OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
+18
Wyczuwając rosnące emocje smoka zrozumiała, że przekroczyła granicę za którą nie było już odwrotu. A nawet jeśli z jakiegoś bardzo mało prawdopodobnego powodu chciałaby się wycofać, wymagałoby to iście boskiej interwencji i to jeszcze na mistrzowskim poziomie. Na szczęście dla niej i dla niego, nie miała zamiaru przerywać tak magicznej chwili. Wiedziała jak samce reagują na odmowę na takim etapie. Co prawda, Rytmu nie znała aż tak dobrze, ale z jakiegoś powodu wiedziała, że nie zrobiłby jej nic złego i – z bólem fizycznym i psychicznym – pogodziłby się z jej odmową. Gdzieś tam w kąciku jej umysłu kołatała myśl lękliwa i ciekawska.
Łagodzona przez przymilającego się samca rozluźniała się pod jego czułym dotykiem. Lubiła być głaskana po grzbiecie. Lubiła gdy samce przeczesują łapami jej gęste, ciemne jak noc futro. Jej ogon przesuwał się po cichu za jej zad układając w nieregularny łuk na stygnącej po dniu miękkiej trawie.
Jej jęzor pracował wytrwale stymulując go podłużnymi ruchami wzdłuż całej długości jego przyrodzenia. Robiła to powoli i dokładnie, specjalnie starając się "bawić" w trącanie miękkich wypustków sterczących z jego powierzchni. Kiedy nagle samiec zaczął kołysać biodrami niechcący straciła kontakt języka z jego powierzchnią i próbowała jeszcze kontynuować poprzednią formę pieszczot, ale ostatecznie poddała się. Popatrzyła spod przymrużonych powiek na jego członka i myślami uśmiechnęła się do siebie, bo poczuła się jak na polowaniu. Gdyby wyjawiła mu na głos swoje skojarzenie, pewnie by się wystraszył, ale ostatecznie – co miał za chwilę poczuć – było to dobre rozwiązanie. Korzystając z okazji pewnego rodzaju przewidywalnego rytmu kołysania tyłem samca, obrała najlepszy moment i złapała jego przyrodzenie w pysk. Nagle, zupełnie się tego nie spodziewając została dopchnięta do przodu co spowodowało, że jego członek wsunął się głębiej do jej pyska. Rozszerzyła oczy, bowiem wystraszyła się, że mogłaby zahaczyć kłami o jego wrażliwą skórkę i niechcący ją rozciąć, ale nie poczuła w pysku posmaku krwi. Rytm też nie wzdrygnął się, czy zwolnił lub zawahał się w trakcie swojej ekspansji zmierzającej do jej bioder. Więc chyba nic się nie stało. Utwierdzona w tym przekonaniu pozwoliła by jego męskość ocierała się o jej język i podniebienie. Był olbrzymi i długi – tak jej się wydawało. Językiem dodatkowo drażniła jego skórne wypustki przekładając go z lewej do prawej i z powrotem.
W międzyczasie trochę ułatwiła rozochoconemu samcowi dostęp do swojego tyłu. Przysunęła grzbiet bardziej do przodu zginając do w eskę dzięki czemu jej lędźwia i nasadę ogona miał tuż pod swoją klatką piersiową. I choć miała taką możliwość nie skręciła tylnego odcinka wzdłuż aby ustawić go do góry łapami. Wciąż przylegała podbrzuszem do zielonego dywanu z traw, troszkę udając niedostępną. Chociaż wiedziała z doświadczenia, że dla samca to żadne utrudnienie. Powoli też zaczęła czuć ciepło uchodzącego z jej ukrytego pomiędzy udami skarbu, co zresztą Rytm powinien wyczuć pod postacią subtelnej, ale niezwykle podniecającej woni.
Rytm Słońca
Łagodzona przez przymilającego się samca rozluźniała się pod jego czułym dotykiem. Lubiła być głaskana po grzbiecie. Lubiła gdy samce przeczesują łapami jej gęste, ciemne jak noc futro. Jej ogon przesuwał się po cichu za jej zad układając w nieregularny łuk na stygnącej po dniu miękkiej trawie.
Jej jęzor pracował wytrwale stymulując go podłużnymi ruchami wzdłuż całej długości jego przyrodzenia. Robiła to powoli i dokładnie, specjalnie starając się "bawić" w trącanie miękkich wypustków sterczących z jego powierzchni. Kiedy nagle samiec zaczął kołysać biodrami niechcący straciła kontakt języka z jego powierzchnią i próbowała jeszcze kontynuować poprzednią formę pieszczot, ale ostatecznie poddała się. Popatrzyła spod przymrużonych powiek na jego członka i myślami uśmiechnęła się do siebie, bo poczuła się jak na polowaniu. Gdyby wyjawiła mu na głos swoje skojarzenie, pewnie by się wystraszył, ale ostatecznie – co miał za chwilę poczuć – było to dobre rozwiązanie. Korzystając z okazji pewnego rodzaju przewidywalnego rytmu kołysania tyłem samca, obrała najlepszy moment i złapała jego przyrodzenie w pysk. Nagle, zupełnie się tego nie spodziewając została dopchnięta do przodu co spowodowało, że jego członek wsunął się głębiej do jej pyska. Rozszerzyła oczy, bowiem wystraszyła się, że mogłaby zahaczyć kłami o jego wrażliwą skórkę i niechcący ją rozciąć, ale nie poczuła w pysku posmaku krwi. Rytm też nie wzdrygnął się, czy zwolnił lub zawahał się w trakcie swojej ekspansji zmierzającej do jej bioder. Więc chyba nic się nie stało. Utwierdzona w tym przekonaniu pozwoliła by jego męskość ocierała się o jej język i podniebienie. Był olbrzymi i długi – tak jej się wydawało. Językiem dodatkowo drażniła jego skórne wypustki przekładając go z lewej do prawej i z powrotem.
W międzyczasie trochę ułatwiła rozochoconemu samcowi dostęp do swojego tyłu. Przysunęła grzbiet bardziej do przodu zginając do w eskę dzięki czemu jej lędźwia i nasadę ogona miał tuż pod swoją klatką piersiową. I choć miała taką możliwość nie skręciła tylnego odcinka wzdłuż aby ustawić go do góry łapami. Wciąż przylegała podbrzuszem do zielonego dywanu z traw, troszkę udając niedostępną. Chociaż wiedziała z doświadczenia, że dla samca to żadne utrudnienie. Powoli też zaczęła czuć ciepło uchodzącego z jej ukrytego pomiędzy udami skarbu, co zresztą Rytm powinien wyczuć pod postacią subtelnej, ale niezwykle podniecającej woni.
Rytm Słońca























