Co go tu przywiało? To bardzo dobre pytanie, bo Mgły nie za bardzo lubiły te wszystkie boskie istoty, a jednak w jakimś stopniu przyjmowały ich dary. No nie oszukujmy się też, jako prawie dorosły smok to już rozumiał całkiem dobrze, że... w sumie to Wasak mu nawet kiedyś powiedział... że jego jajo się po prostu stworzyło z boskiej ingerencji, a nie z naturalnych przyczyn zapładniania. No więc skoro był takim wytworem to chyba też nie dziwne, iż chciał sprawdzić o co chodziło z tym wszystkim w miejscu w którym też zyskał przychylność kwarcu, który wspomógł go w staraniach rozwoju.
Czy bogowie są po prostu maddarową, przekupną wydmuszką mocy, która przyjmuje dary i tylko wtedy się odzywa? Jeśli tak nie było to na jakiej zasadzie działali, jak wybierali proroków, jak wpływali na życie smoków?
Wasak wspominał, że to Uess-cośtam był odpowiedzialny za pojawienie się jaja to i właśnie do niego skierował pierwsze swoje kroki. Usiadł przed podwyższeniem i rozejrzał się. Dość czysto i to pewnie przez to, że dary były przyjmowane dość regularnie. No bo chyba nikt nie pełnił funkcji sprzątania tutaj, prawda?
Vaelin usiadł i znów popatrzył na posąg.
– Skała
Stwierdził nawet bez dotykania kamienia, a już tym bardziej piedestału. No i poczuł się bardzo nieswojo kiedy usłyszał swój głos niosący się po dużej przestrzeni. Drażniło go to i nie chciał zbyt wiele mówić, ale też chciałby przekazać jakoś pytania w pełnej formie do boga. Jak i czemu został stworzony w jajo tych dwóch samic? Jak ten Bóg brał nic i tworzył żywą istotę i właściwie czy mógł sobie według własnego kaprysu brać skrawki smoków i sobie ich dowolnie łączyć? No i czym była miłość. W zasadzie bardziej poznawał szacunek i jakąś radość kiedy matki były w jakimś stopniu dumne. Nie były jednak zbyt wylewne w tym co robiły to i upośledzały samego Vaelina. Może to jego wina, a może to przez to, iż jego siostra jedna zaginęła, a druga była na razie bardzo wątłym pisklęciem, który praktycznie cały czas spał.
– Miłość?– czym była właściwie? Czuł się dziwnie, że w ogóle zadaje pytania kamieniowi. No ale spróbować chciał, tak jak to robili inni. Najwyżej spróbuje też przy innych posągach jeśli tu nic nie zyska. Może to też jakiś test? To wszystko wydawało się nieco dziwne.
Uessas
Jedyny Kolec
- Jedno Słowo
- Wojownik Mgieł
Vaelin Pochmurny
- Posty: 332
- Rejestracja: 05 sty 2025, 13:57
- Stado: Mgieł
- Płeć: samiec
- Wzrost: 2,0
- Księżyce: 37
- Rasa: Skrajny
- Opiekun: Opowiastka Kuglarza, Czarci Pomiot
- Mistrz: Skaza Granatu
- Kompani

Jedyny Kolec
A: S: 5| W: 4| Z: 3| M: 1| P: 3| A: 1
U: W,L,PŁ,MP,Prs,Skr,MA,MO,Śl,Kż: 1| A,O,B: 2
Atuty: Wiecznie Młody; Pechowiec; Adrenalina; Czempion;
Licznik słów: 378
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
Atuty:
Wiecznie młody: brak kary +2 ST po 110 księżycu
Pechowiec: po każdym niepowodzeniu -1 ST do następnej akcji. Bonus sumuje się do 3 porażek z rzędu.
Adrenalina: dodatkowa kość do biegu, ataku i obrony, w przypadku niepowodzenia – rana ciężka
Czempion: raz na walkę +1 sukces do ataku fizycznego
Wiecznie młody: brak kary +2 ST po 110 księżycu
Pechowiec: po każdym niepowodzeniu -1 ST do następnej akcji. Bonus sumuje się do 3 porażek z rzędu.
