OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Kiedy tylko bariera znikła, a fala wody ruszyła prosto w stronę pyska, mglisty gwałtownie obluźnił swój chwyt, pozwalając, by jego szpony zsunęły się ze wcześniej wbitego w nie dna. Runął do tyłu, nienaturalnie się przy tym wyginając, jak to w zwyczaju miały zdecydowanie zbyt długie wężowe. Już otworzył swój pysk, by krzyknąć "O nie porywa mnie rzeka, ratunku, pomocy!" lecz ten będąc skrytym pod wodą, wydobył z siebie jedynie smętne bulgoty. Przepłynął tak odległość dobrych paru skrzydeł, aż w końcu jego kończyny ponownie złapały się za wystający koło brzegu głaz.To wystarczyło, aby pozwolić wężowemu na wciągnięcie się na ląd, nawet jeśli jego ciało pozostawało zmęczone po jego ostatniej, niezbyt przyjemnej wyprawie. Wytrzepał się z wody niczym pies, po chwili wyciskając resztki cieczy ze swojej grzywy. Dlaczego to zrobił? Sam na dobrą sprawę nie wiedział. Być może w głębi duszy nie miał już sił na kolejne rozmowy, zwłaszcza z nieznajomymi.
Daleka Łuska
















