OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Na jajku powstały pęknięcia czyż tak? Jak miał zareagować na to samiec?! Oczywiście w jedyny prawidłowy dla siebie sposób... zakrył pęknięcia przednią łapą udając, że nie czuje drgnięć.-Nie, nie... to jeszcze nie ten czas. Śpij dalej.– szeptał kołysząc lekko jajem. Najwyżej potem młodzian zhaftuje się dumnemu tacie białkiem na łapy. Czując, że to coś w środku wcale nie zamiera przestać się rozpychać Rhae westchnął ciężko i przejechał łapą po pysku.
-Nie mogłeś posiedzieć tam aż znajdę ci jakąś mamę?– jęknął pod nosem widząc jak skorupka zapada się i wystają z niej granatowe szponki.
Choć na początku z niechęcią teraz obserwował uważnie co się działo. Pierwszy raz widział jak wykluwa się jego własne pisklę i szczerze mówiąc... ogon i wąsy co chwila drgały mu nerwowo. Czy na pewno to coś sobie poradzi? Czy wylezie? Czy będzie trzeba je umyć? Na samą myśl zacisnął mocniej pysk. No musiał... przecież jak drapieżniki poczują woń małego smoka... a niech to! Na prawdę nie chciał tego robić i wydął dość zabawnie wargi kiedy mały już stał na ziemi.
-Dobra pokazuj coś ty za jeden czy jedna.– rzucił nagle. Maluch uciec nie mógł bo Rhae nadal był zwinięty w kłębek tworząc w środku miejsce na młode i jajko. Pochylił łeb i pchnął cośka na plecy tak by móc zobaczyć jego brzucho i ...
-Klejnoty rodowe. Dobra chłopie, co powiesz na Tialdreith?– dodał jakby to imię od zawsze siedziało gdzieś mu w głowie. Dwukolorowe ślepia zlustrowały malca po czym dość niechętnie (bardzo i krzywiąc się) samiec wylizał dokładnie swoje pisklę. Zakrztusił się kilka razy ale chociaż pozbył się zapachu jajka czy pierworodnemu się to podobało czy nie.
-Rany jak one to znoszą.– jęknął nadal wystawiając końcówkę jęzora.
Tialdreith nadal musiał siedzieć w "zamknięciu" cielska swojego taty, jedynie jajko zniknęło ponieważ Rhae przeniósł je maddarą wgłąb jaskini i spalił ogniem magicznym.