Adrenalina: dodatkowa kość do biegu, ataku i obrony, w przypadku niepowodzenia – rana ciężka
Czempion: raz na walkę +1 sukces do ataku fizycznego
Jedyny Kolec
- Nic się nie działo. Mglisty co prawda w świątyni był zjawiskiem dość.. niespotykanym, jednocześnie coraz to więcej ich ostatnio było w tym miejscu! A Uessas miał to do siebie że rozmawiał z każdym, nieważne jaki status miał z bóstwami no ale właśnie...
Gdy Jedyny przyszedł w jego głowie kotłowały się myśli, wokół panowała cisza i nie czuć było niczyjej obecności. Cały ten czas żadna magiczna materia nie porwała się na to by wejść mu do środka, pisząc na to odpowiedź. A i nawet nie zareagowała na pierwsze słowo.. czy też drugie..
Nic. Cisza.
Może niepotrzebnie tu przyszedł?
– Ma wiele imion, równie wiele postaci. Czasem jest przejrzysta jak rzeka w pogodny dzień, czasem niewidoczna jak niebo otulone grubymi, ciemnymi chmurami. – usłyszał nagle, po długiej ciszy głos w swojej głowie, choć dalej nie czuł niczyjej obecności. A i sam posąg się nie poruszył, jedynie na głowie Uessasa siedział.. mały wróbel. Biały, ze złotymi ślepkami. Patrzył sobie z ciekawością na Mglistego.
Jedyny Kolec
Licznik słów: 162
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
- Jedno Słowo
- Wojownik Mgieł
Vaelin Pochmurny
- Posty: 332
- Rejestracja: 05 sty 2025, 13:57
- Stado: Mgieł
- Płeć: samiec
- Wzrost: 2,0
- Księżyce: 37
- Rasa: Skrajny
- Opiekun: Opowiastka Kuglarza, Czarci Pomiot
- Mistrz: Skaza Granatu
- Kompani

Jedyny Kolec
A: S: 5| W: 4| Z: 3| M: 1| P: 3| A: 1
U: W,L,PŁ,MP,Prs,Skr,MA,MO,Śl,Kż: 1| A,O,B: 2
Atuty: Wiecznie Młody; Pechowiec; Adrenalina; Czempion;
Początkowo nic się nie działo i nie było to żadnym zaskoczeniem. Spodziewał się, że kamień pozostanie kamieniem, ale jednak jakoś jego matki przekonały skałę do pomocy. Może chodziło o zapłatę? Nie wziął nic wartego uwagi jakiegokolwiek duszka, a tym bardziej boga. Kiedy zamierzał zrezygnować i przyjrzeć się pozostałym, a potem odejść... Nagle niczym wiadomość mentalna coś... ktoś przemawiał. Rozejrzał się, dość szybko zwracając się na skałę, a jego pysk sam się zaczął otwierać w niedowierzaniu I końcowo wyglądając jak żaba patrząca na piorun. Nic się nie zmieniło nie licząc oczywiście wróbla. To jakaś sztuczka?
Powoli zamknął pysk i zaczął to analizować. Zaraz, to bardzo prawdopodobne, że tylko to co mówi ma znaczenie. Bogowie nie próbują czytać myśli smoka, albo po prostu tego nie umieją. Dziwne, skoro we łbie można tworzyć na prawdę paskudne plany, ale się uśmiechać z zewnątrz. Czy tak można było oszukać boga? Takie było ich ograniczenie? W takim razie to sobie nie pogadają, bo Vaelin nie uważał, aby kiedykolwiek się potrafił rozluźnić przed czymś co MOGŁO być boskie. Gorzej, niż mówić przed stadem... chyba. Vaelin westchnął ciężko i skupił się na wróblu, a potem przeniósł wzrok na pysk boga i znów na wróbla. Pokazał paliczkiem na wróbla.
