła wywołującą się niedaleko kłótnia. Zdążył jedynie zastrzyc uchem, a odpowiedź Pąku szybko przyciągnęła go z powrotem.
Xeriemu wydawało się, że już goręcej mu być nie mogło, ale po tym, co zrobił Kairaki, jak poczuł jego język na swoim policzku… Pomyślał, że zaraz spłonie, a jego żołądek chyba właśnie zrobił fikołka. Zamarł na moment w bezruchu z wielkimi oczyma. Gdyby nie smocza natura, pysk Inkluzji pewnie przybrałby teraz barw dorodnego buraka.
Maddarowe lusterko nagle zafalowało niestabilnie, po czym rozpłynęło się w lśniący pyłek. Jak to jest, że jego umysł nagle opustoszał, a zaraz znowu zalały go chaotyczne myśli… To znaczy, że Kai jednak go lubił? Uh, znaczy, nie miał raczej żadnego powodu, żeby go nie lubić, przecież oboje chcieli się umawiać na kolejne spotkania, no i właśnie zrobił dla niego wianek, więc uh… w sensie, że lubił go tak… bardziej. Oh bogowie, to się dzieje? Trochę jakby dopiero i z trudem to do niego docierało, no bo… Nawet jeśli już wcześniej Dae wdała się w pewną bliższą relację, tak dla Xeriego nadal temat ten wydawał się dosyć obcy. Nie czuł wtedy tego samego co siostra, a i trudno mu było wyobrazić siebie samego w takiej sytuacji… takiej no, uh... Trudno mu było nawet o tym myśleć! Nie żeby owa sytuacja była czymś złym, oh nie! Raczej po prostu… był trochę zaskoczony tym, że ktoś chciałby być z nim na tyle blisko. No i nie miał pojęcia, jak na to reagować! Cóż, cieszył się, ale jak to okazywać? Co byłoby na miejscu, co byłoby odpowiednie? Jak na razie to miał ochotę po prostu się popłakać ze szczęścia. No i może trochę z uczucia bezradności, które dosyć często mu towarzyszyło.
Otarcie o policzek odwzajemnił, choć dosyć niemrawo, ale to dlatego, że jednocześnie próbował się jakoś oderwać od mętliku w głowie. Gdy już był w stanie bardziej świadomie się poruszyć, wyciągnął szyję, by oprzeć łeb na pochylonej do jego barku szyi Kairakiego, trochę ją w ten sposób obejmując. Jego ślepia momentalnie się zaszkliły, a gdy samiec przymknął powieki, po policzkach leniwie spłynęło kilka łez, które wsiąkały w fioletowe futerko. Xeri odetchnął głęboko, powoli wypuszczając ciepłe powietrze z nozdrzy. Łapy miał jak z galarety, ale uniósł jedną z nich i lekko drżącą położył na łapie drugiego smoka. Otworzył odrobinę pysk, jakby chciał coś powiedzieć, ale dosyć szybko zrezygnował, więc skończyło się tylko na cichutkim kłapnięciu i mruknięciu.
I w takiej pozycji chyba mógłby zostać jeszcze przez długi czas, zapominając o bożym świecie…
Honkalit tymczasem patrzyła przez chwilę, co ten jej kompan wyczynia, ale dosyć szybko się znudziła. Irytowały ją te dziwne… mdłe uczucia, których to część docierała do jej świadomości przez więź. Bleh.
Ale ale! Nieopodal działy się o wiele ciekawsze rzeczy. Jakieś krzyki? Jakiś warkot? Gęś przydreptała bliżej trójki gotujących się do walki smoków i rozsiadła się gdzieś nieopodal z nadzieją na emocjonujące widowisko i rozlew krwi. Ahh, brakowało jej tylko jakichś ślimaków na zagryzkę… Ale chwila. Brązowy futrzak wstał, ale zamiast walczyć, to zaczął coś gadać. Zbyt spokojnie gadać. No i co z tą walką… Zawiedziona gęś zasyczała cicho i przeciągle. No i pierzasta wywerna też zaraz odeszła. Eeehh, a już mogło być ciekawie...
Pąk Róży
Licznik słów: 567