OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Wciąż był maleńki. Drobny. Lekki. Jego ostrożne, sarnie kroki nie niosły żadnego echa, kiedy skrycie podążał za tatą od momentu opuszczenia jego bezpiecznego grzbietu. Miał napiętą szyję oraz kark od ciągłego rozglądania się na boki i podziwiania otoczenia. Wszystko było dla niego nowe i niezwykłe. Inne od ich przytulnej, ulistnionej jaskini, w której wilgoć mieszała się z ciepłem, podkreślając zapachy gleby oraz traw.Dygnął, kiedy Siderus się odezwał. Spojrzał na niego w popłochu, głuchnąc od uderzeń przestraszonego, króliczego serca. Jego słowa były głośne. Zbyt głośne, jak na tę martwą ciszę, którą mógł kroić pazurami! Drżące powietrze uszło z jego płuc po długich chwilach wstrzymywania go. Jak mu się tu podoba?
– Tak – mruknął cicho i uśmiechnął się, a kiedy zauważył, że tata patrzy na pomnik, tak samo skierował na niego spojrzenie. Zamrugał. Wyciągnął łapę i pokazał palcem.
– To to?Kto to? – zapytał, wzrok znowu wwiercając w Siderusa.
