– Czemu?– mówił jak małe pisklę, ale nie chodziło o zniewagę, a zwykłą logofobię i ciągle aktywujący się mutyzm. Oh tak, nawet przy mamach nie przemawiał zbyt długo, a co dopiero przed nieznaną sobie siłą... a może duszkiem? Czemu pokazywał się jako mały ptak na którego nawet nikt nie chciałby polować? Na tym polegała zabawa? A może Usessas ... czy jak mu tam, chciał się w jakiś sposób popisywać? Wątpił w to, przecież jemu nikt nic nie musiał udowadniać.
– Uzjaśnij...– powiedział po opuszczenia łapy i nieco przekrzywił łeb. Co to za słowo? Jego, które nagle wymyślił. Coś między wyjaśnij, a 'oświeć mnie'. Może nie zrozumie jego słowa, a może nie doczeka się już więcej odpowiedzi? Niemniej jednak był jak ryba na haczyku, bo dostając odrobinę czegoś niespodziewanego... chciał po prostu więcej. Pokazał łapą na siebie- Stworzony...– pokiwał łbem na 'nie'– Zrodzony...– potem znów łapą pokazał jakoś tak na pysk i wróbla- Ty.
O co tym razem mu chodziło? Były to jakieś dziwne kalambury, ale najczęściej właśnie tak się porozumiewał...
Chodziło przede wszystkim o sytuację jego... Jego jajo zostało stworzone, a nie zrodziła go żadna z matek, ale był ponoć ich. Jak do tego doszło. Był stworzony przez tego boga, a więc czy źle rozumował, że w pewien sposób był z nim... uh, połączony? Jeśli nie to czy mógł sobie dowolnie łączyć wszystkie smoki ze sobą? Czy mógł stworzyć jajo nawet jeśli ktoś nie chciał? Tyle pytań, a tak mało słów, aby wyrazić je...
Uessas
Powoli zamknął pysk i zaczął to analizować. Zaraz, to bardzo prawdopodobne, że tylko to co mówi ma znaczenie. Bogowie nie próbują czytać myśli smoka, albo po prostu tego nie umieją. Dziwne, skoro we łbie można tworzyć na prawdę paskudne plany, ale się uśmiechać z zewnątrz. Czy tak można było oszukać boga? Takie było ich ograniczenie? W takim razie to sobie nie pogadają, bo Vaelin nie uważał, aby kiedykolwiek się potrafił rozluźnić przed czymś co MOGŁO być boskie. Gorzej, niż mówić przed stadem... chyba. Vaelin westchnął ciężko i skupił się na wróblu, a potem przeniósł wzrok na pysk boga i znów na wróbla. Pokazał paliczkiem na wróbla.
– Czemu?– mówił jak małe pisklę, ale nie chodziło o zniewagę, a zwykłą logofobię i ciągle aktywujący się mutyzm. Oh tak, nawet przy mamach nie przemawiał zbyt długo, a co dopiero przed nieznaną sobie siłą... a może duszkiem? Czemu pokazywał się jako mały ptak na którego nawet nikt nie chciałby polować? Na tym polegała zabawa? A może Usessas ... czy jak mu tam, chciał się w jakiś sposób popisywać? Wątpił w to, przecież jemu nikt nic nie musiał udowadniać.
– Uzjaśnij...– powiedział po opuszczenia łapy i nieco przekrzywił łeb. Co to za słowo? Jego, które nagle wymyślił. Coś między wyjaśnij, a 'oświeć mnie'. Może nie zrozumie jego słowa, a może nie doczeka się już więcej odpowiedzi? Niemniej jednak był jak ryba na haczyku, bo dostając odrobinę czegoś niespodziewanego... chciał po prostu więcej. Pokazał łapą na siebie- Stworzony...– pokiwał łbem na 'nie'– Zrodzony...– potem znów łapą pokazał jakoś tak na pysk i wróbla- Ty.
O co tym razem mu chodziło? Były to jakieś dziwne kalambury, ale najczęściej właśnie tak się porozumiewał...
