OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Niewzruszony, piastun czekał na efekty pracy swoich uczniów. Tylko sporadyczne machnięcia końcówką ogona oraz ruch białych źrenic nefrytowych oczu zdradzały, że nie zamarł zupełnie. Uważnie przyglądał się postępom uczniów. Był to drugi trudny moment, acz miał nadzieję, że nakierowanie ich na coś związanego ze Źródłami, a nie jakiś inny, odstrzelony od nich przedmiot, trochę ułatwi im zadanie.I nie pomylił się, acz efekty ich pracy trochę go zaskoczyły. Bo choć roślinkę wyczarowaną przez Rairish'a można było uznać za mizerną i uschłą, to jednak oddziaływała na otoczenie bardzo realistycznie – wykiełkowała z ziemi, rozrzucając ją na boki, po czym wzrosła ze wszystkimi szczegółami. Budowniczy mógł się wręcz założyć, że jeśli by jej dotknął, dotknąłby faktycznej rośliny. Zdumiewające!
Podobnie było z Jemiołuszkiem, nawet mimo tego, że jego twór był zdecydowanie bardziej abstrakcyjny. Nie dość, że był nieprzerwanie ruchomy, to jeszcze w pełni wizualny, kolorowy i roztaczał dziwną woń. Jak.. krew? Ciekawe. Ale piastun nie był nim zdziwiony – bo czym właściwie Źródło rajskiego różniło się od jego mgły? Jedno było nieokreśloną mieszaniną wspomnień i odczuć w formie leniwych oparów, a drugie drgającą, kolorową substancją o nietypowej woni. Właściwie, jak o tym teraz pomyślał, Źródło Jemiołuszka przypominało mu maddarę Vunnuda. Ona też wyrywała się i kąsała, jakby żyła własnym życiem.
Uśmiechnął się zadowolony do dwójki.
– Doskonale. Cieszę się, że ci się podoba Tosh. Zaraz poprubujemy z czymś trudniejszym. – Zachęcił młodego przyjaciela.
– A twoja maddara Jemiołuszku nie jest aż taka dziwna, jak mogłoby się wydawać. Jeśli chcesz, przedstawię cię komuś, kto trzyma w sobie coś, według mnie, podobnego. – Pocieszył drugiego ucznia, przedstawiając swoją propozycję.
– Ale teraz czas na kolejne ćwiczenie. Wybierzcie sobie z polany dowolną rzecz i spróbujcie odwzorować ją własną magią. Macie dowolność – kamyk, kwiatek, garść ziemi, albo śniegu, cokolwiek. – Rozejrzał się dookoła, jakby szukał czegoś dla siebie. Miejsce nie obfitowało w wymyślne twory, co było jego plusem.
– Pamiętajcie, żeby skupić się na szczegółach. Kształcie, rozmiarze i barwie. Ciężarze, twardości, fakturze. A nawet na takich rzeczach jak temperatura, wilgotność, zapach, czy ruch. – Wymienił, choć wiedział, że duża ilość szczegółów mogła początkowo być niezmiernie trudna do uchwycenia. Powołanie do istnienia zwykłego kamienia kosztowało go za pierwszym razem pół wieczoru prób i zawroty głowy. No, ale Rairish i Jemiołuszek nie byli nim. Miał wrażenie, że ma do czynienia z naturalnymi czarodziejami.
Hektyczny Kolec Najpiękniejsza Łuska





















