OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Heulyn tym razem nie zamierzała udzielać odpowiedzi. Słuchała każdego smoka, który się wypowiadał. Miała mieszane uczucia, co do tego tematu, a wiedziałaby, że gdyby i ona zabrała głos... Popłynęłaby rzeka nieprzychylnych słów. Owszem, Smoki Wolnych Stad różniły się od Równinnych. Same się zniewoliły pod ta kopułą, nie mając naturalnych wrogów obracały swe hucie, nienawiści i małostkowe urazy przeciw sobie, rozrywając te ziemię na strzępy. Kochała swe Stado, była mu wierna, ale potrafiła dostrzec jego wady. To, co usłyszała o Cienistych, jak ranią pisklęta... Zupełnie jej się to nie podobało, było sprzeczne z jej odczuciami. Pisklęta były przyszłością każdego ze Stad, przyszłością wszystkich smoków. Gdyby zabijać każde pisklę ze Stada, którego się nie cierpiało... kto zostanie tutaj? Otrząsnęła się, gdy do jej uszu dotarł nienawistny głosik Widad. Zmrużyła ślepia, a następnie wstała i zbliżyła się do zrośniętych bliźniaczek. Chłodne spojrzenie lazurowych ślepi omiotło nierozsądny łeb jednej z nich.– Ten, kto zadziera łeb najwyżej, przeważnie sam kryje swą małość. Pozwól innym wyciągnąć naukę z tego spotkania i sama zacznij słuchać – mruknęła do Widad cichym, spokojnym głosem.
Uratowała im życie, ale jeżeli ma wyrosnąć kolejne bezmózgie stworzenie, zastanawiała się, czy nie powinna pozwolić im utonąć.





