Chodziło przede wszystkim o sytuację jego... Jego jajo zostało stworzone, a nie zrodziła go żadna z matek, ale był ponoć ich. Jak do tego doszło. Był stworzony przez tego boga, a więc czy źle rozumował, że w pewien sposób był z nim... uh, połączony? Jeśli nie to czy mógł sobie dowolnie łączyć wszystkie smoki ze sobą? Czy mógł stworzyć jajo nawet jeśli ktoś nie chciał? Tyle pytań, a tak mało słów, aby wyrazić je...
Uessas
Licznik słów: 445
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
Atuty:
Wiecznie młody: brak kary +2 ST po 110 księżycu
Pechowiec: po każdym niepowodzeniu -1 ST do następnej akcji. Bonus sumuje się do 3 porażek z rzędu.
Adrenalina: dodatkowa kość do biegu, ataku i obrony, w przypadku niepowodzenia – rana ciężka
Czempion: raz na walkę +1 sukces do ataku fizycznego
Wiecznie młody: brak kary +2 ST po 110 księżycu
Pechowiec: po każdym niepowodzeniu -1 ST do następnej akcji. Bonus sumuje się do 3 porażek z rzędu.
Adrenalina: dodatkowa kość do biegu, ataku i obrony, w przypadku niepowodzenia – rana ciężka
Czempion: raz na walkę +1 sukces do ataku fizycznego
Jedyny Kolec
- Wróbel przekręcał z zaciekawieniem łebkiem to w lewo, to w prawo, złote ślepia wydawały się wręcz nie mrugać.. Ale też nie pospieszać. Dawały mu czas na całą te gonitwę myśli, bo tematów miał wiele choć mało słów wyszło z jego paszczy. Wróbel wydawał się też być po prostu bardzo osobliwym zwierzęciem. Po drugim słowie po prostu zeskoczył i zaczął sobie chodzić przy łapach masywnego posągu.
– Ah, cóż za burza.. – odezwał się głos, wzdychając lekko choć przecież na zewnątrz pogoda była piękna. – O myśli powinieneś zapytać Ebrill. Ale, skupmy się na Twoich słowa, co? Pytasz czemu ma wiele imion? A może czemu Cię stworzyłem? – zachichotał, jednak nie prześmiewczo. Bardziej serdecznie, jak taka miła ciotka dająca dobre jedzonko i klepiąca po barku.
– Na pierwsze nie dam Ci odpowiedzi bo nawet barwne opisy nic Ci nie dadzą. To trzeba poczuć. A co do jaja... Kim jestem by odmawiać tym, którzy proszą bo nie mogą mieć piskląt tak jak pozostali? Wiele moich dzieł biega po tym świecie. Stworzeń zlepionych ze skóry, kości, łusek, futra, piór dwójki.. zespolone, wymieszane i.. ożywione. Ożywione siłą uczucia między dwójką smoków. Jestem tylko pomocnikiem Mglisty, wykonawcą zainspirowanym miłością. – trochę się rozgadał ale czy było coś w tym złego? Akurat on lubił mówić.
Wróbelek po chwili podniósł główkę i zaczął przekręcać ją znów na boki a potem.. poderwał się do lotu. I po prostu wyleciał ze świątyni.
