Pomachała łapką w stronę sióstr i starszego brata, starając się przy tym utrzymać równowagę na miękkim grzbiecie mamuta. Ilwenn delikatnym ruchem pokierowała Teufelem, by ten podszedł bliżej rodziny. Podobała jej się ta spokojna, kołysząca jazda; nie miała najmniejszej ochoty z niego schodzić, choć mogła to zrobić w każdej chwili. Słuchała brata, ale bez większych rozważań nad jego słowami — brzmiały prosto i logicznie. Oczywiste było, że w razie kłopotów powinna polecieć właśnie do niego. Nie rozumiała jednak, co takiego narobił biało-granatowy smok. Był przecież prawie w jej wieku! A jednak… skoro brat przed nim ostrzegał, to musiał chyba coś poważnie przeskrobać.
Dolina Paproci Epriea Nemo
Dopiero z bliska dostrzegła szczegół, który wcześniej jej umknął — nie miał wcale łusek. Z początku sądziła, że to tylko złudzenie, a jego łuski są po prostu niezwykle miękkie w dotyku, ale nie; powierzchnia jego ciała była całkowicie gładka, pokryta samą skórą. Ona także miała skórę, lecz skrytą pod gęstą warstwą futra. Trochę mu tego zazdrościła — w letnie upały nie musiał męczyć się tak jak ona. Z jakiegoś dziwnego powodu poczuła nagle lekki wstyd zmieszany z nieśmiałością, kiedy zagadał do niej. Wyróżniał się na tyle, że miała wrażenie, jakby sama została przez to zbyt mocno zauważona. Onieśmielona, potrafiła jedynie skinąć głową w odpowiedzi.
Pojętny Kolec
Zastrzygła uchem, gdy doszedł do niej znajomy głos. Posłała Obłudnej Łusce ciepły uśmiech — zupełnie się jej nie spodziewała, ale cieszyła się z jej obecności. Skinęła głową na znak, że rozumie: jeśli coś się będzie działo, przyjdzie do niej bez wahania. Tymczasem na polanie pojawiało się coraz więcej smoków, jedne bardziej, inne mniej interesujące. Najmocniej przykuła jej uwagę brązowa samica, która zjawiła się jako ostatnia. Ilwenn zeskoczyła z grzbietu Teufela i już miała ruszyć w jej stronę, gdy fioletowy smok podniósł głos. Chyba wszyscy się już zebrali — na to wyglądało. Szkoda, bo naprawdę chciała z nią porozmawiać… może później nadarzy się okazja.
Obłudna Łuska Cekorax
───────────────────
*
Skupiła uwagę na proroku, czując w sobie lekkie zdziwienie jego słowami. „Kolejny etap podróży” — to znaczy, że będą szli jeszcze dalej? Podążyła spojrzeniem ku kamieniowi, z którego smok odgarniał mech. Z początku, patrząc z oddali, myślała, że rysuje jakieś przypadkowe linie, ot, zwykły wzorek bez znaczenia. Ciekawe po co… ale zapewne zaraz się dowie, więc w ciszy słuchała dalej.
Słowa proroka wprawiały ją w drobny mętlik. Skoro ma w sobie nieśmiertelną duszę, to znaczy, że jest o wiele starsza, niż wygląda? Ale dlaczego w takim razie jest tyle rzeczy, których nie zna? Może dusza zapomina, gdy trafia do nowego ciała… tylko wtedy czy to nie znaczyłoby, że nie jest zbyt mądra? A tego wolałaby uniknąć. Może dusza jest całkiem oddzielna od ciała? Ale po co w takim razie ciele dusza? Zerknęła na innych — wyglądało na to, że większości wcale to nie poruszyło.
–
Ale jeśli mamy taką duszę… to czemu ona musi iść do Immanora? Czy on ją wtedy zabiera? – odezwała się w końcu, chyba jako jedyna, by zapytać proroka. Miała cichą nadzieję, że jej pytanie nie zabrzmiało głupio.
Nie przestawała patrzeć, podążając wzrokiem w kierunku, który wskazał starszy smok. Nagle kreski na kamieniu zaczęły nabierać sensu. Olśnienie przyszło nagle — te gwiazdy wcale nie były rozsypane chaotycznie. Słowa proroka przestały do niej docierać w całości; łapała jedynie pojedyncze zdania. Resztę uwagi pochłonęło rozgwieżdżone niebo. Wzrokiem łączyła gwiazdę z gwiazdą niewidzialnymi liniami, dostrzegając, jak niektóre przecinają się ze sobą, a inne stoją samotnie. Małe konstelacje nagle okazywały się większe, rozgałęziające się dalej, niż początkowo sądziła.
Oderwała wzrok na moment. Niektórzy już nanieśli swoje wzory na kamień. Zrobili to szybciej niż ona? Nie chciała być ostatnia… ale też nie zamierzała działać w pośpiechu. Rzuciła krótkie spojrzenie na siostry, potem na kamienie najbliżej nich. W końcu wybrała dla siebie głaz — nie za mały, ale też nie zbyt wielki, z odpowiednio gładką powierzchnią.
Znów spojrzała w górę. A co, jeśli wybierze gwiazdozbiór, który ktoś inny już wybrał? Wytężyła wzrok. Jedna jasna, o lekko czerwonej barwie, przyciągnęła jej uwagę. Od niej postanowiła zacząć. Układ przypominał rozwarty wilczy pysk. Tuż obok zbijały się ciasno niebieskie gwiazdy, lecz nie wyglądały na część tej samej figury. Policzyła jedenaście gwiazd ułożonych w linii, badając dalej — nie chciała pominąć nawet najbardziej bladej. Podniosła pazur i zaczęła zaznaczać na kamieniu najjaśniejsze punkty…
*
*
Co chwilę przenosiła spojrzenie z nieba na skałę, upewniając się, czy liczba gwiazd i przebieg linii zgadza się z tym, co widzi nad sobą.