Jedno Słowo
Licznik słów: 235
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
- Jedno Słowo
- Wojownik Mgieł
Vaelin Pochmurny
- Posty: 332
- Rejestracja: 05 sty 2025, 13:57
- Stado: Mgieł
- Płeć: samiec
- Wzrost: 2,0
- Księżyce: 37
- Rasa: Skrajny
- Opiekun: Opowiastka Kuglarza, Czarci Pomiot
- Mistrz: Skaza Granatu
- Kompani

Jedyny Kolec
A: S: 5| W: 4| Z: 3| M: 1| P: 3| A: 1
U: W,L,PŁ,MP,Prs,Skr,MA,MO,Śl,Kż: 1| A,O,B: 2
Atuty: Wiecznie Młody; Pechowiec; Adrenalina; Czempion;
Usłyszał to wszystko i przyjmował w milczeniu. Usiadł też przed posągiem już w spokoju, lekko przekręcając łeb. Cóż, a więc sam bóg uznawał to za pomoc, a nie własny twór. Uświadomił go też dość dobitnie, że jest nikim wyjątkowym, chociaż w pewien sposób się tak czuł... do tej chwili. Niemniej to nie rozwiązywało też kwestii tego czy był w jakiś sposób naznaczony i nie zrani matek tak jak to uczyniła jego starsza siostra. Czy on też zginie lub zaginie bez wyjaśnień? Odpowiedź tego boga byłaby pewnie wykręceniem się, że on nie odpowiada za przyszłość smoka, którego stworzył. Wolna wola i wybory w działaniu... A jednak niektórzy dokonywali czegoś więcej, nie tylko w obrębie własnych stad, ale i zwracali na siebie uwagę samych bogów. Vaelin nie był żadnym wyjątkiem, ale to nie sprawiało, iż czuł gorycz, a po prostu to zaakceptował. Obserwował odlatującego wróbla jeszcze chwilę, a potem kiwnął łbem przed posągiem i wyszedł z świątyni.
~~~
Viliar
Tym razem przyszedł z podarkami i były raczej skromne, ale nie chodziło o to, aby darować bogu bogactwo, a po prostu oddać mu własność. Vaelin więc wszedł do świątyni, potem do Niszy Zadumy i stanął pod piedestałem dość niedużego smoka, ale wyglądającego dość postawnie. Zbyt wiele nie wiedział o tym bogu, ale wyglądał dość złowrogo. To dobrze, bo budził respekt samym wyglądem. Czy jednak jego ucieleśnienie byłoby wystarczająco zatrważające? Ciągle spotykał się z tym, że wszystkie smoki nie okazywały strachu, a giganci nawet najczęściej lubili patrzeć na innych z góry. Podejrzewał, że ten bóg musiałby wywalczyć sobie opinię, gdyby stał się zwykłym śmiertelnym. Gdzie w tym szacunek wobec kogoś takiego?
Smok powoli zrzucił z grzbietu trzy truchła i położył je obok siebie w podobnej pozie, łbami w stronę posągu, nogami w stronę Vaelina. Były to kolejno: Chochli, goblin, kobold. Całą trójkę pozbawił większości krwi, aby nie brudzić świątyni.
Wojownik lekko pokłonił się łbem i w milczeniu obserwował posąg, który nie drgnął.
– Viliarze...– zaczął i oczywiście jak zwykle niezbyt mu się podobało to, że musi coś mówić. Zdecydowanie łatwiej byłoby, gdyby bogowie jednak znali jego myśli- Twoje... stwory.
Pokazał łapą na truchła przed sobą i jeszcze raz pochylił łeb. Nie chciał mięsa z tych istot, bo dla niego wygrana w walce była prawdziwą nagrodą. Zamierzał to samo czynić do czasu, aż w końcu nie uda mu się pokonać wszystkich lub zginąć na tej arenie.
– Przyjmnij... je... znów– poprosił, a następnie zrobił krok w tył- Życie... ponad... śmiercią– wydukał potem i poczekał jeszcze chwilę. Nie przyszedł tu z żądaniami, nie chciał o nic prosić, nie miał też pytań, a jedynie misję złożenia jakiejś formy hołdu komuś kto dostarczał mu wyzwania w świecie w którym nie było wojny. Tej się nie obawiał, ale i nie oczekiwał jej. Nie był też nikim istotnym, jak pazur u łapie wojownika, ale z własną wolą.
–Przyniosę... wszystkie...– dodał na koniec i jeszcze moment odczekał. Chciał być świadkiem przyjęcia daru. To chyba nic złego...?
~~~
Viliar
Tym razem przyszedł z podarkami i były raczej skromne, ale nie chodziło o to, aby darować bogu bogactwo, a po prostu oddać mu własność. Vaelin więc wszedł do świątyni, potem do Niszy Zadumy i stanął pod piedestałem dość niedużego smoka, ale wyglądającego dość postawnie. Zbyt wiele nie wiedział o tym bogu, ale wyglądał dość złowrogo. To dobrze, bo budził respekt samym wyglądem. Czy jednak jego ucieleśnienie byłoby wystarczająco zatrważające? Ciągle spotykał się z tym, że wszystkie smoki nie okazywały strachu, a giganci nawet najczęściej lubili patrzeć na innych z góry. Podejrzewał, że ten bóg musiałby wywalczyć sobie opinię, gdyby stał się zwykłym śmiertelnym. Gdzie w tym szacunek wobec kogoś takiego?
Smok powoli zrzucił z grzbietu trzy truchła i położył je obok siebie w podobnej pozie, łbami w stronę posągu, nogami w stronę Vaelina. Były to kolejno: Chochli, goblin, kobold. Całą trójkę pozbawił większości krwi, aby nie brudzić świątyni.
Wojownik lekko pokłonił się łbem i w milczeniu obserwował posąg, który nie drgnął.
– Viliarze...– zaczął i oczywiście jak zwykle niezbyt mu się podobało to, że musi coś mówić. Zdecydowanie łatwiej byłoby, gdyby bogowie jednak znali jego myśli- Twoje... stwory.
Pokazał łapą na truchła przed sobą i jeszcze raz pochylił łeb. Nie chciał mięsa z tych istot, bo dla niego wygrana w walce była prawdziwą nagrodą. Zamierzał to samo czynić do czasu, aż w końcu nie uda mu się pokonać wszystkich lub zginąć na tej arenie.
– Przyjmnij... je... znów– poprosił, a następnie zrobił krok w tył- Życie... ponad... śmiercią– wydukał potem i poczekał jeszcze chwilę. Nie przyszedł tu z żądaniami, nie chciał o nic prosić, nie miał też pytań, a jedynie misję złożenia jakiejś formy hołdu komuś kto dostarczał mu wyzwania w świecie w którym nie było wojny. Tej się nie obawiał, ale i nie oczekiwał jej. Nie był też nikim istotnym, jak pazur u łapie wojownika, ale z własną wolą.
–Przyniosę... wszystkie...– dodał na koniec i jeszcze moment odczekał. Chciał być świadkiem przyjęcia daru. To chyba nic złego...?
Licznik słów: 485
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
Atuty:
Wiecznie młody: brak kary +2 ST po 110 księżycu
Pechowiec: po każdym niepowodzeniu -1 ST do następnej akcji. Bonus sumuje się do 3 porażek z rzędu.
Adrenalina: dodatkowa kość do biegu, ataku i obrony, w przypadku niepowodzenia – rana ciężka
Czempion: raz na walkę +1 sukces do ataku fizycznego
Wiecznie młody: brak kary +2 ST po 110 księżycu
Pechowiec: po każdym niepowodzeniu -1 ST do następnej akcji. Bonus sumuje się do 3 porażek z rzędu.
Adrenalina: dodatkowa kość do biegu, ataku i obrony, w przypadku niepowodzenia – rana ciężka
Czempion: raz na walkę +1 sukces do ataku fizycznego
Jedyny Kolec
Zapach soli morskiej i krwi uderzył w nozdrza samca. Trzy małe truchła poruszyły się po kolei, jakby ktoś od niechcenia pochwycił szponami ich łby. Obejrzał i puścił bez krztyny litości na ziemię.
– Przyjmuję obietnice, ale nie zawracaj mi głowy póki nie pokonasz czegoś groźnego – mruknął znudzony. Po tych słowach boska energia zniknęła, a Mglisty mógł sobie stać w ciszy tak długo jak tylko chciał.
Jedno Słowo
– Przyjmuję obietnice, ale nie zawracaj mi głowy póki nie pokonasz czegoś groźnego – mruknął znudzony. Po tych słowach boska energia zniknęła, a Mglisty mógł sobie stać w ciszy tak długo jak tylko chciał.
Jedno Słowo
Licznik słów: 70
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
- Jedno Słowo
- Wojownik Mgieł
Vaelin Pochmurny
- Posty: 332
- Rejestracja: 05 sty 2025, 13:57
- Stado: Mgieł
- Płeć: samiec
- Wzrost: 2,0
- Księżyce: 37
- Rasa: Skrajny
- Opiekun: Opowiastka Kuglarza, Czarci Pomiot
- Mistrz: Skaza Granatu
- Kompani

Jedyny Kolec
A: S: 5| W: 4| Z: 3| M: 1| P: 3| A: 1
U: W,L,PŁ,MP,Prs,Skr,MA,MO,Śl,Kż: 1| A,O,B: 2
Atuty: Wiecznie Młody; Pechowiec; Adrenalina; Czempion;
Miał pokonać coś groźniejszego... Kiwnął łbem sztywno i wyszedł z truchłami, którymi wzgardził bóg
~~~~
Oto więc był. Ekimmę pokonał jeszcze przed pójściem do Mehrei, a więc nieco czasu minęło. Bardzo groźny ten stwór nie był, jednak Vaelin pokonał go niezwykle sprawnie, bo jednym uderzeniem i to z zaskoczenia.
Przyniósł go jednorożec za pomocą maddary, a potem wycofał się kiedy przed piedestałem wylądowało truchło w którym nie było już szkarłatnej krwi- Vaelin nie chciał brudzić posadzki. Ciało stwora nie miało żadnej wartości dla smoka i czerwonogrzywy spodziewał się, że i dla boga wartości wielkiej nie było, jednak był to drapieżnik groźniejszy, chociaż nie z areny. Sam też przyniósł truchło żbika i wilka, które położył obok ekimmy- w zasadzie nie wiedział, które truchła Viliar wolał przyjąć.
– Viliarze...– powiedział spokojnie i złożył ukłon.
– Spójrz... przychylniej...– podniósł wzrok na posąg i cicho westchnął. Co z tego, że miał jakieś małe sukcesy, skoro i tak nie potrafił wygrywać wszystkiego. Wątpił, aby stał się najlepszy, przynajmniej w tym tempie może nie wyrobić się w czasie swojego życia. Kilka kropel szczęścia nie zaszkodziłoby dla rozwoju.
– Będę... walczył... aż... umrę-dodał zdecydowanie i pomyślał o arenie w mieście wielu ras, które napotkał ostatnio- Tu... i... w Mehrei– dodał, aby bardziej nakierować boga na swoje myśli, gdyż nie wydawało mu się, aby bóg chciał czytać jego myśli. Niemniej mówił szczerze, bo zdawał sobie sprawę jak niewiele znaczył dla ogółu, więc jego podróż przed życie była istotniejsza niż dotarcie do obranego celu. Śmierć dla wojownika wydawała się czymś normalnym tak samo jak ryzyko. Oprócz lepszych drapieżników Viliara to co mu pozostawało jak nie arena kawał od terenów? Tutaj smoki wolały ograniczać swoje łapy, aby się uzdrowiciele nie napracowali, tam był cały czas smród krwi i furia wojowników, śmierć co chwila, adrenalina...
– Czy... przyjmiesz... dary?– zapytał rzeczowo posąg i czekał na reakcję. Oczywiście nie oczekiwał odpowiedzi, ale dobrze byłoby usłyszeć potwierdzenie, że w jakimś stopniu jego droga podoba się bogu.
/dary: truchło ekimmy, 4/4 mięsa (żbik, wilk)/
Viliar
~~~~
Oto więc był. Ekimmę pokonał jeszcze przed pójściem do Mehrei, a więc nieco czasu minęło. Bardzo groźny ten stwór nie był, jednak Vaelin pokonał go niezwykle sprawnie, bo jednym uderzeniem i to z zaskoczenia.
Przyniósł go jednorożec za pomocą maddary, a potem wycofał się kiedy przed piedestałem wylądowało truchło w którym nie było już szkarłatnej krwi- Vaelin nie chciał brudzić posadzki. Ciało stwora nie miało żadnej wartości dla smoka i czerwonogrzywy spodziewał się, że i dla boga wartości wielkiej nie było, jednak był to drapieżnik groźniejszy, chociaż nie z areny. Sam też przyniósł truchło żbika i wilka, które położył obok ekimmy- w zasadzie nie wiedział, które truchła Viliar wolał przyjąć.
– Viliarze...– powiedział spokojnie i złożył ukłon.
– Spójrz... przychylniej...– podniósł wzrok na posąg i cicho westchnął. Co z tego, że miał jakieś małe sukcesy, skoro i tak nie potrafił wygrywać wszystkiego. Wątpił, aby stał się najlepszy, przynajmniej w tym tempie może nie wyrobić się w czasie swojego życia. Kilka kropel szczęścia nie zaszkodziłoby dla rozwoju.
– Będę... walczył... aż... umrę-dodał zdecydowanie i pomyślał o arenie w mieście wielu ras, które napotkał ostatnio- Tu... i... w Mehrei– dodał, aby bardziej nakierować boga na swoje myśli, gdyż nie wydawało mu się, aby bóg chciał czytać jego myśli. Niemniej mówił szczerze, bo zdawał sobie sprawę jak niewiele znaczył dla ogółu, więc jego podróż przed życie była istotniejsza niż dotarcie do obranego celu. Śmierć dla wojownika wydawała się czymś normalnym tak samo jak ryzyko. Oprócz lepszych drapieżników Viliara to co mu pozostawało jak nie arena kawał od terenów? Tutaj smoki wolały ograniczać swoje łapy, aby się uzdrowiciele nie napracowali, tam był cały czas smród krwi i furia wojowników, śmierć co chwila, adrenalina...
– Czy... przyjmiesz... dary?– zapytał rzeczowo posąg i czekał na reakcję. Oczywiście nie oczekiwał odpowiedzi, ale dobrze byłoby usłyszeć potwierdzenie, że w jakimś stopniu jego droga podoba się bogu.
/dary: truchło ekimmy, 4/4 mięsa (żbik, wilk)/
Viliar
Licznik słów: 331
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
Atuty:
Wiecznie młody: brak kary +2 ST po 110 księżycu
Pechowiec: po każdym niepowodzeniu -1 ST do następnej akcji. Bonus sumuje się do 3 porażek z rzędu.
Adrenalina: dodatkowa kość do biegu, ataku i obrony, w przypadku niepowodzenia – rana ciężka
Czempion: raz na walkę +1 sukces do ataku fizycznego
Wiecznie młody: brak kary +2 ST po 110 księżycu
Pechowiec: po każdym niepowodzeniu -1 ST do następnej akcji. Bonus sumuje się do 3 porażek z rzędu.
Adrenalina: dodatkowa kość do biegu, ataku i obrony, w przypadku niepowodzenia – rana ciężka
Czempion: raz na walkę +1 sukces do ataku fizycznego
Jedyny Kolec
Zapach soli morskiej wżarł się w nozdrza Jednego Słowa. Tym razem Viliar nie raczył się odezwać do Mglistego Wojownika, lecz jego obecność była odczuwalna.
Truchła drapieżników poruszyły się gwałtownie, jakby ktoś właśnie wbił w nie ciężkie pazury i zaciągnął za piedestał Boga Wojny. Chociaż zapach krwi jeszcze długo utrzymywał się w świątyni, tak po zdobyczach Vaelina nie został żaden ślad.
Jedno Słowo
-4/4 mięsa
Truchła drapieżników poruszyły się gwałtownie, jakby ktoś właśnie wbił w nie ciężkie pazury i zaciągnął za piedestał Boga Wojny. Chociaż zapach krwi jeszcze długo utrzymywał się w świątyni, tak po zdobyczach Vaelina nie został żaden ślad.
Jedno Słowo
-4/4 mięsa
Licznik słów: 65
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
Chcesz dołączyć do gry?
Musisz mieć konto, aby pisać posty.
Rejestracja
Nie masz konta? Załóż je, aby do nas dołączyć!
Zapraszamy do wspólnej rozgrywki na naszym forum.
Rozwiń skrzydła i leć z nami!













